Rodgers: Punkty są konieczne
Boss The Reds twierdzi, że Liverpool ciężko pracuje, aby na nowo wyzwolić w sobie odpowiedni rytm i osobowość. Rodgers podkreśla, że chcąc rozpalić tę iskrę, należy zwyciężać za wszelką cenę.
W niedzielę menedżer był świadkiem jednego z najbardziej dramatycznych meczów w obecnym sezonie. Jego drużyna zmierzyła się na Loftus Road z zespołem QPR i po elektryzującej końcówce zdołała wywieźć z obcego terenu trzy punkty.
Na prowadzenie Liverpool wyszedł dopiero w 67. minucie spotkania po tym, jak Richard Dunn skierował piłkę do własnej bramki. Trafienie to mocno zaniepokoiło Harry’ego Redknappa, szczególnie że w pierwszej połowie jego zespół miał kilka wyśmienitych okazji, aby wyjść na prowadzenie.
Ostatnie osiem minut spotkania to mordercza walka cios za cios, w tym czasie obie drużyny zdobyły aż cztery gole. Stan meczu wyrównał Eduardo Vargas, na tą bramkę odpowiedział Philippe Coutinho, następnie po raz drugi wyrównał Vargas.
Kiedy sekundy do końcowego gwizdka upływały niemiłosiernie, Raheem Sterling otrzymał piękne, prostopadłe podanie od Coutinho. Młody Anglik wstrzelił piłkę w pole karne przeciwników i nabił Stevena Caulkera, który wbił piłkę do własnej bramki. Bramka ta uradowała wszystkich kibiców Liverpoolu, którzy z pewnością odetchnęli z ulgą.
Po meczu, Rodgers nie krył swojej frustracji, gdyż poziom gry zespołu zostawił dużo do życzenia. Boss docenia jednak zdobyte punkty, które pozwoliły The Reds na awans, na piąte miejsce w ligowej tabeli.
– Jesteśmy ciągle we wczesnej fazie sezonu. Będziemy spoglądali na tabelę dopiero po dziesięciu kolejkach. Wiemy, że jest jeszcze dużo do zrobienia w kwestii poprawy naszej gry oraz jakości na boisku.
– Gramy zdecydowanie za wolno. Mamy zbyt wolny rytm oraz zbyt słabą chęć zdominowania gry. Szukając lepszej formy ważne jest, aby odnosić zwycięstwa i to właśnie robimy.
Szalona końcówka niedzielnego meczu przypomina mecz z 2012 roku, kiedy to pod wodzą Kenny’ego Dalglisha, QPR zdołał pokonać Liverpool 3:2.
Tamtej nocy The Reds prowadzili już 0:2 w stolicy. Jednak prowadzona przez Marka Hughesa drużyna zdołała strzelić trzy bramki w ostatnich 13 minutach spotkania i odwrócić losy pojedynku.
Niedzielny mecz był nie mniej dramatyczny. Rodgers wierzy, że można czerpać wiele pozytywów ze sposobu w jaki jego piłkarze walczyli i odnieśli zwycięstwo.
– To był dla nas dobry wynik i bardzo cenne trzy punkty.Nie mogę być zadowolony z samego poziomu gry moich zawodników. Jednak patrząc z perspektywy czasu, mentalność piłkarzy mocno się zmieniła, gdyż był to mecz podobny do tego, który Liverpool przegrał 3:2 kilka lat temu.
– Dla nas, pokazania charakteru i końcowe zwycięstwo było bardzo ważne i udowodniło jaki duch panuje w drużynie.
Teraz wszystkie oczy zostały zwrócone na pojedynek Liverpoolu z Realem Madryt w Lidze Mistrzów. Królewscy przyjadą na Anfield w środę, chcąc wyrównać rachunki za ich ostatnią klęskę 4:0 w 2009 roku.
Rodgers mówi, że jego podopieczni będą bojowo nastawieni na to starcie. Boss wierzy, że Liverpool sprosta trudnemu rywalowi przy oszałamiającej atmosferze i światłach reflektorów.
– To, że gramy ten mecz u siebie, jest dla nas na pewno mobilizujące. Mamy tutaj wspaniałą publiczność, która potrafi ponieść piłkarzy do dobrej gry. Oczywiście Real Madryt będzie na pewno odpowiednio przygotowany ale jesteśmy gotowi, aby rozegrać dobre spotkanie i zdobyć trzy punkty.
Komentarze (9)
Ale po co diament? Po co dwóch napastników? Po co w ogóle napastnik skoro ŻADEN nie pasuje do stylu gry(Borini jest zbyt ograniczony, ale On przynajmniej jest ruchliwy)?
Czas pisać petycję o 4-6-0 i Markoviciu na fałszywej 9tce, a i o dyscyplinarnym zesłaniu Lovrena i Skrtela na utylizację jabłek.
1) nie ogarnia gry kombinacyjnej,
2) jest statyczny i nie wychodzi na pozycje,
3) zbyt dużo czasu spędza w obrębie pola karnego,
4) ma kij w dupie,
5) strzela jak Gerrard z Chelsea.
wiem że Sakho ma kontuzję ale jak jej nie ma to też nie gra. Wydaje mi się że w zimie zmieni klub. Marković jako fałszywa 9tka to nie jest zła opcja już kiedyś tak grał ale musi odblokować swoje strzały nie szukać ostatniego bezsensownego podania.
RK23- On ogólnie jest cofniętym napastnikiem/ofensywnym pomocnikiem, więc powinien się tam czuć lepiej niż na skrzydle, a ze swoją szybkością i ruchliwością pasuje dużo bardziej niż Balotelli, który ciągle "biega" poza polem karnym.
No i nie będę już pisał, że Allen musi grać, bo inaczej nie ma łącznika...
Wiesz jeśli chodzi o napastnika to masz rację, tego nie kwestionuję. Ba podłączam się do tej opinii, jednak gdy widziałem Lazara w akcji to nie jestem za szczególnie za nim, koleś jest samolubny, próbuje wyłącznie kiwać a jak podaje to strasznie nie dokładnie lub nic z tego nie wynika, jednak w przeciwieństwie do Balo wykazuje chęci. Z całym szacunkiem dla sympatyków Lamberta, ale tego gościa nie biorę pod uwagę jako pierwszego napastnika. Moim zdaniem na chwile obecną na fałszywym napastniku powinien zagrać Sterling, który jest przeciwieństwem do 5 punktów, które wymieniłeś. Na ofensywnych graczy widziałbym Lallane, Coutinho no i Suso, który jak dotad miał najmniejsze szanse za zaprezentowanie swoich umiejętności. Środek Hendo i Allen lub Can w zależności od przeciwnika, Steven ławka i pierwsza zmiana w zależności od potrzeb ofensywnych lub defensywnych. No i Lazar, wejście co mecz na końcówki (15-25 minut), bo w tej chwili to 20 zamrożonych baniek, a chłopak musi zaskoczyć, bo umiejętności ma, tylko pytanie kiedy i czy wogóle pokaże je kibicom LFC.