Glen: Ludzie chcą, byśmy wygrali
Glen Johnson uważa, że ofensywna i pełna polotu piłka w wykonaniu Liverpoolu w tym sezonie sprawia, iż neutralnie nastawieni kibice na Wyspach chcą, by to the Reds sięgnęli po mistrzowski tytuł.
Czerwoni mają na koncie 6 wygranych spotkań z rzędu w Premier League. W miniony weekend ofiarą podopiecznych Brendana Rodgersa padło Cardiff, które przegrało sobotnią batalię 3:6.
Liverpool pobił już klubowy rekord bramek strzelonych w jednym sezonie w Premier League. The Reds mają aktualnie na swoim koncie 82 gole i tracą cztery punkty do liderującej Chelsea, mając w zanadrzu jedno spotkanie zaległe do rozegrania.
Trzeci w tabeli jest Manchester City, który ma natomiast do rozegrania jeszcze dwa mecze więcej od Liverpoolu.
– Musimy być zespołem, który bardzo dobrze się ogląda. Ludzie patrzą na spotkania Liverpoolu i ekscytują się bramkami i ofensywnym stylem gry. Sądzę, że możemy im to zapewnić.
– Nikt nie chce tych samych drużyn, które wciąż sięgają po tytuł. Uważam, że neutralni fani woleliby naszego ostatecznego triumfu. Według mnie kibicują nam, gdyż stanowimy pewną nowość w czołówce.
– Nie jestem zaskoczony, że ten sezon idzie po naszej myśli. Już w poprzedniej kampanii widziałem mnóstwo pozytywnych przesłanek w naszej grze, ale wówczas w parze z tym nie szło zdobywanie bramek.
– Na ten moment gramy dobrze i jesteśmy skuteczni.
Glen Johnson jest w klubie od pięciu lat i w zasadzie po raz pierwszy może walczyć z Liverpoolem o najwyższe cele w lidze.
Obrońca uważa, że zawodnicy nie dają ponieść się emocjom i skupiają się po prostu na najbliższym meczu, w środę z Sunderlandem na Anfield.
– Naprawdę to kwestia spokoju i dystansu. Nie możemy dać się ponieść emocjom. Staram się po prostu robić swoje każdego tygodnia i nie myśleć zbyt długofalowo.
– Gdybyśmy często spoglądali na tabele, analizując swoje wyniki i naszych głównych rywali, sami nałożylibyśmy na siebie większą presję, a to nam zupełnie niepotrzebne.
– Jesteśmy przekonani o tym, że możemy pokonać absolutnie każdego przeciwnika, mając swój dzień. Oczywiście, reprezentując taki klub jak Liverpool, zawsze towarzyszy ci presja w kwestii twoich wyników, lecz nie można zwariować na tym punkcie.
– Kolejne trzy punkty są dla nas do zdobycia w meczu z Sunderlandem, a przecież nie mamy wiele czasu na odpoczynek po ostatnim spotkaniu.
Liverpool dwukrotnie przegrywał w sobotnie popołudnie z Cardiff, lecz piłkarze zachowali chłodną głowę i przechylili szalę zwycięstwa na własną korzyść.
Kibice twierdzili, że obrońcy the Reds momentami grali zbyt chaotycznie, jednak reprezentant Anglii powiedział, że nie ma powodów do paniki.
– Brendan wpoił nam, że na boisku nie wolno panikować, gdy sprawy nie idą po myśli zespołu. Zdajemy sobie sprawę, że to nam niczego nie ułatwi.
– Pierwsze 20 minut było słabe z naszej strony, lecz zdawaliśmy sobie sprawę, że do końca meczu wciąż pozostało dużo czasu.
– Oczywiście po końcowym gwizdku arbitra nie byliśmy zachwyceni z faktu, iż straciliśmy trzy gole, ale byliśmy bardzo szczęśliwi, że strzeliliśmy ich aż sześć.
– Wiemy, że nie da się strzelać tylu goli każdego tygodnia, natomiast potrafimy zachowywać czyste konta, więc to nie jest problem.
– Czasami mecz układa się w taki a nie inny sposób. Wtedy trzeba po prostu strzelić o jedną bramkę więcej od przeciwnika.
Luis Suárez poprowadził Liverpool do zwycięstwa. Urugwajczyk ustrzelił trzeciego hat-tricka w tym sezonie i ma już na koncie 28 bramek, czym wyrównał klubowy rekord Robbiego Fowlera w Premier League.
– Posiadanie takiego duetu napastników sprawia, że reszta zawodników czuje się pewniej i spokojniej. Oni powodują prawdziwe spustoszenie pod bramką rywali.
– Możemy być pod presją naszych przeciwników, ale wiemy, że oni [Sturridge i Suárez – przyp red.] mogą strzelać, jak na zawołanie – podsumował.
Komentarze (2)