Mignolet: Wciąż pamiętam tę bramkę
Simon Mignolet nie może doczekać się udziału w benefisie Stevena Gerrarda. Oby tylko zapomniał o swoim pierwszym kontrowersyjnym starciu na oczach the Kop we wrześniu przed trzema laty...
Belg wpuścił wtedy gola, którego mozna uznać za kuriozum. Michael Turner wykonując rzut wolny, nie opanował piłki, co bezbłędnie wykorzystał Dirk Kuyt, po przechwycie i podaniu od Fernando Torresa.
Mignolet, przygotowujący się obecnie do meczu z Tajlandią zamykającego tegoroczne tournée Liverpoolu, nie chciałby zaliczyć podobnej wpadki, kiedy wybiegnie na Anfield z Liverbirdem na piersi.
– Benefis Stevena będzie moim debiutem na własnym boisku. Ale najpierw trzeba skupić się na potyczce z Tajlandczykami.
Mignolet zamienił Wearside na Merseyside w ubiegłym miesiącu. Wystąpił we wszystkich dotychczasowych spotkaniach the Reds w okresie przygotowawczym. Uczestnik tournée po Azji i Australii przyznał, że jest zachwycony miejscowymi kibicami, a wspólny wyjazd pozwolił mu lepiej poznać kolegów z drużyny, którzy nieustannie troszczą się o jego komfort w początkach gry dla Liverpoolu.
– Doping, z jakim się spotykamy, jest niesamowity, zaskoczył mnie bardzo pozytywnie. Liczę na powtórkę z dwóch poprzednich spotkań w nadchodzącym meczu.
– Cieszymy się każdą chwilą spędzoną tutaj, trenujemy w pocie czoła i poprawiamy naszą sprawność. Po to tu jesteśmy. Musimy upewnić się, że dopięliśmy wszystko na ostatni guzik przed nadchodzącą ważną kampanią.
– Nasz wyjazd pozwala mi spędzić trochę więcej czasu z chłopakami z drużyny, co bardzo mnie cieszy – powiedział. Najdłużej przebywać musi oczywiście z dwoma innymi bramkarzami, Bradem Jonesem i Dannym Wardem, jak również z trenerem Johnem Achterbergiem. Zapewnia, że ich kwartet tworzy zgraną ekipę.
– Często dyskutujemy, zazwyczaj po angielsku. To bardzo ważne, żeby pracować ze sobą, a nie na własny rachunek. Wysiłek zespołowy zaprocentuje bardziej.
Komentarze (2)
to chyba ta bramka ; )