Trzy kropki: Mecz z Crystal Palace
Zakończony remisem mecz na Selhurst Park najprawdopodobniej pogrzebał szanse Liverpoolu na długo wyczekiwany tytuł. Kibice nie mogli jednak narzekać na brak emocji. A zatem nie zabrakło również ciekawych tematów do „Trzech kropek”. Zapraszamy do lektury!
– O ogólnym przebiegu meczu… (Jetzu)
Od czego by tu zacząć… Podzielę może ten segment na dwie części. Pierwsza to ta przyjemniejsza; do 79. minuty Liverpool spokojnie dyktował tempo spotkania i wydawało się, że zgarnie łatwe trzy punkty. The Reds nie zdominowali rywala w takim stopniu, jak np. w meczach z Arsenalem czy Evertonem, ale mieli przewagę i udowodnili to, strzelając trzy całkiem niezłe bramki. Co prawda Palace zmusiło Simona Mignoleta do kilku świetnych interwencji, ale mimo wszystko to Liverpool był stroną dominującą. To, co wydarzyło się jednak po 79. minucie, wolałbym z pamięci wymazać. Trzy bardzo głupio stracone bramki i mamy remis. Po raz kolejny płacimy za indywidualne błędy naszych zawodników. Miejmy nadzieję, że w przyszłym sezonie będzie tych błędów dużo mniej.
– O pierwszej w lidze bramce Joego Allena… (PiotrekB)
Kto spodziewał się, że najniższy na boisku Walijczyk zdobędzie swoją debiutancką bramkę w Premier League właśnie głową? Allen błyskawicznie urwał się rywalom, obiegł zatłoczone centrum pola karnego, po czym dopadł do piłki w idealnym miejscu i czasie. Filigranowy pomocnik skopiował manewr Coutinho z zeszłorocznego meczu z Evertonem – czyżby the Reds już wcześniej ćwiczyli ten wariant? Jeśli tak, to każda minuta treningu sowicie się opłaciła. Mamy w szeregach wielu niskich zawodników, więc inteligentne wykorzystanie ich przy stałych fragmentach gry jest dla nas kluczowe. Miejmy nadzieję, że pierwsze trafienie Joego doda mu skrzydeł, a jego pewność siebie urośnie jeszcze bardziej. Pod względem myślenia na boisku to jeden z naszych najlepszych piłkarzy.
– O ponadprzeciętnych… 75 minutach w wykonaniu Mignoleta… (TPK)
Mignolet dobrze grał przez cały mecz, nie tylko 75 minut – jeśli ktoś lubi się czepiać, to można by wymagać od niego trochę lepszego ustawienia się przy drugiej bramce, ale dla mnie nie miał szans przy żadnym z goli. Wiele razy dobrze piąstkował przy ogromnym tłoku w polu karnym, dorzucił do tego kilka wyśmienitych parad przy strzałach gospodarzy. Szukanie teraz jego słabszych zagrań w tym meczu nie jest czymś, na czym powinniśmy się skupić. To nie on zawinił; w przeciwieństwie do kolegów z defensywy Simon nie popełnił żadnego karygodnego błędu. Z pewnością nie jest to osoba, której postawę trzeba oceniać po tej porażce, bo był on zdecydowanie jednym z trzech najlepszych piłkarzy Liverpoolu w tym spotkaniu.
– O zaprzepaszczonych szansach na dobicie Palace… (PiotrekB)
Kiedy w 79. minucie straciliśmy pierwszą bramkę, nikt nie mógł przewidzieć, że gospodarze doprowadzą do remisu. Kibiców Liverpoolu mógł co najwyżej zmartwić brak czystego konta albo nieco gorszy bilans bramkowy. Dwie minuty później w Dwighcie Gayle’u obudził się Gareth Bale, a Palace zbliżyło się do nas na odległość jednego głupiego błędu. Błędu, który ostatecznie popełniliśmy w 87. minucie. Po stracie drugiego gola the Reds przeszli do frontalnego ataku, jednak szybko zaczęli przypominać sparaliżowanego od pasa w dół dzikiego zwierza, który próbując dobić przeciwnika szarpał się jak mógł, lecz kompletnie nie był w stanie się bronić. Cokolwiek moglibyśmy mówić dobrego na temat naszego zespołu, Liverpool nie zasłużył dziś na zwycięstwo. A ci niezasługujący na zwycięstwo nie zasługują też na mistrzostwo.
– O 49 straconych w lidze bramkach… (Jetzu)
Wspominałem wcześniej o błędach indywidualnych naszych defensorów, no właśnie… W lidze straciliśmy już 49 bramek, więcej od między innymi Hull City i Crystal Palace, zaledwie pięć mniej, niż walcząca do poprzedniej kolejki o utrzymanie Aston Villa. Jakby ktoś jeszcze nie rozumiał – nie jest to dobry wynik. Winą za taki stan rzeczy można obarczać nasz ofensywny styl gry, nie można jednak zaprzeczyć, że ogromny wkład w te stracone bramki miała nasza formacja defensywna. Na przestrzeni sezonu błędy prowadzące do utraty gola popełnił każdy z naszych defensywnych zawodników (może poza szybko wyeliminowanym z powodu kontuzji José Enrique). W tym sezonie może jeszcze los się do nas uśmiechnie i wszystkie te błędy ujdą nam na sucho, jeśli jednak chcemy zostać w czołówce na dłużej, Brendan Rodgers musi okazać absolutny brak skrupułów i wprowadzić do formacji defensywnej trochę świeżej krwi.
– O pojedynku z Newcastle… (TPK)
W ostatnich sześciu spotkaniach Newcastle przegrało pięć razy, tracąc 14 goli. Nie wyobrażam sobie, by po wpadce z Palace Czerwoni nie wygrali tego meczu. Do niedzieli może się okazać, że wygrana da nam tytuł – nie jest to jednak istotne. W tym meczu oczekuję po prostu zaangażowania, sportowej złości i zmazania plamy po rozczarowaniu z Palace. Anfield zasługuje na zwycięstwo na koniec sezonu, lecz nikt nam tych trzech punktów nie podaruje, co widzieliśmy już w ostatnich kilku spotkaniach. Z Palace popełniliśmy błąd, rzucając się do frontalnego ataku, jakby z nadzieją, że da się w dwa mecze nastrzelać kilkanaście bramek. Nie da się. W ostatnim spotkaniu sezonu należy zagrać mądrzej i wygrać, a łatwo nie będzie – nigdy nie jest. Już raz zdawało się, że City tytuł przegrało i mamy wszystko we własnych rękach. Drugi raz tego raczej nie zrobią, więc bez względu na ich wyniki, ten wspaniały sezon należy zwieńczyć wygraną. Zasługują na to wszyscy związani z klubem.
Komentarze (4)