Liverpool – Arsenal: Analiza
Ustawienie 3-4-2-1 staje się modne w Liverpoolu. Brendan Rodgers szukając rozwiązania na nieskuteczność swojego zespołu postanowił ostatnio wdrożyć właśnie tę taktykę w szeregi swojego zespołu.
Czy ujrzymy po raz kolejny ustawienie 3-4-2-1 przeciwko Arsenalowi?
Teoria jest prosta. Trzech obrońców, trzech napastników, czterech pomocników, którzy w zależności od sytuacji bronią bądź atakują.
Jednak ostatnie wyniki the Reds w tym ustawieniu pokazują, że od teorii do praktyki daleka droga.
Porażka 3:0 z Manchesterem United była gorzką, choć drużyna zagrała przyzwoicie. Liverpool stwarzał sobie sytuacje, osiągając liczbę strzałów na bramkę rywala równą czterem poprzednim ligowym starciom,
Zwycięstwo 3:1 nad Bournemouth było dobrym widowiskiem. Atak funkcjonował należycie a Raheem Sterling pokazał to, co ma najlepszego do pokazania. Jednak problemy w defensywie wciąż pozostają nierozwiązane. A to była drużyna zaledwie z Championship.
Mecz z Arsenalem w niedzielę przyniesie kolejne dylematy. Czy pozostać przy formacji, która na dobrą sprawę, nie wiadomo jak się sprawdza, czy jednak skupić się własnie na obronie, co będzie niezwykle ważne przy ofensywnym potencjale Kanonierów.
Rodgers może dokonać pewnych roszad, jak na przykład powrócić do duetu z Hiszpanii w postaci Alberto Moreno i Javiego Manquilo jako cofniętych skrzydłowych, choć nadal byłaby to odważna decyzja przy skrzydłowych, jakimi operuje Arsenal. Alternatywą dla nich są Lazar Marković i Jordan Henderson, którzy właśnie w takich rolach wybiegli na boisko w ostatnim meczu Capital One Cup.
Można by także powrócić do ustawienia 4-2-3-1 ze Sterlingiem bądź Lambertem na szpicy.
W poprzednim sezonie, gdy na the Emirates Liverpool poległ 2:0, podopieczni Brendana Rodgersa wyszli na murawę właśnie z trójką obrońców.
Ale zwycięstwo 5:1 na Anfield w styczniu zawdzięczamy poniekąd także elementom z tegoż ustawienia. Choć na papierze było to 4-3-3, to jednak można było dostrzec, że Liverpool gra trójką z tyłu.
Steven Gerrard cofnięty bardziej niż zwykle, mając przy sobie Martina Škrtela oraz Kolo Touré, natomiast Jon Flanagan oraz Aly Cissokho byli ewidentnie ustawieni bliżej Hendersona i Coutinho, którzy operowali w środku pola. W ataku Luis Suárez, Raheem Sterling i Daniel Sturridge. Mniej więcej tak to wyglądało na boisku.
Ten system zadziałał przeciwko piłkarzom Wengera i może zadziałać znowu.
Pep Guardiola i Antoni Conte także próbowali podobnego ustawienia w Bayernie Monachium i Juventusie – i to z niemałym sukcesem przeciwko równie silnym rywalom.
Wszystkiego jednak dowiemy się w niedzielę.
Czy Sterling może być dla Liverpoolu tym, kim obecnie jest Sanchez dla Arsenalu?
Jednym z największych udziwnień w dzisiejszym futbolu to porównywanie transferów. Fani włączają telewizor bądź komputer i śledzą poczynania na rynku transferowym, jakby to był mecz. Przygnębienie po odmowie agenta, podniecenie przy tweetach, które zaraz znikną z Internetu.
Letnią sagę z Alexisem Sánchezem w roli głównej można nazwać finałem Mistrzostw Świata transferów. Było tam wszystko, czego potrzebuje prawdziwy koneser tych „rozgrywek”. Smaku dodawały kolejne teorie, dlaczegoż to Chilijczyk powinien wybrać a to Liverpool, a to Arsenal bądź Juventus. Emocje sięgały zenitu.
The Reds byli zdesperowani, by zastąpić swoją gwiazdę, Luisa Suáreza, właśnie Sánchezem. I choć zastąpienie Urugwajczyka tak na prawdę nie było możliwe, to własnie 26-latek był najbliższy temu. Wybiegany, umiejący operować piłką, potrafiący strzelać, asystować. Istny magik.
