Blood Red: Materiał na kapitana
Dojrzewający Henderson jest uznawany za dobry materiał na przyszłego kapitana the Reds. Wpływ pomocnika na drużynę czyni go idealnym następcą Stevena Gerrarda.
To była dosłownie krótka chwila. Nie było to nic, co mogło znacznie wpłynąć na wynik spotkania. Liverpool i tak szedł już po trzy punkty na White Hart Lane bez względu na to, co się wydarzyło.
Jednakże wydarzyło się i zostało w głowach kibiców.
Podczas gdy Steven Gerrard przygotowywał się do rzutu karnego, który dałby the Reds wygodne prowadzenie 2:0, Hugo Lloris wiedział już, co go czeka.
Poza tą małą gierką między kapitanem the Reds a bramkarzem Tottenhamu, inny piłkarz Liverpoolu był zajęty rozmawianiem z kolegami z drużyny. Javi Manquillo, Alberto Moreno, Mamadou Sakho, a nawet Simon Mignolet – wszyscy byli wówczas motywowani i namawiani do zwiększenia koncentracji. „Skupcie się, przygotujcie się i bądźcie gotowi” – brzmiała wiadomość.
Ta sytuacja wiele mówi o rozwoju Jordana Hendersona, zarówno piłkarskim, jak i personalnym. Pomocnik the Reds jest świadomy ważnych aspektów, wzrosła mu pewność siebie i dzięki temu jest w stanie pomagać drużynie. Patrząc na to z pewnego dystansu, tylko dorosły, doświadczony piłkarz zrobiłby coś takiego.
Możliwe, że była to cecha przyszłego kapitana?
Odejście Daniela Aggera oznacza tym samym, iż zwolniło się pewne miejsce na Anfield. Z pewnością Steven Gerrard wciąż będzie dowodził drużyną przez co najmniej parę najbliższych sezonów, jednakże rola jego zastępcy i w dalszej przyszłości, następcy, jest wolna.
Jest kilku piłkarzy godnych tego miejsca, jednakże Henderson ma pewną przewagę nad pozostałymi konkurentami.
Po spotkaniu z Tottenhamem, Brendan Rodgers został zapytany o to, czy zastanawiał się już nad następcą Aggera w roli wicekapitana. Menedżer the Reds naciskał, iż nie poświęcił czasu tym przemyśleniom. Jest to temat, który warto podjąć właśnie podczas przerwy na zgrupowania drużyn narodowych.
Rodgers poświęcił też sporo czasu, chwaląc umiejętności dowodzące Hendersona. Według Brendana 24-letni pomocnik ma ważną rolę do odegrania w klubie i w kraju w ciągu tej dekady.
Menedżer the Reds ma sporo racji. W środowy wieczór na Wembley, Henderson zaliczył 14 występ dla reprezentacji Anglii. Po odejściu Gerrarda i Franka Lamparda zwolniły się miejsca w środkowej strefie zespołu Roya Hodgsona. Henderson jest prawdopodobnie najmocniejszym kandydatem na te miejsca.
W starciu z Norwegią Jordan wykonał ponad 100 podań i był jednym z czterech piłkarzy, którzy wyszli w pierwszej jedenastce i nie zostali zmienieni w całym meczu. Jest to coś znanego dla kibiców Liverpoolu, gdzie Henderson znany jest już ze swoich stalowych płuc.
Dużo zmieniło się na Anfield w ciągu ostatnich kilku sezonów. Henderson kojarzy się z pewnego rodzaju wykupieniem z niełask od ponad dwóch lat. Wszyscy zdają sobie sprawę z jego przeszłości, z nieudanego transferu do Fulham, okresu spędzonego na ławce rezerwowej i nagłej stabilizacji formy. Historia Jordana w zespole Rodgersa jest opowieścią o wywalczonym sukcesie.
Pamiętam rozmowę z Hendersonem w październiku 2012 roku. Był to dzień po jego występie w przegranym starciu z Udinese w ramach Ligi Europejskiej. Był to jego szósty start w pierwszej jedenastce w tamtym sezonie, a wszystkie miały miejsce w ramach rozgrywek pucharowych. Był za całą konkurencją i nieśmiało zaglądał do drużyny zza pleców Joego Allena, Jonjo Shelveya i Suso.
Tego październikowego popołudnia na Croxteth Sports Centre spytałem Hendersona czy czuł, że krytyka kibiców była sprawiedliwa.
– Co krytykują w mojej grze? – spytał. Nie było to pytanie agresywne ani obronne, Jordan był po prostu ciekawy. Gdy wytłumaczyłem mu, że fani uważają, iż gra zbyt pasywnie, nie ma znacznego wpływu na grę i mógłby zacząć podejmować większe ryzyko, uśmiechnął się.
– Mają rację, prawda?
Oczywiście teraz mało kto krytykuje Hendersona za pasywną grę, czy też wątpi w jego wpływ na sukcesy drużyny Rodgersa. Gdy Liverpool pokonał Manchester City na Anfield w kwietniu tego roku, wydawałoby się, że to the Reds mają największą przewagę w wyścigu o tytuł mistrza Premier League. Jednakże Brendan zdawał sobie sprawę z ceny zapłaconej za to zwycięstwo. Czerwona kartka podyktowana Jordanowi pod koniec spotkania oznaczała trzymeczowe zawieszenie, a menedżer zdawał sobie sprawę z niezastąpionej roli Hendersona. Jego wątpliwości potwierdziły się, a the Reds wygrali w tym czasie tylko jedno spotkanie.
