Kenny: Nie zapomnę mojego powrotu
Legendarny piłkarz the Reds, Kenny Dalglish, wspomina szczególny moment w swojej karierze, kiedy to wrócił na ławkę trenerską Liverpoolu po dwudziestu latach. Jego pierwszym meczem po powrocie było spotkanie na Old Trafford z Manchesterem United w ramach trzeciej rundy Pucharu Anglii.
Trzykrotny zdobywca Pucharu Europy mówi, że nigdy nie zapomni przyjęcia, które otrzymał od fanów tamtego dnia.
– W 2011 roku dostałem od właścicieli propozycję objęcia stanowiska menedżera Liverpoolu. Nigdy w życiu nie pomyślałbym sobie, że dostanę jeszcze szansę poprowadzenia the Reds – powiedział Dalglish.
– Moim pierwszym meczem po powrocie okazało się być spotkanie na Old Trafford z Manchesterem w FA Cup. Fani Liverpoolu dali mi wtedy wspaniałe powitanie.
– Na nieszczęście dla mnie, musiałem objąć stanowisko po innym trenerze.
– Naprawdę podziwiam Roya Hodgsona i było mi bardzo przykro, że nie wyszło mu z Liverpoolem. Każdy miał nadzieję, że sobie poradzi.
– Kiedy zostałem poproszony o powrót, nie zastanawiałem się ani chwili. Opuściłem the Reds w środku sezonu 1989, więc można powiedzieć, że dostałem szansę „dokończenia” tamtej kampanii.
Wyjątkowe relacje Króla Kenny’ego z kibicami były szczególnie widoczne podczas nadchodzącego spotkania z Manchesterem United.
– Zawsze miałem dobry kontakt z kibicami Liverpoolu.
– Zawsze starałem się dawać im od siebie to, co najlepsze jako zawodnik i menedżer.
– Spełniamy marzenia kibiców, grając dla klubu lub kierując go. Musimy ich szanować.
– Cały czas musimy upewniać się, że nikt nie wykorzystuje ich poparcia dla własnych korzyści. Nigdy nie robiłem tego jako zawodnik ani jako trener. Mam specjalne miejsce w sercu fanów i z wzajemnością.
– Jednym z wydarzeń, które najbardziej wyróżnia się w mojej pamięci, jest mecz z Manchesterem United na Anfield w marcu 2011 roku kilka dni po moich sześćdziesiątych urodzinach. Wygraliśmy tamto spotkanie 3:1.
– Fani śpiewali „Wszystkiego najlepszego” gdy prowadziliśmy 3:0. Fergie powiedział mi po meczu: „Nie wiedziałem, że masz dzisiaj urodziny”. Odpowiedziałem mu: „Bo nie mam!”.
Tymczasem Dalglish twierdzi, że historia nie powinna obciążać osób związanych z the Reds, lecz mobilizować ich do dawania z siebie wszystkiego.
Dalglish zastąpił bohatera the Kop, Kevina Keegana w 1977 roku i można powiedzieć, że był to początek jego wielkiej kariery piłkarskiej.
W nowej książce na temat swojego życia i kariery, Król Kenny mówi, że zawodnicy nie powinni czuć żadnej dodatkowej presji z faktu noszenia na sobie słynnej koszulki.
– Kiedy dołączyłem do the Reds i otrzymałem słynną siódemkę od Kevina, on powiedział – Tak, to jest specjalny numer na Anfield, miał go również Ian Callaghan. Żadna koszulka w Liverpoolu nie może być jednak pętlą na szyi u zawodnika. Dla piłkarzy to powinien być zaszczyt, by ją nosić.
– Numer ten w Liverpoolu nie jest cięższy niż wszystkie inne. Siódemka jest Twoja – Rób to, co najlepiej potrafisz, bądź sobą. Numer ten będzie żyć wiecznie.
Słowa Paisleya okazały się prorocze
Kenny Dalglish zastrzegł sobie szczególną pochwałę od Boba Paisleya i jego wpływ na dublet w sezonie 1985/1986.
W swoim pierwszym sezonie na stanowisku gracza – menedżera, Król poprowadził the Reds do tytułu Premier League i FA Cup.
Kenny powiedział jednak, że nie zrobiłby tego, gdyby nie słowa Paisleya.
– 1986 rok był przełomowym momentem dla Liverpoolu – Pokonaliśmy wtedy Everton w finale FA Cup na Wembley, a także po raz pierwszy w historii klubu zdobyliśmy Puchar Anglii i mistrzostwo.
– Oczywiście nigdy nie zapomnę tego finału – Był on szczególnie wyjątkowy, ponieważ Bob oglądał ten mecz na żywo i mógł cieszyć się razem z nami.
– Bob był w stanie zrobić dla mnie wszystko, dlatego czułem się bardzo szczęśliwy, że mogłem mieć go w pobliżu, kiedy zaproponowano mi objęcie stanowiska menedżera w 1985 roku.
– Rozmawiał z zawodnikami i dawał im rady. To było dla mnie bardzo ważne.
Komentarze (5)
Niech żyje Król !
Masakra jakaś.