Kto bardziej potrzebuje Suáreza?
Kolejne strony tytułowe, prześmiewcze fanpage’e w socialmediach. Przez jednych kochany, dla drugich wróg publiczny numer jeden. Kim tak naprawdę jest Luis Alberto Suárez Díaz? Dla tych pierwszych utożsamieniem walki, zaangażowania i szaleństwa, niekoniecznie w pejoratywnym znaczeniu tego słowa. W brytyjskich mediach nazwisko sympatycznego Urugwajczyka od dłuższego czasu jest jednak synonimem rasisty oraz oszusta. Wystarczy w znanej wyszukiwarce graficznej wstukać jego nazwisko, by szybko przekonać się, jak destrukcyjną mocą władają dzisiejsi żurnaliści.
Luis Suárez był motorem napędowym drużyny Brendana Rodgersa przez pierwszą część ostatniego sezonu Premier League, w którym łącznie strzelił 23 bramki. Samodzielnie ciągnął do stycznia ofensywę Liverpoolu, jednocześnie deklarując w kolejnych wywiadach miłość do klubu, z którym w sierpniu przedłużył kontrakt. Dzięki swoim wyczynom jest dziś jednym z najbardziej pożądanych napastników na świecie. Dzięki swoim wyczynom również najbardziej znienawidzonym. Przez dłuższy okres prowadził w klasyfikacji strzelców Barclays Premier League. Był również przymierzany do nagrody za zawodnika sezonu w Anglii. Skąd więc te skrajności?
Luis Suárez jest najczęściej opisywanym bohaterem w prasie, zapewniając kolejne chwytliwe tematy. Niestety, w większości odbija się to negatywnie na nim, jego rodzinie oraz na klubie, który po każdym wybryku swojego gwiazdora staje za nim murem. Parafrazując słowa Henryka Jagodzińskiego, to on sam stanowi dźwignię dla wszystkich pismaków. Ostatnio można śledzić coraz to nowsze wypowiedzi na temat jego wątpliwej przyszłości na Anfield, które stanowią punkt zaczepienia dla wszystkich gazet piszących o futbolu w całej Europie.
Nie trzeba było długo czekać na reakcję i chcąc uniknąć sytuacji podobnej do tej z zimy 2011 roku, włodarze Liverpoolu dali Urugwajczykowi jasno do zrozumienia, że czas się określić. Taki zabieg ma pokazać, że nikt nie jest ważniejszy od klubu, a ewentualne jego odejście nie spowoduje zachwiania „ekosystemu”, który Rodgers skrzętnie stara się odbudować, odkąd objął posadę trenera na początku czerwca zeszłego roku.
Brendan Rodgers odkąd przybył do Merseyside, ewidentnie dąży do zrównoważenia hierarchii na boisku. Jego filozofia futbolu ma na celu przede wszystkim wyeliminowanie gry na jednego zawodnika, tworząc na boisku monolit, czego zalążek mogliśmy oglądać już podczas absencji Urusa. Świetne zimowe transfery w postaci Coutinho oraz Daniela Sturridge’a dały większy rozmach w ataku the Reds, a zbliżające się letnie okno transferowe ma dopełnić zmiany, jakie Irlandczyk z północy stara się zaprowadzić od początku swojej kariery na Anfield. Tak więc czy Suárez wciąż jest niezbędnym elementem układanki Brendana Rodgersa?
Komentarze (7)
Bez względu na to, jaką drogę wybierze - dziękuję mu za to co zrobił i życzę powodzenia (z nadzieją na to, że wciąż będzie swoimi bramkami uciszał gości witających na Anfield!)