Ten jednak postanowił przeprowadzić się do Londynu, gdzie zdobył już 9 bramek, 4 asysty i stał się niezwykle ważną postacią Kanonierów w tym sezonie.
Rodgersowi powinno się wybaczyć brak konsekwencji w sprowadzeniu tego piłkarza, choć sam był dość wylewny na jego temat. Teraz to jednak przeszłość.
Po meczu z Bournemouth Rodgers wypowiedział się o Sterlingu w następujący sposób: – Widząc go w tej roli myśli się o Alexisie Sánchezie grającym dla Arsenalu.
– To nie jest typowy napastnik, ale jego szybkość sprawia niezwykłe problemy obrońcom. Jego występ był niesamowity.
To dobre porównanie. W lidze obaj piłkarze wykreowali taką samą liczbę sytuacji, choć Sanchez zanotował jedną asystę więcej. Za Chilijczykiem przemawia jednak najważniejsza statystyka – bramki.
W momencie gdy Sturridge wciąż jest poza grą, najprawdopodobniej w niedzielę linia ataku i sposób gry nie ulegnie zbytnio zmianie. Podać do Sterlinga i patrzeć jak sieje spustoszenia oraz rozrywa obronę. To działało przeciwko drużynie z Championship i bez wątpienia może zadziałać ponownie. Problemem może być wykończenie, jednak powrót Daniela może to naprawić.
Wiele czynników będzie miało wpływ na wynik w niedzielę, ale na pewno najważniejszy z nich to pojedynek tego SAS.
Liverpool musi pokazać Sanchezowi, jaką szansę zaprzepaścił, jednak co ważniejsze, Sterling musi pokazać, dlaczego the Reds nie będą tęsknić za czymś, czego właściwie nie mieli. Nie ma wątpliwości, że porażka w walce o Sancheza zabolała klub z Merseyside, jednak Sterling może udowodnić, że ta „rozpacz” jest nie na miejscu.
Jak ostatni wynik 5:1 wpłynie na taktyki obu zespołów?
Niedzielny mecz na Anfield będzie niezwykle interesujący. Oba zespoły z pewnością pamiętają, jak ich ostatni mecz tutaj się rozpoczął i jak wyglądały pierwsze 20 minut.
Liverpool może znowu zastawić pułapkę, jednak Arsenal tym razem będzie się tego spodziewał i najpewniej nastawią się na kontrataki. Tego się od nich oczekuje, więc Liverpool musi mieć plan, jak temu przeciwdziałać.
To sprawi, że początek będzie niezwykle zażyły. Nie ważne, jakie banery kibice wywieszą na stadionie, Arsène Wenger to wciąż bardzo dobry menedżer i ciekawie będzie zobaczyć, co Liverpool wymyśli, aby po raz kolejny zaskoczyć Francuza.
Warto przypomnieć sobie, jak Liverpool zdobył pierwszą bramkę, i w momencie, gdy Arsenal jeszcze zbierał się po niej, otrzymał dwa kolejne ciosy. Jednak w tym sezonie fani Liverpoolu nie oglądali podobnych bramek.
To sprawi, że gospodarze będą pod większą presją, aby jak najszybciej zdobyć prowadzenie. Arsenal się tego spodziewa, a Liverpool spodziewa się, że Arsenal się spodziewa.
Z tego wynika jedno. Możemy spodziewać się niespodziewanego.
Komentarze (3)
Taktyki sa ustalane odnosnie formy i konkretnych zawodnikow..Na czas terazniejszy.Wracanie do ubieglorocznych systemow gry jest smieszne.Z prostego powodu.Wtedy bylismy na fali wznoszacej z niesamowita sila .Teraz jak jest kazdy wie.Oczywiscie trzeba byc optymista.Jak zawsze.I wierzyc.Ja tam optymistycznie nie jestem nastawiony.Bo jakos mam brzydka manie widzenia najgorszego...
Taki juz jestem..
Przykład: Przy bramce dla Bournemouth Henderon czy Can zdążyliby wrócić za Goslingiem, Lucas i Gerrard byli... gdzieś? No i Rodgers niech znajdzie kogoś kto Go poduczy organizacji obrony.