Fergie Time
Kiedy sir Alex odchodził na zasłużoną emeryturę pomyślałem, że w gruncie rzeczy będzie mi go brakowało. Ponadto uświadomiłem sobie, że nigdy już nie spełni się moje kibicowskie marzenie – bycia świadkiem strącenia United – z Fergusonem u steru – z tej „pieprzonej grzędy”. Szanuję go jako menadżera, kocham nienawidzić jako człowieka i ostatnie cytaty z biografii tylko utrwaliły te uczucia.
Książka ta, wydana pod jakże oryginalnym tytułem: „My Autobiography” według przekazów medialnych nie szczędzi gorzkich słów pod adresem Beníteza, a ponadto wrzuca kamyk do ogródka Stevena Gerrarda. Wielka szkoda, że szkoleniowiec tego kalibru wybrał najbardziej prymitywną formę promocji opowieści swojego życia.
Pamiętam konferencję Beníteza, w której przytoczył słynne „fakty” w postaci serii oskarżeń pod adresem Fergusona i FA. Do dzisiaj uważam, że Rafa ośmieszył się przez tę wypowiedź. Autorytet menadżera Manchesteru United wśród sędziów i władz jest znany, jednak wygłaszanie spiskowych teorii dziejów, nie było zbyt poważne. Ale umówmy się: odpowiadanie na nie po latach, wskazując przy okazji na wyższość Mourinho jest tak infantylne, że zastanawiam się czy przypadkiem w wyniku jakiegoś nieszczęśliwego eksperymentu nie uwięziono małego chłopca w ciele starszego pana.
Poza tym sir Alex nie omieszkał napomknąć o własnej wielkości. „To ja osiągałem sukcesy. Benítez pragnął trofeów i jednocześnie chciał ze mną walczyć. To nie było zbyt mądre”. Przytoczony cytat z jednej strony pasuje charakterologicznie do Fergusona, a z drugiej tworzy wrażenie wystąpienia u niego kompleksu Boga. W sezonie 2008/2009 był lepszy, dysponował także lepszą ekipą piłkarzy. Nie każdy musi być Dalglishem, ale za dużo w tym wszystkim narcyzmu, a za mało klasy. A może to po prostu bezkompromisowość w stylu Shanksa, a ja na to wszystko patrzę w wyjątkowo subiektywny sposób. Może.
Ocena sytuacji kadrowej Liverpoolu i jego polityki transferowej za kadencji Króla jest w miarę obiektywna. Może wymiana ośmiu graczy w tamtym czasie to byłaby przesada, ale trudno polemizować ze sportową rzeczywistością, więc nie będę jej zaklinał. Stewart Downing nie należał do najodważniejszych piłkarzy? Zgoda. Zabrakło kluczowych inwestycji? Racja. Anfield wymaga rozbudowy? Klub robi wszystko, co w jego mocy, żeby spełnić Pana oczekiwania.
Jednak ciężko nie odnieść wrażenia, że podważanie klasy Stevena to festiwal hipokryzji i absurdu. Zresztą porównanie Scholesa, Lamparda i Gerrarda również nie ma większego sensu. Wszyscy trzej są lub byli świetnymi piłkarzami. Każdy z nich jednak wyróżnił się odmiennym stylem gry. Niestety powyższy komentarz charakteryzuje się głębią na poziomie scenariusza do slapstickowej komedii.
Sir Alex Ferguson to wielki menadżer, jeden z większych w historii futbolu. Kieruję wyrazy uznania zarówno za osiągnięcia sportowe, jak i utrzymywanie przez 26 lat w First Division oraz Premier League optymalnego poziomu pH w ustach. Jednakże nadszedł czas na pogodzenie się z końcem personalnej wojny. „Fergie Time”, choć znowu odciska swoje piętno na naszych emocjach, dobiega końca. Tym samym to najlepszy moment, żeby spuścić z tonu i zachować klasę. Przy okazji – Liverpool jest obecnie wyżej w tabeli Panie Aleksie – i to jest fakt!
Komentarze (5)