Carra: Liverpool już nie oswoi Luisa
Suárez po tym mundialu zostanie zapamiętany na zawsze, ale niestety nie jest to komplement. Będzie kojarzony tak samo, jak chociażby Harald Schumacher po turnieju w 1982 roku.
Ledwie pamiętam tego niemieckiego bramkarza, ale kiedy słyszę jego nazwisko, od razu widzę, jak taranuje on pomocnika z Francji, Patricka Battistona, który pada nieprzytomny po brutalnym wejściu. To jedna z najbardziej szokujących mundialowych scen, ale na nieszczęście Suárez postarał się, by również zapisać się w tym rozdziale historii. Miał być znany jako najbardziej finezyjny napastnik, a wszyscy mówią o nim jedynie jako o tym, który gryzie ludzi.
Pracowałem z nim przez dwa i pół roku w Liverpoolu i zaręczam, że podczas wspólnych treningów nawet nie podejrzewałem, iż jest zdolny do tak dziwacznych wybryków. To spokojny na co dzień chłopak, raczej nie z tych, którzy wyżywają się na innych, kiedy coś nie idzie po ich myśli. W żadnym wypadku nie połączyłbym go z cechami takimi jak agresja. Oczywiście jego determinacja w dążeniu do zwycięstwa jest przeogromna, ale to w teorii nic złego.
Nikt nie powiedział, że trzeba mieć tyle samo w nogach, co i w głowie, żeby być najlepszym. Luis strzela wybitnej urody bramki, jest świetnie przygotowany fizycznie i cieszy się grą. Zazwyczaj daje z siebie wszystko. Nie znaczy to jednak, że tak skandaliczne chwile słabości można puszczać mu płazem.
Pewnie teraz pogrążył się w rozpaczy. Po incydencie z Branislavem Ivanoviciem widać było, jak jego radość życia gaśnie w oczach, co udzielało się jego najbliższym. Jednak nie myślcie sobie, że będę go bronił, nic z tych rzeczy. Nie poparłem go wtedy i zdania nie zmienię. Ręce mi opadły, kiedy zobaczyłem, jak niweczy to wszystko, co Liverpool zrobił dla niego po feralnym meczu z Chelsea.
W minionej kampanii ligowej nic nie zapowiadało burzy w szklance wody. Sędziowe pokazali mu tylko sześć kartek, czyli prawie o połowę mniej, niż w sezonie 2012/2013, a filozofia Brendana Rodgersa, który chce pracować ze spokojnymi i skupionymi na grze piłkarzami, wydawała się mu odpowiadać.
Doktor Steve Peters uczęszcza na mecze the Reds z różnych pobudek, ale tą najważniejszą jest obserwowanie i analiza ich działań pod presją. Owocem pracy fachowca była nagroda Fair Play za zakończone w maju rozgrywki. Ale gdy tylko Urus wymknął się spod czujnego oka doktora, stracił wszystko to, co zyskał przez rok i nie sądzę, żeby zmienił się w przyszłości. Nie pozbędzie się wyjątkowo pechowych zdolności do autodestrukcji i tego, że instynkt wyprowadza go w pole.
Można go jakoś usprawiedliwiać? Przyjrzyjmy się tej sytuacji. Dlaczego wybrał ugryzienie zamiast faulu? Bo sędziowie są wyczuleni na uderzenia łokciem, wślizgi i kopniaki po piszczelach, a użycia zębów do osłabienia przeciwnika nawet nie zauważą? Bo ciężko będzie dowieść winy nawet oglądając zdjęcia z meczu? Takie incydenty zdarzały się dwadzieścia lat temu, kiedy faktycznie kamer na stadionach było o wiele mniej. Ale nawet w dzisiejszych czasach sędziowie nie zwracają na to uwagi – przecież Suárez nie został wyrzucony z boiska po żadnym z trzech ataków. Być może ma więc o tego rodzaju praktykach nieco błędne wyobrażenie, traktuje je jak mniejsze zło.
Tak czy inaczej został przyłapany i trzeba zastanowić się, w jaki sposób klub postara się mu pomóc po tym, jak umożliwił mu współpracę z doktorem Petersem. Największą nałożoną przez FIFA karą w historii był zakaz gry w ośmiu meczach nałożony na Mauro Tassottiego za złamanie łokciem nosa Luisa Enrique na Mistrzostwach Świata w USA z 1994 roku. A zakładając, że ugryzienie przynosi mniej szkód, kara dla naszego recydywisty może być niższa.
Długo się nad tym zastanawiałem i obstawiam, że zawieszenie na resztę turnieju i roczny zakaz gry w reprezentacji zaboli go wystarczająco, gdyż opuściłby wtedy turniej Copa América w Chile. Niektórzy domagają się też kary dla klubu, ale nie sądzę, by miało to jakiekolwiek logiczne podstawy, bo czy Urugwaj poniósł konsekwencje po uryzieniu Ivanovicia? Wystarczająco bolesna jest myśl, że prawdopodobnie gdyby Urugwajczyk mógł grać w meczach ze Swansea i Southampton, kiedy straciliśmy pięć punktów, mistrzostwo byłoby w naszych rękach.
Należy też tonować nastroje tych kibiców, którzy chcieliby pozbyć się go jak najszybciej. Naprawdę ktoś widzi sens w robieniu tego na siłę, obniżaniu ceny czy przystawaniu na pierwszą lepszą ofertę? Luis to nie Charles Itandje, który został wyrzucony z klubu w 2009 roku po tym, jak zachował się niestosownie podczas ceremonii ku pamięci ofiar Hillborough. Itandje nigdy nie był wystarczająco dobry, w dodatku to krnąbrny chłopak, więc nie sztuką było się go pozbyć.
Na szczęście o Suárezie nie można powiedzieć tego samego, ale jego też obowiązują pewne zasady. Może wydawać się, że Barcelona i Real odpuszczą po tym incydencie, ale tak naprawdę przyszłość naszego najlepszego strzelca ciągle się waży.
Może być tak, że w klubie poczują ulgę, kiedy dostaną lukratywną ofertę. Jeśli tak się stanie, zapewne w przyszłym sezonie będziemy oglądać jego popisy w innych barwach. Oczywiście część kibiców wzięła jego stronę i będzie niepocieszona takim obrotem sprawy, ale to najlepsze, co klub może zrobić. Dlaczego? Otóż dlatego, że nic nie wskazuje na to, by lista jego wybryków miała się już nigdy nie wydłużyć.
Jamie Carragher
Komentarze (4)
Carra nie rozumie sytuacje, Suarez nie stanął przed żadnym wyborem.