Lucas o świętach, Brazylii i klubie
W wywiadzie dla oficjalnego miesięcznika Liverpoolu, Lucas Leiva opowiadał o świętach w Brazylii, o przystosowaniu się do brytyjskiej pogody oraz porównywał mieszkańców swojego rodzinnego miasta - Porto Alegre, do Scousersów.
Lucas o pogodzie i porach roku na Wyspach...
- W Anglii jest jesień i zima, w tym okresie spadają liście z drzew. W Brazylii nie ma czegoś takiego, są tylko dwa sezony - lato i zima, tak więc miło doświadczyć różnych pór roku, gdyż są one czymś nowym. Teraz w Brazylii będzie zaczynało się lato i kończył się sezon piłkarski. Gdy kończymy rozgrywki w Anglii, w Brazylii zaczyna się zima, więc przenoszę się z zimnego miejsca, do zimnego! Ale zawsze mówiłem, że pogoda nie może decydować o twoim życiu, nie może być od niego ważniejsza.
O świętach...
- Są identyczne jak w domu, to bardzo ważny czas w moim kraju. Zwykle obchodzimy je wieczorem 24 grudnia. Po dwunastej wręczamy sobie prezenty i spotykamy się przy stole. Następnego dnia jemy obiad, tak jak w Anglii. Najlepszy prezent jaki dostałem w swoim życiu, gdy byłem młodszy, to 'Autorama' - samochodziki sterowane radiem, dla których buduje się własne tory wyścigowe.
O swym rodzinnym mieście - Porto Alegre...
- Nie powiedziałbym, że jest podobne do Liverpoolu. To o wiele większe miasto, w którym żyje ok. 2 miliony ludzi, tętni ono życiem. Tutaj nie mamy za dużo ruchu ulicznego. Możesz mieszkać w spokojnych dzielnicach, zrelaksować się z dala od zgiełku. Aczkolwiek gościnność jest identyczna. podobnie jak w Liverpoolu, ludzie są bardzo życzliwi. Gdy jesteś daleko od domu, robią wszystko abyś czuł się jak u siebie, komfortowo.
O Brazylii...
- Pochodzę z południa, skąd jest blisko do Montevideo i Buenos Aires, około godziny samolotem, zaś pięć do północnej części kraju. Brazylię można by podzielić na 2, może 3 kraje, gdyż na północy jest całkiem inna kultura i kuchnia, niż w regionie z którego pochodzę.
O kolegach z drużyny...
- Stamtąd skąd pochodzę ludzie są inni, a kultura podobna bardziej do urugwajskiej, czy argentyńskiej. To pomogło mi lepiej poznać Luisa Suareza i Sebastiana Coatesa oraz przed nimi - Maxiego. Kiedy po raz pierwszy przyjechałem do Liverpoolu, mówiłem tylko po portugalsku, ale Rafa był wtedy trenerem i zaprzyjaźniłem się wtedy z między innymi Alvaro Arbeloą, a także nauczyłem się hiszpańskiego, aby lepiej ich rozumieć. Teraz to pomogło zaaklimatyzować się Luisowi i Sebie.
O mundialu w 2014...
- Ludzie obecnie postrzegają Brazylię w inny sposób niż pięć lat temu, co pokazuje jak ważny jest nasz kraj dla reszty świata. Jestem podekscytowany i mam nadzieję, że otrzymam miejsce w reprezentacji podczas mistrzostw świata. Nie mogę się również doczekać olimpiady w Rio. To wielki przywilej i zaszczyt móc gościć te dwie znamienite imprezy sportowe w swoim kraju.
O przekwalifikowaniu z ofensywnego na defensywnego pomocnika...
- W Gremio grałem na bardzo ofensywnych pozycjach, ale Mano Menezes (były trener Gremio), szkoleniowiec drużyny narodowej, gdy mnie powoływał dobrze wiedział na jakiej pozycji występuje w Liverpoolu. Nie chciał abym grał tak jak w Gremio. Jestem zadowolony z mojej obecnej roli na boisku. Dobrze się czuję na mojej pozycji w Premier League, trzeba umieć się adaptować do nowych warunków.
Komentarze (2)