Daniel: Torres pomógł mi w wyborze
Drugi w klasyfikacji strzelców Premier League Daniel Sturridge w obszernym wywiadzie opowiada, jak jego były kolega z drużyny, Fernando Torres, przekonał Anglika do przejścia na Anfield.
Przyjdzie jeszcze dzisiaj taki moment, kiedy autobus Liverpoolu będzie podjeżdżał pod stadion Cardiff, a Daniel Sturridge odetnie się całkowicie od reszty świata.
Wszystkie głosy ucichną, przed napastnikiem pojawi się jego telefon, a Sturridge skupi całą swoją uwagę, na małym ekranie tuż przed nim. Jeśli według ciebie jest to brak manier, pomyśl jeszcze raz. To dopiero początek przedmeczowego zwyczaju reprezentanta Anglii, która ma wprowadzić go w odpowiedni nastrój.
Na wspomnianym telefonie Sturridge’a znajduje się między innymi kompilacja 28 bramek, które snajper zdobył podczas swojego pobytu w Liverpoolu. Analizuje je bez przerwy, wyobraża sobie jak jego kolejna bramka będzie wyglądać. Jak widać, praca ta przynosi efekty.
– Oglądam swoje bramki, aby wejść w odpowiedni nastrój przed meczem, pomaga mi to wyobrazić sobie, jak chciałbym aby potoczył się następny mecz – tłumaczy Sturridge. – Wraz z upływem czasu, na moim telefonie pojawia się co raz więcej materiału, to dobry znak.
– To samo będę robił przed meczem z Cardiff. Film trwa aktualnie około 15 – 20 minut, tyle zazwyczaj trwa podróż autobusem z hotelu na stadion. Ciągle czuję to samo, kiedy oglądam swoje bramki.
– Kiedy już podjedziemy na stadion, będę tańczył i żartował w szatni. Wielu zawodników jest przed meczem bardzo poważnych, niektórzy wręcz przeciwnie. Dzieje się tak mniej więcej na 10 minut przed rozpoczęciem meczu, potem nie ma już czasu na żarty.
To tylko mała część tego, jak wygląda praca młodego mężczyzny, dla którego następne miesiące mogą być najważniejszymi w życiu. Sturridge jest aktualnie postrzegany jako główny napastnik reprezentacji Anglii, oczekiwania wobec niego będą więc rosły z każdym dniem zbliżającym nas do rozpoczęcia Mistrzostw Świata. Zanim jednak poleci on do Brazylii, Anglik może pomóc Liverpoolowi osiągnąć coś niesamowitego.
Liverpoolczycy może nie są faworytem, jednak bez cienia wątpliwości są w samym środku walki o mistrzostwo Anglii, a Sturridge miał ogromny wpływ na pozycję, zajmowaną obecnie przez The Reds.
Na początku, wiele osób miało wątpliwości, czy Sturridge, znany z tego, że nie pracuje się z nim łatwo, będzie dobrym wzmocnieniem dla drużyny Rodgersa. Dzisiaj fani Liverpoolu nie mogą sobie wyobrazić składu ich ukochanej drużyny bez 24-latka.
Zanim jednak Sturridge powędrował na Anfield, rozmawiał z pewnym napastnikiem, który na swoim koncie miał imponującą liczbę strzelonych bramek w czerwonej koszulce. Romans Fernando Torresa z Liverpoolem zakończył się w styczniu 2011 roku, kiedy za 50 milionów funtów dołączył on do Chelsea, mimo tego El Niño pomógł Anglikowi w podjęciu decyzji o transferze.
– Zawsze wypowiadał się bardzo dobrze na temat Liverpoolu – powiedział Sturridge.
– Kiedy byliśmy razem w Chelsea, zwykł mówić „Liverpool jest niesamowity” i to nie był tylko on – Yossi Benayoun również tak twierdził. Obydwaj mówili: „To najlepszy klub w jakim przyszło mi grać”.
– Mówili, że fani są wspaniali i zawsze będą cię wspierać, w tamtym momencie swojego życia, właśnie czegoś takiego potrzebowałem.
