Lawro: Glen i José kluczowi dla 3-5-2
Jeśli Brendan Rodgers nadal będzie stawiał na trzyosobową obronę, musi jak najszybciej skorzystać z usług Glena Johnsona i José Enrique. W formacji 3-5-2, którą północnoirlandzki menedżer stosuje w ostatnich ligowych kolejkach nie ma nic złego, jednak w tym systemie jesteś tak dobrze, jak twoi cofnięci skrzydłowi. Nie sądzę, by ktokolwiek inny niż Johnson i José Enrique byłby w stanie właściwie pełnić tę rolę.
Najbardziej dostrzegalnym wnioskiem po sobotniej wyprawie na Emirates było to, że Liverpool został pokonany przez lepszy zespół, zauważył to nawet sam Rodgers.
To starcie okazało się ciężkie dla Jona Flanagana, który został włączony do składu w ostatniej chwili. Uważam, ze Aly Cissokho nie jest najlepszym wyborem na analogiczną pozycję po lewej stronie, ponieważ jest na to za słaby technicznie.
Boczni obrońcy Arsenalu grali lepiej od nich i to oni przesądzili o losach meczu. W formacji 3-5-2 znajdują się przy piłce częściej niż ktokolwiek inny, pełnią także rolę odciążającą innych zawodników.
Ich niepowodzenie rzutowało na grę całego zespołu. Pomoc Liverpoolu nie grała najlepiej, ale zarówno Steven Gerrard, jak i Lucas Leiva nie mieli wiele kontaktu z piłką, przez co Luis Suárez i Daniel Sturrridge nie mogli się odnaleźć.
Porażka z Arsenalem to nie wstyd. Ludzie mówią, że Kanonierzy nie są w stanie wygrać ligi, ale mam inne zdanie. Uważam tak, bo spędzają mnóstwo czasu na połowie przeciwnika, doszczętnie go przygważdżając. Jedyną słabością londyńczyków jest ich obrona, lecz trzeba przyznać, że przychodzi im ona o wiele łatwiej, kiedy rozgrywają piłkę kilkadziesiąt metrów od własnej bramki.
Nie martwię się o brak czystych kont w zespole Liverpoolu. Spójrzmy na Tottenham – ich golkiper jest pokonywany znacznie rzadziej, ale z drugiej strony nie zdobywają wiele bramek. Wprawdzie skuteczna defensywa jest podstawą dobrego zespołu, jednak to strzelanie goli wygrywa mecze.
A kiedy dysponujesz takimi zawodnikami jak Suárez i Sturridge, którzy potrafią umieszczać piłkę w siatce, kiedy tylko przyjdzie im na to ochota, nie musisz się o to obawiać. Najkrócej ujmując: dwójka napastników the Reds jest lepsza niż nasza trójka obrońców. W istocie są lepsi od defensywnych linii większości drużyn w lidze.
Bez względu na to, jak dobrym klubem się jest, adaptacja do nowego systemu musi nieco potrwać.
Zastanawiam się, czy Liverpool nadal będzie korzystał z obecnego ustawienia, gdy przyjdzie mu stawać przeciwko najlepszym zespołom Premier League. Przy grze z drużynami spoza czołowej siódemki spisuje się znakomicie, jednak w powyższym wypadku potrzebuje udoskonalenia. Ponadto wymaga dostępności kluczowych zawodników.
Pomyśleć, że gdybyśmy zdobyli na Emirates choć punkt, rozmawialibyśmy teraz o wspaniałym początku sezonu. Po dziesięciu meczach znajdujemy się na bardzo dobrej pozycji. Za kolejnych dziesięć spotkań będziemy rozpatrywać potencjalne zakończenie ligowej kampanii.
Żaden gracz Liverpoolu nie cierpi na długoterminową kontuzję, ale zespół ciągle nękają drobne urazy na istotnych pozycjach.
Z jakimkolwiek klubem przyszłoby mu się mierzyć, Rodgers będzie się starał wystawić Suáreza i Sturridge’a tak często, jak to będzie możliwe. To właśni oni odpowiadają za największe zamieszanie pod bramką przeciwnika.
Liverpool może bez wątpienia grać na różne sposoby, ale chciałbym, żeby ofensywny duet SAS był zawsze w nim obecny.
Mark Lawrenson
Komentarze (2)