Gerrard: Dam z siebie wszystko
Steven Gerrard przysięga, że nie przystopuje ani na chwilę w poszukiwaniu tegorocznego sukcesu z Liverpoolem. The Reds zaliczyli arcyważne zwycięstwo w dramatycznym meczu z Manchesterem City w niedzielę.
Kibice na Anfield byli świadkami świetnego, dostarczającego wielu wrażeń spotkania, a zespół Brendana Rodgersa wdał się w wymianę ciosów z drużyną gości, która trwała 90 minut.
Czerwoni objęli dwubramkowe prowadzenie dzięki świetnej akcji Raheema Sterlinga i główce Martina Škrtela. David Silva zmniejszył straty w drugiej połowie, a pięć minut później trafił w Glena Johnsona i mecz zaczynał się od początku.
Philippe Coutinho wykorzystał jednak błąd defensywy rywali i nie dał żadnych szans Joe Hartowi. The Reds mogli dzięki temu świętować dziesiąte zwycięstwo z rzędu w Barclays Premier League.
Bardzo ważnym elementem drużyny był Gerrard, który pilnował tyłów pomocy, zduszał ataki City i rozpoczynał kontry Liverpoolu. Energia i determinacja kapitana były niezrównane.
Gdy opadł kurz po prawdopodobnie najlepszym meczu kampanii, kapitan przysiągł, że zrobi wszystko, co w jego mocy, żeby odnieść pozytywne rezultaty w pozostałych czterech meczach sezonu 2013/2014.
– Myślę, że to nasze najlepsze spotkanie – powiedział numer 8. – W pierwszych 30, 35 minutach, prawdopodobnie najlepsza drużyna w lidze nie istniała. Mogliśmy strzelić nawet cztery bramki.
– Nie uważam, że 2:0 wystarcza, żeby zatrzymać najlepsze zespoły. Chodzi jednak o wykonanie zadania, niezależnie od stylu. Na szczęście nam się to udało.
– Podoba mi się to. Wspaniale jest grać z tak dużą liczbą bardzo dobrych zawodników. Miewałem wzloty i upadki w trakcie kariery, ale teraz jest świetnie.
– Znowu czuję się jak 21-latek, grając z tymi chłopakami. To będzie najpewniej najważniejszy miesiąc w mojej karierze. Muszę dać z siebie wszystko.
Tak jak wcześniej w meczach z Arsenalem, Evertonem i Tottenhamem, niezwykła wola walki Liverpoolu sprawiła wielkie City problemy podczas pierwszych 30 minut na L4.
Niesamowita jakość przeciwników ujawniła się po przerwie. Hiszpański playmaker, David Silva, był kluczową postacią w jedenastce Manuela Pellegriniego.
Gerrard i spółka pokazali jednak właściwą mentalność i zadali decydujący cios. Kapitan podkreślił wielkość charakteru w składzie the Reds.
– Obawialiśmy się najgorszego. To był trudny moment, ale musieliśmy zrobić swoje – powiedział 33-latek o stracie drugiej bramki.
– Charakter zespołu poznaje się w takich sytuacjach. Trzeba walczyć do końca. Zrobiliśmy to i objęliśmy prowadzenie.
– To drużyna z topu. Mają mnóstwo piłkarzy światowej klasy. Gdy z ławki wchodzą zawodnicy kupieni za 30-40 milionów funtów, to musi to być wielki zespół.
– Po tym, co zrobiliśmy w pierwszej połowie, można się było domyśleć, że opadniemy z sił przynajmniej na chwilę. Na szczęście nie straciliśmy rezonu kompletnie, a mały magik wykorzystał okazję i strzelił prawdopodobnie najważniejszego gola w swoim dotychczasowym życiu. Można mu tylko pogratulować.
– To nasz największy mecz jak dotychczas. Musimy zachować jednak spokój i dalej robić swoje. Pozostały cztery finały pucharów.
Kibice zgromadzili się wokół stadionu trzy godziny przed niedzielnym meczem. Chodniki przed Anfield Road zalała czerwona fala i the Reds zostali przywitani w niewiarygodny sposób.
Te dźwięki utrzymały się w powietrzu i fani wykonali zadanie także na trybunach. Byli dwunastym zawodnikiem i Gerrard nie mógł pozostać wobec nich obojętny.
– Zaczęło się przed już przed meczem. Trybuny grzmiały jakieś 10-15 minut przed gwizdkiem – powiedział. – Jestem wielkim szczęściarzem, bo to drugi raz, kiedy doświadczam czegoś podobnego. Wcześniej podobne sceny działy się w 2005 i 2006 roku.
– Ci z naszych, którzy są spoza Wysp, nie wiedzieli co powiedzieć. Chcemy jeszcze więcej czegoś takiego w pozostałych meczach u siebie.
Komentarze (12)
Nawet jeśli dostanie to i tak nie będzie to już skutkowało wykluczeniem w kolejnym meczu. Takie przepisy BPL.
- Bill Shankly
Tyle w temacie ;-)