Mølby: The Reds dadzą José lekcję

W swojej stałej rubryce w gazecie Liverpool Echo były zawodnik the Reds, Jan Mølby opisuje swoje odczucia dotyczące nadchodzącego starcia z Chelsea oraz wrażeniach po poniedziałkowym meczu legend na Anfield.

Nie darzę José Mourinho sympatią. Szczególnie za jego ostatnie uskarżanie się na termin rozgrywania niedzielnego szlagieru na Anfield.

Jak stawia Ligę Mistrzów ponad rozgrywkami ligowymi, to jego wybór. Jeżeli nie wypożyczyłby tak dużej liczby piłkarzy, mógłby pozwolić sobie na wystawienie silniejszej drużyny w niedzielę.

Nie mamy pewności, czy pogróżki Mourinho o wystawieniu rezerwowego składu w weekend są zwykłymi gierkami psychologicznymi, czy też nie.

Jednak sądzę, że jego ambicja dotycząca Ligi Mistrzów naprawdę odgrywa tutaj dużą rolę. To właśnie brak sukcesu w tych rozgrywkach doprowadził do jego poprzedniego zwolnienia z Chelsea.

Może sobie siebie wyobrażać w finale z Realem, odgryzającego się za, jak sam mówi, trzy lata piekła, jakie go tam spotkało.

Mój wewnętrzny instynkt fana Liverpoolu wierzy, że Chelsea faktycznie nie sprawi większych problemów na Anfield. Jednak nie sądzę, aby powinno być to w takiej formie dopuszczane. Jeżeli nie wystawiają swojej najsilniejszej jedenastki, jest to zwyczajna kpina z walki o tytuł.

Chelsea Mourinho nie przyjedzie na Anfield po to, aby zostać zdemolowana, podobnie jak kilka zespołów z czołówki w tym sezonie. Portugalczyk będzie miał konkretny plan na to spotkanie i jestem bardzo ciekaw, jakimi środkami będzie chciał zatrzymać Liverpool.

Wybrałem się do Madrytu, aby oglądać pierwszy pojedynek półfinałowy. Niektórzy ludzie określali go potem, jako taktyczny majstersztyk, ale nie zgodzę się z tą opinią. Nie było w tym nic błyskotliwego. Dobrał wielkich, silnych, fizycznie grających piłkarzy i zwyczajnie czekał na rywali na swojej połowie.

Atheltico było z kolei bardzo jednowymiarową drużyną. Starali się cały czas dorzucać piłkę w pole karne, a stamtąd była ona łatwo utylizowana przez Gary'ego Cahilla i Johna Terry'ego.

Chelsea zagrała na 0:0 i nie określiłbym tego, jako dobry występ. Mourinho był bardzo krytyczny wobec West Hamu, kiedy the Hammers robili podobne rzeczy na Stamford Bridge w tym sezonie.

Jeżeli Chelsea zdoła powstrzymać rozpędzony Liverpool, będzie to spore osiągnięcie. Nie jestem przekonany o tym, czy mają piłkarzy, którzy są w stanie nadążyć za grą the Reds.

Rytm i tempo w tym meczu będą zupełnie inne. Czegokolwiek Mourinho by nie powiedział i jakiejkolwiek drużyny by nie wystawił, spodziewam się, że nasza ofensywa będzie na jego zespół zwyczajnie za mocna.

Powrót na Anfield był niezwykły

Na świecie jest zaledwie garstka klubów, których kibice przyjdą w liczbie czterdziestu czterech tysięcy na mecz charytatywny.

Poniedziałkowe "Celebration for the 96" na Anfield było wspaniałym wydarzeniem i w imieniu wszystkich byłych piłkarzy chciałem wielce podziękować wszystkim kibicom, którzy przybyli na L4.

Planując to wydarzenie, mieliśmy nadzieję, że fanom się to spodoba i pod tym względem nas nie zawiedli. Z przychodów z biletów i praw transmisyjnych uzbieraliśmy sporo funduszy dla Hillsborough Family Support Group i Liverpool FC Fundation.

Być tam i grać przed stadionem pełnym kibiców, było niesamowitym uczuciem. Ekscytująca była obecność Kenny'ego Dalglisha i Gerarda Houlliera na ławkach trenerskich obydwu drużyn.

Dla zagranicznych chłopaków, Luisa Garcíi i Vladimíra Šmicera był to pierwszy raz na Anfield, odkąd opuścili klub.

Niektórzy z nich byli bardzo zaskoczeni przyjęciem, jakie ich zastało, co znakomicie pokazuje, że jak chociaż raz założysz czerwoną koszulkę, nigdy nie zostaniesz zapomniany.

Przy takich okazjach widać, ile ten klub znaczy dla osób, które już odwiesiły buty na kołku. Jako prezes Związku Byłych Piłkarzy Liverpoolu jestem dumny, że nasze stowarzyszenie rośnie w siłę.

Jan Mølby