Trzy kropki: Mecz z Evertonem
W sobotę Czerwoni i Niebiescy wychodzili ze stadionu na poły ukontentowani i jednak niepocieszeni. W dzisiejszych „Trzech kropkach” przeczytacie Państwo m.in. o kapitanach obu drużyn, fryzurze Tima Howarda i dylematach sędziego Atkinsona. Zapraszamy!
– O ogólnym przebiegu meczu… (RoyalMail)
Promyk nadziei, a może derbowa mobilizacja? W grze the Reds pierwszy raz w tym sezonie dało się wyczuć nutę intensywnego i szybkiego futbolu z poprzedniej kampanii. Co prawda jedna jaskółka wiosny nie czyni, jednak już od pierwszych minut widać było, że to Czerwoni są nastawieni na przejęcie inicjatywy. Po dziesięciu minutach mieliśmy już za sobą dwa niepodyktowane rzuty karne, a tempo gry zaczęło spadać. Żadna ze stron nie narzucała na drugą zabójczego pressingu, przez co okazje obydwu drużyn do strzelenia gola były dość rzadkie. Dla takich meczów stworzony został jednak Steven Gerrard, który, posyłając piłkę nad murem, wyciągnął Howarda jak strunę, lecz amerykański bramkarz nie zdołał zatrzymać piłki na dłoni. Minuty po wyjściu na prowadzenie, podwyższyć przewagę mógł Mario Balotelli, jednak Włoch (z pomocą czy bez przysługi bramkarza the Toffees) trafił w poprzeczkę z niewielkiej odległości. Zdawało się, że to niepewne prowadzenie podopieczni Rodgersa zdołają dowieźć do końcowego gwizdka, jednak poprzez strzał życia Phila Jagielki duch derbów pokrzyżował plany the Reds. Arena Anfield nie rozstrzygnęła pojedynku odwiecznych rywali zza miedzy, jednak trudno mówić tu o niesprawiedliwym rezultacie, gdyż żadna z drużyn nie zasłużyła sobie w pełni na trzy punkty.
– O zaskakująco solidnej obronie… (Exol)
Do 90. minuty wszystko układało się tak pięknie. W końcu wydawało się, że mecz zakończymy z czystym kontem, Mignolet dostanie złote rękawice, a obrona kilka ciepłych słów. I w sumie pomimo straconej bramki tak powinniśmy to odebrać. Strzał Jagielki był nie do obrony, nikt specjalnie nie zawinił, więc i nie ma za bardzo na kogo krzyczeć. Boczni obrońcy, Moreno i Manquillo zagrali przyzwoicie, większych błędów uniknęli, choć zdarzyło im się kilka małych wpadek. Para środkowych obrońców Škrtel – Lovren również rozegrała udane zawody. Szczególnie Słowak powracający do składu po kontuzji pokazał, że to on powinien być uważany za lidera defensywy. Lovren tak samo uniknął rażących błędów w swojej grze, aczkolwiek niczego wielkiego nie pokazał. Podsumowując, mamy przesłanki do tego, aby z optymizmem patrzeć w przyszłość. Być może sytuacja z poprzedniego sezonu (ponad 50 straconych goli) nie powtórzy się już.
– O pięknych bramkach kapitanów… (Nooldir)
Piękny spokój i piękny chaos. Tak najprościej można opisać dwa piękne gole, które padły w sobotnich derbach Merseyside. Jeśli chodzi o Gerrarda, on od początku miał pomysł na ten rzut wolny. Nie było mowy o oddaniu go Mariu Balotellemu, który wprawdzie nieźle uderzał z wolnych w pierwszej połowie, ale teraz musiał ustąpić kapitanowi. Techniczny, mierzony, ale i mocny strzał na uciszenie krytyków. Potrzebował tego zarówno Steven (spójrzcie tylko, jak się cieszył!), jak i kibice spragnieni pięknych goli kapitana. Wszyscy byliby więc zadowoleni, gdyby nie teoria chaosu Phila Jagielki… Musimy pogodzić się z faktem, że takie strzały, jak petarda w okienko obrońcy Evertonu w doliczonym czasie gry po prostu się zdarzają. I tyle. Nic na to nie poradzimy, pozostaje mieć nadzieję, że któryś z Czerwonych popisze się podobnym ratującym trafieniem jeszcze w tym sezonie. Na razie jednak możemy tylko podziwiać gola Jagielki. Co by nie mówić, to jedna z najładniejszych bramek tego sezonu.
– O strzelającym na potęgę Balotellim… (RoyalMail)
Mówi się, że napastników osądza się na podstawie strzelonych goli, jednak pomimo skąpego dorobku bramkowego Włocha trudno mieć do niego pretensje o brak aktywności na boisku. Nasz „mały” awangardzista oddał na bramkę the Toffees aż dziesięć strzałów, co dobrze obrazuje jego wkład w atak drużyny. Inaczej rzecz ujmując, piłki raz podanej do Balotellego koledzy z zespołu przeważnie nie uświadczali z powrotem, o czym świadczy także 63-procentowa skuteczność podań. W większości akcji trudno jest winić naszego napastnika o złe odnajdywanie się w polu karnym i niewychodzenie do piłki, jednak problemem jest to, co się dalej z futbolówką dzieje. To, że usilnie nie chce ona wpaść do siatki, wiemy, podobnie jak wie to czupryna Tima Howarda. W obliczu widocznego „rozruchu” w linii pomocy Mario dostawał wiele piłek, jednak przez swoją nieskuteczność, niechęć do podań do kolegów oraz niewybitną (w porównaniu do Sturridge’a chociażby) ruchliwość w okolicach pola karnego, nie stanowił on pasującego ogniwa w naszej ofensywie i w końcówce meczu został zmieniony przez… Lamberta.
– O wodzącym sędziego na pokuesznie Garrecie Barrym… (Exol)
Moim zdaniem Anglik powinien zakończyć mecz przed czasem. To, że nie ujrzał on czerwonej kartki to tylko i wyłącznie zbyt wysoki współczynnik miłosierdzia, którym kierował się Martin Atkinson. Dość szybko obejrzana żółta kartka nie ostudziła gorącej głowy Barry’ego, który konsekwentnie chciał sprawdzić sędziego. Wiadomo, że gra w Anglii jest trochę ostrzejsza, ale przecież bez przesady. Rok temu bodajże Mirallas wjechał w kolano Suáreza i dostał tylko żółtą kartkę za atak tak głupi jak niebezpieczny. Widocznie sędziowie lubią ostre derby Merseyside. Oby tylko nie skończyło się to kiedyś jakąś naprawdę przykrą kontuzją.
– O podróży do Bazylei… (Nooldir)
Czas na pierwszy w tym roku europejski wyjazd, czyli wielka gratka dla kibiców podróżujących z drużyną i zapewne dużo nerwów dla tych, którzy mecz oglądać będą przed telewizorami. Mecz z Łudogorcem nie wprawił sympatyków Liverpoolu w europejską gorączkę i myślę, że większość kibiców zadowoliłaby się remisem w Szwajcarii. Optymizmu dodaje styl gry w meczu derbowym, jednak czy poprawienie kilku niedociągnięć wystarczy, żeby pokonać rosnący od kilku lat w siłę FC Basel? Trzy punkty bardzo przybliżą Liverpool do awansu z grupy i to one powinny być celem ekipy Rodgersa. Jestem przekonany, że Liverpool jest w stanie wygrać wyjazdowy mecz w Lidze Mistrzów… tak jak byłem przekonany, że może wygrać na Upton Park.
Komentarze (0)