Borrell: Jestem dumny z chłopaków
W poprzednim tygodniu, drużyna Liverpoolu U-13 odbyła podróż na drugi koniec świata, aby wziąć udział w turnieju rozgrywanym w Japonii. Rodolfo Borrell opowiada nam o niezapomnianej podróży do Kraju Kwitnącej Wiśni.
Jedna z najbardziej rozpoznawalnych twarzy klubu w Kirkby Academy, Rodolfo, jest zaangażowany w rozwój młodych zawodników Liverpoolu od 2009 roku.
W jego pierwszej kolumnie w tym sezonie, Hiszpan entuzjastycznie opowiada o wyprawie do Tokyo oraz jak bardzo będzie pracował aby takie wojaże stawały się co raz częstsze.
– W zeszłym tygodniu, młodzi Liverpoolczycy mieli fantastyczną okazję brać udział w turnieju U-13 w Japonii. W momencie, gdy dowiedziałem się o tym turnieju, wiedziałem, że to będzie świetna okazja dla moich podopiecznych – mówi Rodolfo.
– Drużyna, którą zebraliśmy była mieszanką graczy U-12 oraz U-13. Naszym priorytetem było dać im możliwość poznania innych kultur i zmierzenia się z różnymi stylami w futbolu.
– Turniej został zorganizowany po tym jak Barcelona zakontraktowała młodego, japońskiego chłopaka z drużyny U-13. To było wielkie wydarzenie w Japonii. Zadecydowali zorganizować turniej, w którym udział wezmą wszystkie najlepsze drużyny U-13 klubów z japońskiej ekstraklasy, plus kilka drużyny z całego świata.
– Zawody nazwano „1st World Challenge”. Dowiedziałem się o nich od dyrektora piłki nożnej z Barcelony, który zapytał się czy nie byłbym zainteresowany w udziale w tym wydarzeniu. Razem z dyrektorem naszej akademii, Frankiem McParlandem, szybko podjęliśmy decyzję.
– Mówiąc krótko, nasi chłopcy byli świetni w Japonii. Nie mówię czegoś, jeśli na prawdę tak nie uważam i mogę wam szczerze powiedzieć, że postawa naszych młodych zawodników był imponująca.
– Graliśmy w bardzo trudnych warunkach. Temperatury sięgały 30 stopni celsjusza, a wilgotność powietrza oscylowała w granicach 60-70 procent, co stwarza wielkie trudności w grze, zwłaszcza dla młodych chłopaków, którzy przylecieli z Anglii.
– Japończycy, Hiszpanie i inne drużyny były przyzwyczajone do tych upałów. Dla naszych chłopców to było duże wyzwanie.
– Nie mieliśmy jednak żadnych problemów. Przez pierwsze dwa dni, paru naszych zawodników tęskniło za domem, ale rozwiązaliśmy ten problem umożliwiając im rozmowy z rodzicami przez telefon tak często, jak było to możliwe.
– Laury należą się również Janowi Pizzey, sekretarzowi akademii, oraz Ianowi Barigganowi – kierownikowi działu rekrutacji lokalnej. Bardzo nam pomogli. Co do chłopaków, to trzeba podkreślić, że cały czas się wspierali.
– To dla nas duże doświadczenie, nie tylko z piłkarskiego punktu widzenia, ale również z indywidualnego. Gdy ja grałem w młodzieżówce U-13, byłoby niemożliwe wylecieć do Japonii i zagrać tam w turnieju piłki nożnej.
– W przeszłości, gdy byłem jeszcze w FC Barcelonie, klub starał się aby drużyny każdego szczebla wiekowego podróżowały nieustannie, po całym świecie. Przyjąłem sobie to jako jeden z celów tutaj, w Liverpoolu. Mam za sobą poparcie Franka McParlanda oraz mojego asystenta Phila Roscoe, no i przede wszystkimi, Brendana Rodgersa.
– Wszyscy z wyżej wymienionych spoglądają na tą podróże pozytywnie. Bardzo się staram aby z tych wizyt młodzi zawodnicy mogli wyciągnąć jak najwięcej, zwłaszcza ci najmłodsi.
– Dlaczego tak? Sekcje U-21 oraz U-18 zdobywają bardzo dużo doświadczenia z tych wypraw, ale właśnie Ci najmłodsi rozwijają się najszybciej przy takich wydarzeniach.
– Trener drużyny U-13 niestety nie mógł do nas dołączyć. Zastąpił go Dave Rowe, który jest jego asystentem. Stephen Torpey również był obecny – to dobry, młody trener drużyny U-11, który chce rozwijać swoje umiejętności. Stephen znał wszystkich chłopaków, ponieważ pracował z większością z nich w poprzednim sezonie, gdy grali jeszcze w U-11.
