Mignolet: Nie chcę zapeszać!
Bramkarz Liverpoolu, Simon Mignolet, pojawiając się na boisku w starciu z Chelsea na Anfield przedłuży obecny rekord nieprzerwanej serii występów w meczach w Barclays Premier League.
Belg dzierży rekord najdłuższej serii występów w lidze, a zaczął na niego pracować w sezonie 2011/2012 i w najbliższą niedzielę wynik ten będzie wynosił 76 meczów.
26-latek najpierw w poprzednim sezonie rozegrał wszystkie spotkania w swoim byłbym zespole Sunderlandzie, a w obecnej kampanii dla the Reds nie opuścił ani jednej minuty spotkania i przed nim wciąż trzy mecze do rozegrania.
Żaden zawodnik nie może się mierzyć z osiągnięciem Mignoleta i naturalnie to bramkarz może dzierżyć taki rekord, ale zapytany o niego Belg, nie chciał zbyt wiele mówić.
– Bardzo się cieszę z tego powodu. Nie chcę teraz o tym rozmawiać i zapeszać! Kontuzja czy zawieszenie mogą się pojawić w każdej chwili.
– Miałem szczęście i, odpukać, miejmy nadzieję, że tak pozostanie, tzn. nie dostanę czerwonej kartki, ani nie doznam kontuzji. Bardzo się cieszę z tego powodu, ale z drugiej strony taki stan rzeczy może się zmienić bardzo szybko.
– Miałem kontuzję nosa [w Sunderlanie – dop.red.] i wypadłem wtedy z gry na 10 czy 12 tygodni i wiem, że nieprzyjemnie jest być kontuzjowanym. Miejmy nadzieję, że wszyscy będzie w pełni sił i będziemy ciężko pracować na treningach i wierzę, że uda nam się to.
– Gdybym miał wystarczająco szczęścia i nie musiał opuścić jednego spotkania, gdy byłem jeszcze w Sunderlandzie to miałbym teraz na koncie ponad 100 spotkań.
– Był jeden mecz, w którym musiałem odpocząć, tak, miałbym teraz ponad 100 występów.
– Cieszę się bardzo z tego; brak kontuzji pomógł mi w osiągnięciu takiego wyniku, ale również i fakt, że jestem bramkarzem. Jestem zadowolony z obecnej sytuacji i miejmy nadzieję, że będą poprawiał tę serię jak długo się tylko da.
Gdy Mignolet w niedzielę osiągnie wynik 76 spotkań, po raz kolejny usłyszy ryk Kopites i atmosferę przygotowaną na mecz z Chelsea.
W ostatnich trzech meczach domowych, przeciwko Sunderlandowi, Tottenhamowi oraz Manchesterowi City, kibice gorąco przywitali piłkarzy jeszcze przed samymi spotkaniami.
Wiele się mówi na temat wsparcia kibiców i bramkarz the Reds jest zdania, że kibice gospodarzy są pewnego rodzaju wartością dodaną drużyny.
Zapytany o to, kiedy fani ogrywają największą rolę, Mignolet powiedział: – W momentach, kiedy mamy problemy i trudno nam się gra.
– Pamiętam, gdy w meczu z Manchesterem City, przy stanie 2:2 w drugiej połowie, kibice byli z nami i doprowadzili nas do strzelenia trzeciej bramki.
– Jeżeli będą nas wspierać w niedzielę, to będzie nam jeszcze łatwiej wygrać mecz.
Ci, którzy po prostu oglądają wydarzenia na Anfied, mają możliwość podziwiać widoki i odgłosy dobiegające ze stadionu jeszcze przed meczem, w jego trakcie i po 90 minutach spotkania.
Jednak pilny i skupiony Mignolet ma na to jedynie czas przed samym rozpoczęciem meczu, pomimo tego jak mała odległość dzieli go od trybun.
– Kibice cię wspierają i czuć to na twoich plecach, wprowadzają cię w spotkanie jeszcze przed jego rozpoczęciem.
– Czuć ich za sobą i jest to bardzo pozytywna rzecz. Kochają bramkarzy i miejmy nadzieję będą nas motywować.
– Przed rozpoczęciem spotkania słyszę piosenki. Jednak gdy rozbrzmi gwizdek sędziego, przestaję ich słuchać, jedyna rzecz, na której się skupiam to mecz.
Komentarze (0)