McDermott: Decyzja należy do Luisa
Terry McDermott, słynny przed laty pomocnik the Reds, uważa, że to nie zarząd klubu, lecz sam zainteresowany – Luis Suárez – powinien mieć ostatnie słowo w temacie transferu.
Los Urugwajczyka waży się obecnie w rękach właścicieli klubu, trenera Brendana Rodgersa i dyrektora zarządu Iana Ayre. Czteromiesięczny zakaz aktywności piłkarskiej, jaki nałożyła na niego FIFA, eliminuje Luisa z trzynastu pierwszych meczów w sezonie. O jego możliwym transferze rozmawiano jeszcze przed mundialem, a po ogłoszeniu kary dyskusje się nasiliły.
Wbrew wszystkim opiniom, według McDermotta kolejny ruch Liverpoolu powinien zależeć od tego, jak swoją przyszłość widzi sam napastnik. Jeśli wyrazi chęć dalszej współpracy i przyjmie do wiadomości, że potrzebuje specjalistycznej pomocy psychologicznej, można dać mu szansę.
Z drugiej strony, w przypadku wystosowania prośby o transfer, klub raczej nie będzie go zatrzymywał, nawet jeśli w domyśle oznacza to zaniżoną stawkę otrzymaną od Barcelony czy Realu.
– Nikt nie chce oglądać Suáreza żegnającego się z Liverpoolem. Nie po tym, kiedy wniósł do drużyny nową jakość, z czym nie można dyskutować.
– Ja zapytałbym go wprost: „Chcesz dalej u nas grać?”. Jeśli odpowiedź byłaby twierdząca, zapewniłbym mu niezbędą pomoc i opiekę. W przeciwnym wypadku, gdyby powiedział: „Nie”, droga wolna. Domyślam się, że wielu kibiców mnie nie poprze, ale najpierw rozpatrujemy dobro drużyny, a dopiero później jej jednostek składowych.
– To, co dzieje się od kilku dni przypomina mi wydarzenia sprzed roku, kiedy Luis nie krył chęci zmiany pracodawcy. Teraz piłeczka powinna być po jego stronie, wóz albo przewóz, zostaje albo odchodzi, sam musi wybrać.
Asociación Uruguaya de Fútbol złożyła odwołanie od dotkliwej kary wymierzonej w napastnika, co nie przekonuje McDermotta: – Nie wydaje mi się, żeby FIFA przesadziła. Suárez dostawał wystarczająco dużo ostrzerzeń, a obiecanej poprawy nie ma.
– W życiu nie spotkałem kogoś, kto ma problem z gryzieniem innych, ale, abstrahując od niecodzienności zjawiska, wszyscy widzieliśmy, iż to się zdażyło.
– Tak to już jest, że geniusze, do jakich on się zalicza, balansują na granicy. Chociażby George Best i Paul Gascoigne. Z piłką przy nodze czarowali, a poza boiskiem nie stronili od kontrowersji, pogrążając się bardziej i bardziej, za co mogą winić tylko siebie.
– W pewnym sensie bardzo mi go żal. Musiał być zdruzgotany, próbując zrozumieć, co zrobił. Jego reputacja znowu się zachwiała, a poza tym, można rozważać skalę brutalności, ale nie sądzę, żeby poszkodowani piłkarze uznawali tego rodzaju zabiegi za przyjemność.
Niestety, jeśli Suárez odejdzie tego lata, w ataku zostanie spora luka do wypełnienia, czym zająć się będzie musiał Rodgers. McDermott, który strzelił 81 bramek w 329 występach między rokiem 1974 a 1982, uważa, niezależnie od rozmiaru talentu, jakim dysponuje zawodnik, nie wolno maskować nim wszystkich innych niedociągnięć, zwłaszcza jeśli dalsza gra w zespole nie jest tym, co chciałby robić w przyszłości.
– Z niewolnika nie ma pracownika. Kiedy Keegan czy Souness zdecydowali o odejściu, dostali wolną rękę, to najlepsze, co można było dla nich zrobić. Gdyby sytuacja się powtórzyła, bardzo brakowałoby nam pięknej gry Urusa.
– Zasłużył na cały splendor, jaki spłynął na niego po ostatnim sezonie tak samo, jak na tę karę.
Mówi się, że rzeczony zakaz sprawi, iż zainteresowanie najlepszym strzelcem Premier League spadnie, ale nie ma to wiele wspólnego z prawdą: – Zapewne jego wartość spadnie, w końcu jest wyłączony z gry na cztery miesiące. Ale oznacza to jedynie dwa miesiące w trakcie sezonu, a ma on dopiero dwadzieścia siedem lat i całe życie przed sobą.
– Kampania ligowa w Hiszpanii rusza później, niż u nas, co dodatkowo może niwelować rozmiar banicji w oczach tamtejszych klubów. Jeśli któryś z nich naprawdę zechce go sprowadzić, zrobi to.
Komentarze (0)