– Aby grać na odpowiednim poziomie, muszę czuć się komfortowo, tak więc decyzja aby dołączyć do Liverpoolu była dość łatwa do podjęcia. Mój ojciec, mój wujek i ja, wszyscy byliśmy zgodni – to jest najlepszy klub do którego mogę się udać.
– Kiedy Liverpool zgłosił się po mnie, była to jedna z tych sytuacji kiedy chciałem od razu wskoczyć w samochód, podpisać kontrakt i zabrać się do roboty.
– Byłem zdeterminowany, aby przyjść tutaj i pokazać na co mnie stać. Byłem głodny i ten głód wciąż jest we mnie. Przed nami jest jeszcze tak wiele do osiągnięcia.
To co mogą osiągnąć w ciągu następnych dziewięciu spotkań, jest skrytym marzeniem wszystkich kibiców Liverpoolu. Sturridge miał zaledwie 8 miesięcy, kiedy Liverpool po raz ostatni zdobywał tytuł, możliwe jednak, że właśnie trafiła im się najlepsza od 1990 roku szansa, aby powtórzyć ten sukces. Jeśli Sturridge i jego partner, Luis Suárez będą wciąż strzelać tak wiele bramek, wszystko jest możliwe.
Zabójczy duet napastników zdobył w tym sezonie Premier League aż 43 bramki, nie powstrzymało to jednak krytyków od stwierdzeń, że dwójka nie współpracuje ze sobą aż tak dobrze. Nie pomógł fakt, że Suárez narzekał na brak podań ze strony jego partnera.
– Cóż, mogę o nim powiedzieć to samo! – odpowiedział Sturridge.
– Luis narzeka czasem na innych graczy, ale jest to spowodowane jego pragnieniem stania się najlepszym. Ja również chcę być najlepszy, tak samo jak Stevie. Wszyscy tego chcemy. Znajdujemy się w miejscu, w którym musimy wycisnąć z siebie absolutne maksimum.
– Niektórzy gracze reagują, jak do nich krzyczysz, inni nie. Każdy z nas jest inny, jedną z największych zalet menedżera jest zrozumienie, że każdy gracz reaguje inaczej.
– Wydaje mi się jednak, że jeśli zepniemy się jako drużyna i damy z siebie wszystko, możemy coś osiągnąć.
Stevena Gerrarda nazywa „Jamesem Bondem” ponieważ wierzy, że dla kapitana Liverpoolu nie ma rzeczy niemożliwych. Philippe Coutinho to „David Blaine” ponieważ jest magikiem, teraz Sturridge musi znaleźć ksywkę dla Suáreza, przyjdzie na to jednak czas dopiero, kiedy zakończą wszystkie poważne sprawy.
Anglik wciąż może strzelić w tym sezonie jeszcze wiele bramek, za swoją ulubioną uważa dającą remis główkę z meczu z Evertonem, może to jednak nie być najważniejsza bramka zdobyta w tym sezonie przez napastnika reprezentanta Anglii, na dziewięć kolejek przed końcem, wiele może się jeszcze zdarzyć.
– Na początku sezonu głównym celem dla wszystkich był powrót do Ligi Mistrzów – powiedział Sturridge, który już ma w swojej gablocie medal za zwycięstwo w tych rozgrywkach w barwach Chelsea. – Przez cały sezon radzimy sobie jednak bardzo dobrze, teraz zbliżamy się do samego szczytu, liczymy się w tej walce.
– Według wielu ludzi jesteśmy w stanie zwyciężyć w lidze w tym sezonie. Są jednak w stawce inne drużyny, które są w nieco lepszej sytuacji niż my, musimy więc przyjąć każdy mecz na spokojnie i zobaczyć, gdzie nas to zaprowadzi. To oczywiste, że kiedy tu przyszedłem, marzyłem o tym by zdobywać trofea i wierzę, że mamy na to szansę.
Dominic King
Komentarze (7)
Torres naprawdę kocha Liverpool, zrobił dla niego co najlepsze na obczyźnie :) Prawdziwy Koń Trojański