Cole: Dajmy im lekcję gry w piłkę
Joe Cole wezwał swych partnerów z Liverpoolu ażeby wspólnymi siłami sprawili, by młoda ekipa Aston Villi odczuła na własnej skórze co to znaczy grać na Anfield Road, przybierając tym samym rolę głównodowodzącego przed zbliżającą się wielkimi krokami potyczką z The Villans.
W przypadku dzisiejszego zwycięstwa, The Reds mogą zwiększyć do 3 liczbę ligowych zwycięstw z rzędu, a ostatni raz podobne osiągnięcie udało się osiągnąć w maju 2011 roku.
Podopieczni Paula Lamberta rozpoczęli obecną kampanię nieco ospale. Aczkolwiek ich obecna forma przełożyła się na solidne wyniki w Premier League, zaś zmiana ustawienia na 3-5-2 najwyraźniej podziałała bardzo ożywczo na młokosów z Birmingham, bowiem ich gra zaczęła się zazębiać.
- Mają młody skład, który z pewnością przybędzie na Anfield bez żadnych kompleksów i strachu - tłumaczy oficjalnemu portalowi LFC były gracz Chelsea i West Hamu.
- Dla wielu z nich to będzie pierwszy z wielu razy, jakie przyjdzie im rozegrać w czerwonej części Merseyside. Dlatego też musimy być przekonani, że uzmysłowimy im na przyszłość jak ciężkie zadanie przed nimi się rozpościera. Rzucimy się od początku do ataku.
- By uczynić z własnego stadionu fortecę nie do zdobycia, trzeba przenieść grę z dala od własnej bramki. Tak ważnym elementem tej układanki jest gra obronna. Musimy zakładać ostry pressing wysoko na połowie przeciwnika i jak pokazał mecz z Wigan, jest to klucz do sukcesu i sforsowania defensywy rywali.
- Villa ma w swych szeregach Christiana Benteke, który posiada ogromny potencjał. Cały ich zespół emanuje wielką energią, korzystając z usług tylu młodych piłkarzy. Są bez wątpienia dobrą drużyną, która zaczęła sobie teraz przyzwoicie radzić. Czeka nas ciężka przeprawa. Przeszli na formację 3-5-2 i tak zapewne wybiegną również dziś.
- Graliśmy już kilkukrotnie używając takiego ustawienia i przyniosło nam korzyści. System ten tak uwielbiany przez Włochów sprawia, że blok obronny zespołów nim grających jest bardziej szczelny. Jestem więc zdania, że będzie to pojedynek, w którym każdy z nas powinien uzbroić się w cierpliwość, a w końcu uda się nam ich przełamać i umieścić futbolówkę w siatce.
31-letni Anglik powrócił do zespołu Brendana Rodgersa po udanym roku spędzonym na wypożyczeniu we francuskim Lille i dołączył do reszty kolegów udających się na przedsezonowe tournee po Stanach Zjednoczonych.
Wszedł z ławki rezerwowych już w inauguracyjnym spotkaniu ligowym z West Bromem, jednak zmuszony był opuścić plac gdy po zaledwie 9 minutach z powodu kłopotów ze ścięgnem udowym.
Absencja Cole'a trwała aż do końca października, jednak nie przeszkodziło mu to w odzyskaniu zagubionej gdzieś wcześniej formy strzeleckiej. Pokonał bramkarzy Young Boys oraz klubu, którego jest wychowankiem - West Hamu.
Anglik pragnie podziękować kibicom za nieustanne wsparcie z trybun, jakiego doświadczał.
- To dla mnie niesamowity katalizator do działania, gdy czuje, że ludzie wokół mnie życzą mi jak najlepiej. To miłe i wzruszające uczucie - podkreślił.
- Wszyscy utożsamiający się z Liverpoolem są wspaniali. Zawsze jestem silnie zmotywowany, ale widząc ich pasję to wówczas ponad siłę starasz się uzyskać satysfakcjonujący wynik dla zespołu.
- Grałem w dwóch ostatnich meczach i w obu strzeliłem bramkę. Przywróciło mi to wiarę w moje umiejętności. Fajnie było wrócić na ,,stare śmieci'', zobaczyć tyle znanych mi twarzy. Zaprezentowaliśmy na Upton Park charakter, odrabiając z nawiązką straty.
- Mam nadzieje, że i z The Villans otrzymam zielone światło od trenera i będę mógł pomóc kolegom na boisku i wydrzeć rywalom kolejny komplet punktów. Cieszy mnie, że jestem częścią tego zespołu i mogę aktywnie brać udział w grze - zakończył były reprezentant Synów Albionu.
Komentarze (14)
Wystawianie Cole'a w wyjściowym składzie to żałosny pomysł, jak dziś nie wygramy to już wiem co będzie tego przyczyną....
Zauważyłem, że Ty wszystko dobrze wiesz co się wydarzy.
Jestem ciekaw co napiszesz jak Cole wygra nam dzisiaj mecz ale zaraz zaraz my chyba już nigdy nie wygramy bo :
Lfciorek napisał o 17:51:
Brawo, kur**!! Brawo!!
Liverpool już nigdy nie będzie wygrywał. NIGDY!!
To nawet jak przegramy przez 2 samobóje Naszej obrony lub pomocy to też wina Cole' a? Nie wiedziałem, że ma taki wpływ na porażki Liverpool' u, pewnie na ławce siedzieć też nie może, bo za blisko murawy i znowu przegramy. W ogóle pewnie przez sam fakt, że jest w Liverpool' u przegrywamy i pewnie przez tą jego wysoką pensje...
Ja rozumiem, można zawodnika nie lubić itp. ale bez przesady, jednak przypisywanie winy takiemu zawodnikowi za wszystko nie jest w porządku.
Cole plis, strzel dziś z dedykacją dla Niego.
Widać że mamy wielką motywację, trzeba dziś wygrać.
Po meczu już pewnie idzie spać, by być wyspanym na wieczorynke.