Trzy kropki: Mecz z Southampton
Sobota nie była udanym dniem dla fanów the Reds, gdyż ich ulubieńcy ponieśli pierwszą porażkę w tym sezonie, z Southampton na Anfield. Co więc wymaga poprawy w układance Rodgersa? O tym przeczytacie w najnowszym wydaniu „Trzech kropek”.
O ogólnym przebiegu meczu… (Hansav)
Być może taka wpadka była potrzebna, żeby przebić ten balon oczekiwań, który powoli, ale systematycznie był pompowany przez część dziennikarzy i kibiców, zwłaszcza po pierwszych trzech zwycięstwach. Porażka w tak złym stylu przypomina wszystkim, że Liverpool walczy w tym sezonie o czwarte miejsce w ligowej tabeli, nie o mistrzostwo kraju. Zbyt wiele dziur pozostało do załatania na drodze do sukcesu i ważne, by przy okazji nie wylądować w rowie. Elementy składowe sobotniego występu były obecne już we wcześniejszych spotkaniach, nie sposób było ich nie dostrzec, teraz jednak kontuzje sprawiły, że zniknęły wcześniejsze pozytywy. W żadnym z poprzednich meczów ligowych Liverpool nie stwarzał sobie zbyt wielu okazji bramkowych, zaś ze Świętymi ta impotencja osiągnęła szczyt. Na murawę nie wybiegła drużyna, lecz 11 piłkarzy. Rozczarowała gra defensywna, ratująca zespół w poprzednich meczach, the Reds grali nerwowo i często popełniali szkolne błędy. Nie potrafili utrzymać się dłużej przy piłce, o efektywnym jej wyprowadzeniu z własnej połowy nie mówiąc. Kibice będą chcieli jak najszybciej wymazać to spotkanie z pamięci, jednak menedżer i piłkarze nie mogą sobie na to pozwolić. Czeka ich jeszcze dużo ciężkiej pracy.
O eksperymentach w defensywie… (Gall)
Byłem bardzo zaskoczony, kiedy zobaczyłem aż czterech stoperów. Myślałem jednak, że skoro gramy takim ustawieniem musiało się coś poważnego stać. Miałem także nadzieję, że uda nam się zagrać mimo wszystko dobrze w ofensywie i niestety pomyliłem się. Szczerze mówiąc wolałbym do końca sezonu oglądać tylko dwóch stoperów na boisku, no ewentualnie Kolo na prawej obronie, bo co by nie mówić… Zagrażał najbardziej rywalom.
O braku pomysłu na grę w ataku… (Navi)
Podczas starcia Ashleya Williamsa z Philippe Coutinho zachowałem się pewnie jak każdy kibic Liverpoolu – na długo wstrzymałem oddech. Nasz młody Brazylijczyk, jak do tej pory, umiejętnie rozprowadzał ataki drużyny, a dzięki swoim nietuzinkowym podaniom gra the Reds pod bramką przeciwnika wyglądała o niebo lepiej. W spotkaniu przeciwko Southampton odczuliśmy brak naszej „dziesiątki”. Drużynie brakowało zawodnika, który połączyłby linię pomocy z linią ataku – Aspas po raz kolejny udowodnił, że nie nadaje się do tej roli. Na szczęście w odpowiednim momencie wraca nasz najlepszy strzelec z ubiegłego roku. Miejmy nadzieję, że zacznie sezon z najwyższego biegu, a Rodgers tym razem skutecznie załata dziurę powstałą z powodu kontuzji Coutinho.
O tym, co wymaga zdecydowanej poprawy… (Hansav)
Okazuje się, że wystarczy wykluczenie ze składu Glena Johnsona oraz Philippe Coutinho i już nikt do końca nie wie, jaka jest jego rola na boisku i co powinien robić. Brendan Rodgers powinien koniecznie poukładać ten zespół taktycznie. Chyba największym mankamentem w sobotę był brak połączenia między obroną i atakiem. Napastnicy Southampton chętnie wykorzystywali niezdecydowanie bramkarza i obrońców niewiedzących jak wyprowadzić piłkę. Lucas i Gerrard w najmniejszym stopniu nie pomagali w budowaniu akcji, boczni obrońcy, ponieważ nimi nominalnie nie są, mało angażowali się w grę ofensywną. Brakowało jakiegokolwiek przemyślanego planu B. Z przodu gra była zbyt samolubna, Moses, Sturridge czy Aspas najczęściej kończyli swoje akcje utratą piłki, zamiast ją podać, gdy sytuacja wykluczała już strzelenie bramki (vide niekończące się dryblingi Nigeryjczyka). Brakowało prawdziwego lidera na boisku, kogoś, kto by kolegów zainspirował i zmotywował, pobudził ich do gry zespołowej. O stałych fragmentach gry po obu stronach boiska nawet szkoda wspominać. Trzeba dawać z siebie 100% w każdym meczu, w sobotę nie było to nawet 25.
O zbliżającym się starciu z United… (Gall)
Ostatnio, gdy zadano mi to pytanie, wygraliśmy 1:0, także mam nadzieję, że teraz też przyniosę szczęście. My musimy się odkuć po porażce u siebie, oni będą chcieli zapomnieć o derbach Manchesteru. Liczę na występ Suáreza oraz znacznie lepszą grę niż w poprzednim starciu. No i trzeba sobie powiedzieć szczerze, nie będzie nic lepszego niż kolejne zwycięstwo nad United w tak krótkim odcinku czasu.
Komentarze (3)
No i jak w poprzednim sezonie jeśli The Reds nie strzelą szybko(przynajmniej w pierwszej połowie) bramki to dalsza gra jest najczęściej drogą przez mękę.