– W Tokyo i okolicach mieszka około 27 milionów ludzi, więc możecie sobie wyobrazić jak ogromne jest to miejsce. Droga z hotelu do kompleksu turniejowego zajmowała nam 1,5 godziny, co znaczy, że spędzaliśmy w podróży około 3 godzin dziennie.
– Ponad to, nasze mecze były rozgrywane we wczesnych godzinach porannych i nie było czasu aby wrócić do bazy po pierwszej grze, więc musieliśmy czekać przez długi czas na drugi mecz. W sumie, codziennie, nie było nas przez około 10 godzin – 2 godziny gry oraz 8 godzin podróży i czekania.
– Musieliśmy wiedzieć jak kierować chłopakami, zajmować ich i opiekować się nimi. Będę szczery – to było wyczerpujące! Wszystko jednak było robione z myślą i korzyścią dla naszych zawodników, więc było tego warte.
– Byłem zachwycony naszym futbolem. Nie spodziewałem się, że zagramy tak dobrze biorąc pod uwagę panujące warunki atmosferyczne i wszystko inne o czym już wspominałem. Chłopcy grali dwa razy dziennie, cztery dni pod rząd – w sumie rozegrali osiem spotkań.
– Przebyli ciężką drogę do finału, wygrywając wszystkie siedem meczów. Najważniejszą sprawą nie było jednak zwycięstwo, ale oglądanie stylu w jakim pokonywali swoich rywali, sposobu w jaki chcieli to robić.
– Naszą grę rozpoczynali od defensywy, trzymając odpowiedni poziom dyscypliny, koncentracji i regularności. Mieli przewagę w posiadaniu piłki i poruszali się z nią w sposób w jaki chcieli.
– To było fantastyczne, że grając tak jak chcieli, wygrywali mecze. Z drugiej strony, nawet jeśliby nie wygrywali, najważniejszy był styl w jakim rozgrywali piłkę – a robili to wyśmienicie.
– W finale przegraliśmy z Barceloną. To było miłe uczucie spotkać paru starych przyjaciół, ale jak już wspomniałem, jestem tu od 4 lat i moje miejsce jest przy Liverpoolu. Nie denerwuję się grając przeciwko mojej starej drużynie, czy przeciwko drużynom pokroju Realu Madryt. Staram się po prostu chronić interesy naszego klubu.
– Jednym z głównych założeń naszych podróży, jest umożliwienie chłopakom poznania kultur istniejących na całym świecie. Kultur, których styl życia i mentalność są zupełnie inne od naszej.
– Przylecieliśmy do Tokio bardzo zmęczeni po 20 godzinach podróży i zdecydowaliśmy, że zobaczymy parę ciekawych miejsc, takich jak na przykład Shibuya. Chcieliśmy się jak najszybciej przystosować do nowych warunków i strefy czasowej, wytrzymując do późnych godzin wieczornych.
– Drugiego dnia po oficjalnym otwarciu zawodów, zapytaliśmy organizatorów czy możemy zobaczyć coś ciekawego w Japonii. Wybraliśmy się zatem do Pałacu Cesarskiego. Mogliśmy zobaczyć tylko ogrody, gdyż Rodzina Cesarska nadal w nim mieszka. Później zwiedzaliśmy Senso-Ji – jedną z najbardziej znanych świątyń w Japonii.
– Podsumowując, to była wspaniała wycieczka. Na początku, ważne było jednak aby wziąć pod uwagę parę spraw organizacyjnych – wiek naszych chłopaków, długość podróży oraz naszą załogę.
– Ian Barrigan oraz Jan Pizzey znają większość rodzin naszych młodych zawodników. To oni wszystko skoordynowali. Neil Davies również do nas dołączył w roli fizjoterapeuty i trzeba powiedzieć, że jego wkład w podróż był ogromny.
– Kolejną sprawą był wybór odpowiednich ludzi, profesjonalistów mających doświadczenie z grupą młody zawodników. Patrząc na to wszystko z dzisiejszej perspektywy, muszę powiedzieć, że wszyscy spisali się fantastycznie. Dostaliśmy wiele e-maili od rodzin naszych chłopaków z podziękowaniami.
– Otrzymaliśmy również emaila od organizatorów turnieju, którzy pogratulowali nam występów oraz zachowanie naszych chłopaków podczas zawodów.
– W przyszłości będę chciał co raz bardziej angażować się w tego rodzaju wydarzenia. Są one niezmiernie istotne z kilku ważnych powodów – rozwoju piłkarskiego, drużynowego i emocjonalnego naszych chłopaków.
Komentarze (3)