Aspas: Wiem, co mam robić
Iago Aspas przyznał, że z tak solidnym przygotowaniem do sezonu, jak w Liverpoolu, wcześniej się nie spotykał. Zdaje sobie jednak sprawę, że ciężka praca zaprocentuje w przyszłości.
Hiszpański napastnik zasilił szeregi the Reds jako jeden z czterech letnich transferów, przybywając do nas z Celty Vigo w zeszłym miesiącu. Zdobył już trzy bramki w nowych barwach.
W Liverpoolu uczestniczył w podwójnych sesjach treningowych, co było dla niego zaskoczeniem i kosztowało Iago naprawdę dużo wysiłku: – W Hiszpanii początek okresu przygotowawczego jest inny, lżejszy, ale wszystko zależy od specyfiki danej ligi. W Anglii jest więcej biegania.
– Sporo pracujemy też z piłką i w tej materii wygląda to podobnie też w mojej ojczyźnie.
– Codziennie ciężko haruję, żeby zasłużyć na miejsce w wyjściowej jedenastce. Muszę dawać z siebie wszystko, aby być pewnym, że utrzymam swoją pozycję.
Aspas nie jest jedynym nowym Hiszpanem w Liverpoolu, bowiem z Sevilli przybył do nas jeszcze Luis Alberto. Pod swoje opiekuńcze skrzydła wziął ich José Enrique, mając za zadanie wdrożyć nowicjuszy w lokalny futbolowy światek.
– Luis i ja trzymamy się razem, wszędzie chodzimy we dwójkę. Czujemy się tu dobrze dzięki temu, że trener mówi całkiem nieźle po hiszpańsku. A najbardziej troszczy się o nas José Enrique, pomaga nam we wszystkim – kupnie domu, samochodu, czy chociażby tłumaczeniu poleceń na trenigach.
Aspas występuje w Liverpoolu z numerem 9 na plecach, wcześniej noszonym przez takie legendy jak Ian Rush, Ian St. John i Robbie Fowler. Jednak według niego to nie cyferka na plecach sprawia, że ciąży na nim wielka odpowiedzialność, ale Liverbird na piersi.
– W Hiszpanii nie przywiązuje się aż takiej wagi do numeru na koszulce. Teraz muszę po prostu pamiętać, że mam za zadanie zwrócić z nawiązką to, co klub za mnie zapłacił – powiedział.
– Czekam na mój pierwszy mecz na Anfield, żeby przeżyć na własnej skórze wszystko to, o czym tylko słyszałem.
Komentarze (4)
b. sie ciesze ze gra dla nas