Borrell: Naszą potęgą są fani
Główny trener Akademii Rodolfo Borrell opisał kibiców Liverpoolu jako ,,najlepszych na całym świecie'', po tym jak miał sposobność dołączyć do fanów w Singapurze i oglądać wraz z nimi ligowy pojedynek Czerwonych z Aston Villą.
Kibicowskie stowarzyszenie East of Anfield zaprosiło jako swoich gości specjalnych Borrella w towarzystwie dyrektora Akademii Franka McParlanda oraz menadżera zespołu U-21 Michaela Ingelthorpe'a na sobotnią świąteczną imprezę. Pomimo niekorzystnego wyniku, 41-letni Hiszpan był pod wielkim wrażeniem tego co zobaczył w barze ,,Uncabunca'', gdzie East of Anfield wspólnie ogląda mecze.
- To było niewiarygodne - stwierdził Borrell, któremu dane było zobaczyć w barze tylko pierwszą połowę spotkania, gdyż zobowiązany był udać się do hotelu ,,Riverview'', by drugie 45 minut spędzić wraz z oficjalną sekcją fanklubu LFC - Zdawałem sobie sprawę, że mamy zagorzałych kibiców zarówno w Singapurze jak i w całej Azji, ale do momentu, kiedy na własnej skórze nie doświadczyłem tych wszystkich emocji jakie przysporzył im mecz, nigdy nie potrafiłbym sobie wyobrazić, że mogą być aż tak wielkimi pasjonatami.
- Od pierwszej chwili, gdy postawiliśmy stopy na lotnisku w Singapurze, widzieliśmy tłumy fanów czekających tylko na nas. Zrozumieliśmy jak bardzo są oddani. Później miałem możliwość przeżywać mecz pierwszego zespołu 14 tysięcy kilometrów od Anfield razem z nimi. Chociaż ponieśliśmy porażkę, w moim odczuciu czas spędzony pośród naszych Azjatyckich fanów wyryje mi się na długo w pamięci. Było wspaniale.
- Widok kibiców tak silnie identyfikujących się z zespołem jest niezwykły. Słysząc jak wszyscy na całe gardła odśpiewali ,,You'll Never Walk Alone'', następnie uhonorowali oklaskami pamięć Phila Taylora przed pierwszym gwizdkiem oraz w 19 minucie bijąc brawa dla Stiliyana Petrova... wyglądało to tak, jakby znajdowali się z pozostałymi 45 tysiącami fanatyków na stadionie.
- Czułem się niezmiernie miło będąc między nimi. Również czuję się zaszczycony tym, że mogę pracować dla naszego klubu. W jakich innych okolicznościach miałbym możliwość przeżyć coś tak pięknego? Dla mnie osobiście, kibice Liverpoolu to bardzo zżyta społeczność, która sprawia, że Liverpool to nie tylko miasto czy klub - to pewna nierozerwalna więź. Fani to nasz skarb, nasze największe bogactwo. Zawsze byłem tego zdania a teraz tym mocniej się w nim utwierdziłem.
- Oczywiście, mamy niesamowicie piękną historię. Tak wielu znakomitych zawodników przywdziewało czerwony trykot. Wszakże to właśnie kibice sprawiają, że ten klub jest unikalnym, iście wyjątkowym. Myślę, że warto wyjechać poza granice państwa, by zrozumieć to najlepiej. Być może tutaj, w Merseyside, wszyscy są zdania, że siła zamiłowania do naszego zespołu niczym nie różni się od tych, którymi obdarzają swoje drużyny fani ekip rywali.
- Wierzcie mi, tak nie jest. Odbiega dalece od zwyczajnych norm kibicowskich. Trafiłem do Akademii w Kirkby z innego wielkiego klubu, z Barcelony, która posiada wielkie tradycje, wspaniały team w nieprawdopodobnie pięknym mieście. Ale fani Barcelony nie równają się z tymi, którzy mają Liverbirda na piersi. Katalończycy są wspaniali bez dwóch. Każdy klub piłkarski ma dobrych fanów. Jednak daleko im do pasji i świetności jaką afiszują się ci, którzy noszą LFC w sercu - dumnie podsumował Borrell.
Komentarze (6)