Aldo: Łatwa wygrana
John Aldridge w swojej najnowszej kolumnie przedstawia jak jego serce pracowało podczas niedzielnego spotkania z Tottenhamem, które zakończyło się gładkim zwycięstwem the Reds.
Niedzielne popołudnie spędziłem mając przyczepiony monitor pracy serca, żeby sprawdzić jaki będzie odczyt podczas meczu Liverpoolu. Powiedziano mi, że w jednej chwili serce pracowało jakby było na wyścigach, ale przez większość czasu cyfry były solidne, praca w normie.
Nie jestem zaskoczony. To spotkanie było kolejnym ogromnym sprawdzianem dla podopiecznych Brendana Rodgersa w walce o tytuł. Spurs są szóstą drużyną Premier League, ale poraz kolejny w tym sezonie na naszym tle zaprezentowali się bardzo mizernie. Wyścig o mistrzostwo jest zawsze napięty i emocjonujący, ale to popołudnie tak komfortowe jak możesz sobie wymarzyć.
Atmosfera była fenomenalna, a mówię to tylko po tym jak oglądałem mecz w telewizji. Mając taki doping i takie wsparcie zawsze dodaje ci to skrzydeł. Na wypadek, gdyby to was interesowało, moje serce zabiło szybciej, gdy Luis Suarez wychodził na pozycję po czym strzelił bramkę na 2:0.
Zabójcza bramka. Chwilowy błąd Michaela Dawsona i bum, został ukarany. Wykończenie akcji przypomniało mi trochę gola Michaela Owena w finale Pucharu Angli w 2001 roku. Idealnie wymierzone, słabszą nogą. Mieliśmy świetnego piłkarza w klubie.
Owen był ekspertem w programie Match of the Day 2, w którym pokazano jego imponujące osiągnięcia strzeleckie, ale zaczynają wyglądać blado w porównaniu do tego, co prezentuje Luis Suárez. Suárez wyniósł zdobywanie bramek na zupełnie inny poziom. Jestem bardzo dumny ze swojego współczynnika goli na mecz, ale Luis przćmił to. Należy również pamiętać, że nie wykonuje rzutów karnych, tak jak to robiłem ja, czy Fowler z Owenem.
Jest fenomenem. Bije rekordy i prowadzi drużynę do wielkich rzeczy. Zatrzymanie go w klubie zeszłego lata było majstersztykiem ze strony Liverpoolu. Jest prawie pewien, że zagra w Lidze Mistrzów i istnieje prawdopodobieństwo, że w maju będzie mógł się poszczycić wygraniem ligi. Cóż za zwrot zdarzeń.
W tej chwili to jest prawdziwe piękno Liverpoolu. Piłkarze tacy jak Daniel Sturridge mogą mieć słabszy dzień, tak jak ze Spurs, ale znajdzie się ktoś kto wypełni lukę. Suarez z całą pewnością zagrał dobrze tak jak Raheem Sterling, Philippe Coutinho i wyśmienity Jordan Henderson. Spurs są zbiorem indywidualności, niektórych bardzo dobrych, ale zostali pokonani przez coś czego pieniądze nigdy nie zapewnią. Drużynę zwycięzców, którzy grają dla siebie nawzajem i swojego menedżera.
Oczywiście nie będzie tak łatwo co tydzień, a następne sześć spotkań z pewnością przetestują moją aparaturę. Ale tylko sześć przed nami. Zachować spokój, jak mawia Brendan Rodgers.
Obawiam się, że na to jednak zdecydowanie za późno!
Brak kartki dla Gerrarda
Można wyciągnąć wiele pozytywów z niedzielnego spotkania, ale fakt, że Gerrard nie dostał żółtej kartki nie może być niedoceniany. Szczerze, to był idealny mecz, żeby ochronić kapitana. Rzadko kiedy była potrzeba, żeby musiał używać wślizgu lub powalić kogoś na ziemię.
Zbliża się coraz bardziej do wyczyszczenia konta. Jest świenie zarządzany, jest agresywny, ale obecnie jeszcze lepiej to kontroluje. Liverpool musi się postarać, żeby nie dostał żółtego kartonika w następny weekend. Jest potrzebny w starciu z Manchesterem City, dyrygując wszystkich z głębi pola.
Trzy punkty z West Hamem są kluczowe, ale tak samo jak utrzymanie Gerrarda w grze.
Byłe cele bledną
Powiem wam, co naprawdę spowodowało, że uśmiech zagościł na mojej twarzy. Widok Gylfiego Sigurðssona i Christiana Eriksena blednących w oczach potężnej atmosfery Anfield.
Z tą dwójką Liverpool był w przeszłości często łączony, ale ostatecznie wylądowali w Tottenhamie. Wielu naszych fanów było zdenerwowanych, że nie udało się zapewnić sobie usług tej dwójki. Było to odbierane jako kolejny skutek pikowania Liverpoolu i większej roli Spurs.
Co teraz sobie muszą myśleć?
Chłopcy, na White Hart Lane nie doświadczycie takiej atmosfery i nie dostajesz takiego lania, grając dla Liverpoolu.
Młoty nam nie odpuszczą
Jestem pewien, że stali czytelnicy tej kolumny znają mój stosunek do Sama Allardyce’a, ale Liverpool czeka trudna batalia w następny weekend przeciwko West Hamowi.
Będą grali długie piłki oraz będą starali się wygrywać każdą główkę. Liverpool dobrze się bronił przeciwko Spurs, ale nie wywierali oni żadnej presji. Ten test będzie zupełnie inny.
Piłkarze tacy jak Andy Carroll i Stewart Downing będą chcieli udowodnić parę rzeczy, a Kevin Nolan, wielki fan Liverpoolu, zawsze lubi zagrać dobry mecz przciwko nam.
Nie będzie łatwo. Sam już o to zadba.
Komentarze (4)
Przed telewizorem mi się słabo zrobiło, więc lepiej nie myślę, co czuła osoba w trykocie Tottenhamu, będąc pierwszy raz na Anfield ze świadomością, że to mogła być po stronie tych 50 000 w Czerwonym :))
Jeśli tak wszyscy chwalą wpływ Rodgersa na Hendersona i Sterlinga, czy nawet Gerrarda, to niech użyją też wyobraźni i do potencjału tych graczy Tottenhamu dodadzą "współczynnik" dobrego w szkoleniu i taktyce menedżera.
Podejrzewam, że gdyby Hendo trafił do THFC, a do LFC Islandczyk, to pialibyśmy z zachwytu nad Gylfim, a nabijalibyśmy się z Anglika.
Ludzie faktycznie nie biorą pod uwagi wpływu trenera na zawodników. Jak Eriksen ma pokazać pełnię swoich możliwości w KFC skoro nie dość że nie mają trenera to dodatkowo całą resztę stać co najwyżej na longera, gdy on ładuje cały kubełek. I tak ciągnie tę drużynę w pojedynkę, więc twierdzenie że byłby słabszy od Coutinho grając u nas jest mocno na wyrost.