Trzy kropki: Mecz ze Swansea
Serdecznie zapraszamy na ostatnie w tym roku „Trzy kropki”, a w nich: pomoc Liverpoolu bez Gerrarda vol. 5, odkurzeni hiszpańscy obrońcy i Mamadou „Dejan” Sakho.
– O ogólnym przebiegu meczu… (AirCanada)
Muszę przyznać, że byłem w pełni uszczęśliwiony i zbudowany tym, co zobaczyłem podczas wczorajszych 90 minut na Anfield. Gra Liverpoolu, szczególnie w ofensywie, zaczyna przypominać ten czerwony walec, który rozjeżdżał przeciwników w poprzednim sezonie. Owszem, wiem, że to tylko Swansea, zespół ze środka tabeli, jednak trudno przejść zupełnie obojętnie wobec fajnej, pełnej polotu i finezji gry z przodu takich piłkarzy jak Coutinho, Lallana, czy Sterling. Błędy w obronie będziemy popełniać dalej, zatem zgodnie z myślą przewodnią z kampanii 2013/2014… strzelajmy ile się da, a stracone gole nie będą tak odczuwalne dla fanów i zespołu.
– O wyciągniętych z lamusa Hiszpanach… (Nooldir)
Znacie kibica Liverpoolu, który nie ucieszył się widząc ponownie na bokach boiska dwóch młodych Hiszpanów, Alberto Moreno i Javiera Manquillo? Rodgers wysłuchał wczoraj próśb sporej liczby swoich „doradców” na całym świecie i tym razem rezygnacja przysłowiowego już uporu trenera The Reds przyniosła pożądany efekt. Po obu wing-backach widać było, że czują się na tej pozycji znaczniej lepiej, niż Henderson i Marković w ostatnich meczach. Głód gry, ale nie tego rodzaju, jak Fabia Boriniego z Arsenalem, brak popełnionych błędów, a Moreno dołożył jeszcze bramkę. To właśnie on był jaśniejszym punktem opisywanego duetu, a jego współpraca z najlepszym zawodnikiem tego meczu, Philippe Coutinho układała się bardzo dobrze. Czy Moreno i Manquillo mogą liczyć na utrzymanie miejsc w wyjściowej jedenastce? Poziom na którym obaj zagrali przeciwko Swansea sugeruje, że zdecydowanie tak. Z drugiej strony zobaczymy, na ile ich gra była tylko przejawem rotowania składem, potrzebnym w intensywnym okresie świąteczno-noworocznym.
– O wszechobecnych Lallanie i Coutinho… (Jetzu)
Dwójka piłkarzy, która według wielu kibiców miała rywalizować ze sobą o miejsce w składzie, wczoraj po raz kolejny udowodniła, że znajdzie się na boisku miejsce dla nich obu. Philippe Coutinho w końcu grał tak, jak oczekiwano od niego po tym, jak zaprezentował swoje nieprzeciętne umiejętności w swoim pierwszym sezonie na Anfield. Adam Lallana w końcu grał tak, jak przystało na zawodnika sprowadzonego za ponad 20 mln funtów. Rzecz jasna nie były to pierwsze w tym sezonie dobre występy dwójki ofensywnych pomocników, zdecydowanie jednak mecz ze Swansea był najlepszym w tym sezonie w wykonaniu reprezentantów Anglii i Brazylii. Na chwilę nie dawali odetchnąć defensywie rywala, znakomicie się rozumieli i poruszali po boisku, cały czas stwarzali zagrożenie pod bramką – czego chcieć więcej? Coutinho i Lallana już od kilku spotkań grali coraz lepiej, miejmy nadzieję, że mecz ze Swansea to zaledwie przedsmak tego, co czeka nas po powrocie Daniela Sturridge’a.
– O Sakho i jego trzech minutach à la Lovren… (AirCanada)
Zdecydowanie miał kryzysowy moment w tym spotkaniu, ale w moim mniemaniu obwinianie Francuza o stratę bramki jest totalnie niesprawiedliwe. Warto obejrzeć sobie tego gola w powtórkach i zwrócić uwagę na zachowanie kilku innych zawodników Liverpoolu. Sakho czasem szuka niepotrzebnych rozwiązań na boisku, które kosztują podwyższone ciśnienie Rodgersa, kolegów z drużyny i kibiców, mimo wszystko nie sposób nie dostrzec, że defensywa w obecności byłego kapitana PSG wygląda pewniej i możemy być wszyscy nieco spokojniejsi.
– O nieźle naoliwionej pomocy mimo/wobec braku Gerrarda… (Jetzu)
O posadzenie na ławce Stevena Gerrarda wielu kibiców prosiło Rodgersa już w zeszłym sezonie, wtedy jednak nasz kapitan pomimo swoich oczywistych braków w defensywie, wciąż nadrabiał geniuszem z przodu. Dzisiaj nie jest już tak wesoło i pomimo tego, że Steven wciąż potrafi posłać zapierającą dech w piersi piłkę, która otworzy drogę do bramki przeciwnika, to coraz częściej staje się on jednak kulą u nogi w drużynie Liverpoolu. We wczorajszym meczu w środku pomocy operowali Lucas i Henderson wspierani z tyłu przez świetnie rozgrywających piłkę Cana i Sakho oraz z przodu przez będących w bezustannym ruchu Lallanę i Coutinho. W układzie tym nie ma miejsca na statycznego, szukającego długich piłek kapitana. Gerrard wciąż ma do odegrania rolę w tym klubie, wciąż jest bardzo wartościowym członkiem zespołu, jednak trzeba sobie otwarcie powiedzieć, że to nie od jego nazwiska powinien zaczynać ustalanie składu Brendan Rodgers.
– O kolejnym spotkaniu z kolegami Paula Konchesky’ego… (Nooldir)
Zaledwie miesiąc po zwycięstwie 3:1 na stadionie beniaminka Liverpool ponownie zmierzy się z Leicester City, tym razem na Anfield. Od tego czasu zmieniło się przede wszystkim nastawienie kibiców LFC do kolejnych meczów. Przed pierwszym meczem obu drużyn wielu drżało o wynik, oczami wyobraźni widząc już kolejną kompromitującą porażkę. Teraz, po dwóch zwycięstwach z rzędu – ostatnim bardzo przekonującym – nikt już nie wyobraża sobie innego scenariusza, niż noworoczne trzy punkty dla gospodarzy. Ostatni zespół tabeli ma na Anfield przegrać i to najlepiej wysoko, bo Czerwoni rozpoczęli już długo oczekiwany marsz w górę tabeli.
Komentarze (1)