BR: Nie możemy się was doczekać!
Liverpool FC rozpocznie dziś swoje przedsezonowe tournée po Azji i Australii, tymczasem Brendan Rodgers już nie może się doczekać spotkania z jednymi z najbardziej zaangażowanych kibiców the Reds na świecie. Menedżerowi bardzo spodobał się wyjazd do USA w zeszłym roku i ma nadzieję na jeszcze bardziej produktywne przygotowania przed kolejnym sezonem Premier League.
Przed wylotem Rodgers spotkał się z dziennikarzami LFC TV i podzielił się z nimi swoimi przemyśleniami na temat wizyty w Indonezji, Australii i Tajlandii. Oto, co nam powiedział…
Niedługo odbędziesz swoją pierwszą podróż do Azji z Liverpoolem, będzie to również pierwsza wizyta naszego klubu w Australii. Jak bardzo udzielają ci się związane z tym emocje?
Wszyscy jesteśmy bardzo podekscytowani. Lecimy do części świata, w której znajduje się olbrzymia rzesza kibiców Liverpoolu. To wspaniałe, że możemy zabrać tam nasz zespół i spotkać się z nimi. Właśnie dlatego tak bardzo czekam na nasz wyjazd. Pierwszy raz odwiedzę ten fragment globu. Wszystko to składa się na mnóstwo emocji. Oczywiście nie zmienia to faktu, że nie możemy zapomnieć o pracy nad naszym zespołem.
Czy rozmawiałeś z członkami sztabu, którzy wcześniej odwiedzili Azję o żywiołowości kibicowania w tych stronach świata?
Tak. Wcześniej było tam wielu naszych piłkarzy, a także część obecnego sztabu. Myślę, że to świetne doświadczenie, zwłaszcza dla nowych twarzy w zespole, ponieważ gdziekolwiek się udamy na własne oczy zobaczą wielkość naszego klubu. W zeszłym roku, podczas podróży po Ameryce wsparcie kibiców było niewiarygodne, nawet na trening przyszło około 5000 fanów. Słyszałem, że w Azji skala sympatii do Liverpoolu jest jeszcze większa. To dla mnie wielki przywilej móc być menedżerem, który może zabrać tam the Reds. Nie możemy się już doczekać.
Bez względu na to, czy podróżujesz z Liverpoolem po Europie, Azji, czy Ameryce, poziom dopingu jest niesamowity. Co czujesz będąc menedżerem klubu będącego wielką instytucją?
Tak jak już mówiłem, prowadzenie takiej światowej marki wiąże się z wieloma różnymi uczuciami, ale najważniejszym z nich jest duma. Mogliśmy zaobserwować ją także podczas weekendowego starcia z Preston. Towarzyski mecz przyciągnął olbrzymią liczbę widzów, którzy zapełnili cały stadion. Niektórzy z naszych hiszpańskich piłkarzy nie mogli uwierzyć w żywiołowość dopingu tak daleko od domu. Zazwyczaj na wyjazdowe mecze hiszpańskich zespołów przyjeżdża 200 – 300 kibiców gości, a na spotkaniu z Preston pojawiło się tak wielu fanów the Reds, że z łatwością stworzyli wspaniałą atmosferę. Mieliśmy również zapewnioną transmisję w telewizji na niemal cały świat, a nie zapominajmy, że to był dopiero nasz pierwszy mecz towarzyski. Czuję się z tego bardzo dumny, takie rzeczy dają dodatkowy zastrzyk zaangażowania i motywacji. Odpowiedzialność, jaka ciąży na menedżerze wielkiego klubu jest naprawdę ogromna. To kolejny powód, z którego czerpię dumę.
Piłkarze i sztab spędzą ze sobą całe dwa tygodnie. Jak nasza przedsezonowa wyprawa może wpłynąć na ducha drużyny?
Niektóre drużyny zbierają się na przedsezonowe przygotowania i od razu wyruszają w podróż po świecie. Myślę, że niezwykle ważne jest zbudowanie dobrej formy u siebie w domu, zwłaszcza biorąc pod uwagę liczne trudy podróży. To zresztą najważniejszy cel naszych działań przed rozpoczęciem nowych rozgrywek. Piłkarze pracowali naprawdę ciężko i zaprezentowali się znakomicie w sobotnim meczu, zwłaszcza biorąc pod uwagę to, że nadal jesteśmy we wczesnej fazie przygotowań. Teraz przejdziemy do następnej części, trzech meczów na wyjeździe, które dadzą nam okazję do poznania gry w piłkę w innych warunkach. Trzeba też pamiętać, że gracze zyskują również okazję na stworzenie więzi między sobą. Zawsze możesz się dowiedzieć o nich czegoś nowego, to bardzo pozytywne zjawisko.