Pomocnik the Reds nie jest idealny. Wciąż może poprawić swój instynkt strzelecki bądź celność dalszych podań. Jednak trudno jest znaleźć innych równie efektywnych i odpowiedzialnych środkowych pomocników w Anglii. Porównać można chociażby rozwój Hendersona z dojrzewaniem Jacka Wilshere’a, który współpracował z Jordanem w starciu z Norwegią.
Jeśli wciąż są kibice, którzy wątpią w rolę Hendersona w drużynie Rodgersa, to ich liczba zmniejsza się z każdym tygodniem. Niezależnie od formacji czy stylu, Jordan wykonuje swoją robotę. Rozgrywa, biega i wpływa na cały zespół. Rozmawia z kolegami, stawia oczekiwania, organizuje grę i ma duże znaczenie.
Rodgers uważa, że to drużyna zawsze będzie najważniejsza na Anfield. W Hendersonie może znaleźć ikonę tej filozofii.
A w tej kolumnie także idealnego przyszłego kapitana.
Złość Hodgsona uzasadniona
Dla kibiców Liverpoolu okres panowania Roya Hodgsona w reprezentacji Anglii może być podsumowany długim stwierdzeniem „A nie mówiłem...”.
W tym tygodniu fani the Reds mają jeszcze więcej powodów do powtórzenia tych słów. „The Average One” został skrytykowany za to, iż jego reprezentacji Anglii w zwycięstwie z Norwegią zabrakło zmysłu ofensywnego.
Artykuł ten nie ma żadnych problemów z językiem, jakiego Hodgson używa w obronie swojego zespołu. Trochę nawet współczuje jego poglądom. Reprezentacja Anglii nie była wcale tak tragiczna.
Problem, jaki mają kibice Liverpoolu to fakt, iż Hodgson jest uważany za „dobrego człowieka”, który odznacza się „godnością” i „pokorą”.
Właściwa analiza występu jest jednym z ważniejszych aspektów pracy menedżera piłkarskiego. Zwłaszcza, jeśli prowadzi się drużynę narodową. Kibice Liverpoolu i dziennikarze Merseyside nie musieliby długo szukać tych wszystkich wspomnień z kadencji Hodgsona za sterami the Reds, gdy zabrakło mu właśnie tej pokory i godności.
A występy drużyny były wówczas zwykle co najmniej dwa razy gorsze niż to, czego kibice reprezentacji Anglii doświadczyli w środę na Wembley.
Cztery legendy the Reds uhonorują Paisleya
Ian Callaghan, Phil Neal, Jimmy Case i Alan Kennedy wspomogą Johna Keitha w programie „Bob Paisley: Reluctant Genius” [oporny geniusz – przyp. red.] w ramach 40. rocznicy wstąpienia Boba na miejsce zwolnione przez Shanklyego w 1974 roku.
Trzygodzinny program opowie historię Paisleya od czasów pobytu w County Durham w społeczności górniczej po sukcesy na Anfield. Pokazane zostaną również różne wywiady z Bobem i jego piłkarzami oraz komentarze dotyczące najważniejszych wspomnień z kariery Paisleya.
– Phil, Jimmy, Alan i ja wszyscy cieszymy się z możliwości oddania czci Bobowi, który mimo ogromnych sukcesów pozostał człowiekiem skromnym i pokornym – powiedział Callaghan.
– Uważam się za wielkiego szczęściarza. Gra dla Shanksa, a później Boba była dla mnie ogromnym zaszczytem.
Neil Jones
Komentarze (14)
Jasne, że brak Hendersona był sporym osłabieniem, ale bez przesady, to nie jego wina, a tak z Twoich wypowiedzi można wywnioskować. Ciekawe, czy gdyby City nie zdobyli mistrzostwa, to teraz Yaya Toure byłby wytykany palcami, bo przecież doznał kontuzji w meczy z nami i dlatego City przegrało... W sumie to byłaby jego wina, bo go zabrakło wtedy!
-.-
Mówiąc już serio. Też uważam, że brak Hendersona w ostatnich spotkaniach był kluczowy, ale nie można tego w ten sposób rozstrzygnąć. Równie dobrze można wypominać błędy Toure z WBA, Mignoleta z City, czy najlepiej obwinić cały zespół za mecz z Hull. Gdyby Gerrard poślizgnął się w listopadzie, to nikt by o tym nie wspominał, gdyby Henderson dostał czerwoną kartkę w trzeciej kolejce to nikt by o tym teraz nie pamiętał, a tak to jest wieczny raban o te sytuacje.
Rozwinął się Jordan niesamowicie i do tego nikogo nie trzeba przekonywać. Pomyśleć, że jeszcze w pierwszym okienku transferowym Brendana chcieliśmy oddać go z dopłatą za Dempseya, a teraz jest dla nas praktycznie bezcenny :)
Pod tym newsem kilku znawców pisało, że z Jordanem nie mamy szans nic zdziałać i potrzebujemy kogoś lepszego. Stawiam, że wspominanych dzisiaj Vidala, Kroosa czy nawet tego nieszczęsnego Matę ;). W każdym razie, zgadzamy się co do tego, że Jordan jest koksem i kropka. Mam nadzieję, że już żadnej ironii w tym poście nie zawierałeś, bo już mi się mózg przegrzewa od wyszukiwania jej i czas sobie zrobić dłuższą przerwę od komentowania ;). Pozdrawiam i do kolejnego meczu!