Jones: Popłakałem się ze szczęścia
Tysiące chłopców marzy o grze dla Liverpoolu i w przypadku Roba Jonesa nie było inaczej, dlatego gdy obrońca dołączał do klubu, nie mógł powstrzymać łez.
Kariera Jonesa, który wciąż uznawany za jednego z najlepszych bocznych obrońców, którzy reprezentowali the Reds i reprezentację Anglię, została zniszczona przez kontuzje i ostatecznie zakończył on karierę w wieku 27 lat.
W niedawno wydanej przez niego autobiografii „Robbed”, 41-latek opisuje swój pobyt na Anfield i tłumaczy czemu przyszedł odpowiedni czas na przywołanie jego historii.
- Nigdy nie miałem dużo szczęścia – powiedział dla LFC TV.
- Zawsze doznawałem poważnych kontuzji, a w wieku 27 lat kolano nie pozwoliło mi dalej grać. Nie mogli nic z nim zrobić. Powinienem być wtedy w szczycie mojej formy, ale nie było mi to przeznaczone.
- Czas spędzony w Liverpoolu był wspaniały, dostałem szansę gry dla zespołu, któremu kibicowałem jako chłopiec, gry na Anfield, na Wembley i z moimi bohaterami. Cieszyłem się z każdej minuty.
Jones rozwinął się w wysoko cenionej akademii Crewe pod skrzydłami Dario Gradiego nim został zauważony przez ówczesnego bossa the Reds Graeme Sounessa, który szybko zdecydował się zdobyć jego podpis.
Przypominając okres, w którym przechodził na Anfield, Jones wyjawił, że emocje, które go ogarnęły były przytłaczające.
- Chciałem być piłkarzem i gdy byłem w szkole Dario dał mi tę okazję.
- W wieku 16 lat zadebiutowałem dla Crewe, co było krokiem milowym w mojej karierze. Zagrałem cztery czy pięć meczów na koniec sezonu, Crewe o nic nie grało i chciało dać szansę młodym piłkarzem. Poradziłem sobie całkiem dobrze.
- Zawsze masz nadzieję, że taki zespół jak Liverpool będzie chciał cię pozyskać, ale to jest bardziej marzenie. Gdy grasz dla Crewe z czwartej ligi, nie spodziewasz się, że ktoś taki jak Liverpool będzie cię obserwował.
- Grałem we środę mecz dla Crewe i usłyszeliśmy, że Graeme Souness jest tutaj i obserwuje jednego z zawodników.
- Liverpool miał problemy z kontuzjami i pewnie Graeme zobaczył coś we mnie i zdecydował, że chce mnie kupić w piątek. Wiedziałem, że zagrałem dobrze, z resztą tak jak cały zespół.
- W czwartek wyszedłem z domu i gdy do niego wróciłem, dostałem wiadomość od Dario, który kazał mi się z nim skontaktować. Powiedział, że Liverpool chce mnie na Anfield.
- To było niesamowite, nie wiedziałem co powiedzieć. Siedziałem na schodach i trochę płakałem, gdyż był to dla mnie szok.
- Poszedłem w piątek na trening. Sześć miesięcy wcześniej stałem na the Kop i oglądałem ich, a w następnej minucie byłem z nimi w Melwood na treningu. To było niesamowite uczucie.
Obrońca urodzony w Walii, którego dziadek Bill również grał dla Liverpoolu, dostał trochę czasu, aby oswoić się ze zmianami.
Souness pokazał swoją wiarę w prawego obrońcę, gdy wystawił go do składu na mecz przeciwko Manchesterowi United i Ryanowi Giggsowi, zaledwie dwa dni po dołączeniu do klubu.
- Bardzo się denerwowałem przed mecze, ale gdy rozbrzmiał gwizdek, zacząłem koncentrować się na pilnowaniu Giggsa – przypomina Jones.
- Miałem kilka dobrych zagrań na początku i zyskałem pewności siebie. Skupiłem się na uciszeniu go. W drugiej połowie bardzo się zmęczyłem i dostałem skurczu – myślałem, że to tylko naciągnięcie sprzed kilku dni.
- Zespół grał wtedy wspaniałą piłkę i wygrał FA Cup. Jednak kilka lat wcześniej Liverpool wygrywał wszystko, więc wygrana w FA Cup była niewystarczająca.
- Wielu młodych piłkarzy wchodziło do zespołu i mieszanka Steve’a McManamana i Johna Barnesa, Steve’a Nicola i Ronniego Whelana tworzyła świetną drużynę. Przez cały okres mojej kariery w Liverpoolu w szatni panował dobry duch drużyny.
Jones zapomniał już o piłce i wraz z żoną prowadzi przedszkole, ale uznał, że przyszedł czas na opowiedzenie jego historii.
- Często byłem o to pytany, ale nie byłem do tego przekonany – odpowiedział zapytany o autobiografię.
- Gdy tym razem mnie o to zapytano, porozmawiałem z rodziną i dziećmi i powiedzieli mi „śmiało”.
- Prawdopodobnie teraz miałem trochę więcej do opowiedzenia. Wielu ludzi jest ciekawych tego, co robisz po zakończeniu kariery piłkarskiej – wielu piłkarzy idzie do mediów, ale ja obrałem inną ścieżkę i zainteresowałem się domami opieki i przedszkolami.
- Uznałem, że mam dobre zakończenie dla mojej historii, dlatego się zdecydowałem.
Komentarze (0)