Podróż po Azji może stać się polem do nauki dla młodszych członków składu?
Jak najbardziej. Myślę, że najbardziej odnosi się to do piłkarzy takich jak Jordon Ibe czy Raheem Sterling. Obaj strzelili bramki z Preston. Sądzę, że ubiegłoroczne tournée było znakomitą okazją do rozwoju Raheema, obecność całego sztabu bardzo mu pomogła. Siła, którą wtedy zyskał pozwoliła mu potem na rozegranie wspaniałego sezonu. Mam nadzieję, że i tym razem młodsi gracze będą w stanie wynieść z naszej podróży pozytywne doświadczenia. Dowiedzą się o odpowiedzialności ciążącej na piłkarzach Liverpoolu, zwłaszcza, gdy zobaczą olbrzymie tłumy wiernych kibiców. W końcu częścią ich pracy jest także bycie ambasadorem swojego klubu.
Czeka was bardzo napięty terminarz pełen działań promujących Liverpool FC, a także klubową fundację. Jak zrównoważycie te zadania z przygotowywaniem się do przyszłego sezonu?
Mam naprawdę dobre relacje z ludźmi zajmującymi się ekonomiczną stroną Liverpoolu. Rozumieją moje założenia: priorytetem jest trening i ciężka praca. Musimy upewnić się, że już od pierwszego meczu w sezonie będziemy w najwyższej możliwej formie, to teraz najważniejsze. Wszystkie wydarzenia, w których weźmiemy udział są temu podporządkowane. Jeśli chodzi o planowanie i organizację tournée to wszystko zostało perfekcyjnie przygotowane – Billy Hogan i jego zespół wykonali kawał dobrej roboty doskonale wpasowując eventy w futbol. Ja, jako menedżer, gracze i cały sztab rozumiemy odpowiedzialność, jaka stoi za jedną z największych piłkarskich instytucji na świecie. Jesteśmy bardzo szczęśliwi z tego, że udźwignęli powierzone im zadanie.
Co chcielibyście wynieść z trzech meczów, jakie odbędziecie podczas wyprawy do Azji i Australii?
Przede wszystkim poprawić naszą kondycję. Zawodnicy w sobotę rozegrali po 45 minut przeciwko Preston, następnym krokiem będzie zwiększenie tego czasu do 60, 75, a w kilku przypadkach 90 minut. Oznacza to, że będziemy w lepszej pozycji niż zeszłego lata. Wtedy gracze zetknęli się z czymś zupełnie dla nich nowym, przygotowania przedsezonowe stały się dla nich bazą do innego stylu gry. Teraz będziemy starali się ją rozbudować. Jest dla mnie bardzo ważne, by posiadać zawodników mogących taktycznie uczestniczyć w grze, kiedy w trakcie meczu będę musiał zmienić podejście zespołu. Podczas tournée zyskujemy okazję do przećwiczenia różnych wariantów. Oczekujemy tego tak bardzo, jak wypracowania dobrej kondycji.
Czy jest coś z zeszłorocznej wyprawy do Ameryki, co tym razem chciałbyś zmienić?
Nie sądzę. Odbyliśmy wtedy fantastyczną podróż. Naprawdę spodobała mi się nasza baza w Bostonie, jak i sama wyprawa. Wspaniale było dotknąć pasji tamtejszych kibiców, a i treningi były bardzo owocne. Jedyną niedogodnością stały się przyjazdy naszej kadry w małych grupach. Najpierw przybyli ci najmłodsi, a potem zawodnicy wracający z Euro 2012. Myślę, że to jedyne, na co mogłem narzekać. Tym razem nasz skład pracuje razem już od pierwszego dnia, co jest bardzo korzystne. Nasze nowe nabytki wniosły swój wkład w drużynę, a kilku chłopaków dołączy do nas podczas tournée. To bardzo gorączkowy okres, ciągle jesteśmy czymś zajęci, ale już nie mogę się go doczekać.
Komentarze (0)