Allen: Mieszane uczucia
Joe Allen przyznał, że miał mieszane uczucia po wczorajszym meczu z Boltonem. Walijczyk z jednej strony był bardzo szczęśliwy, gdyż wrócił do gry po kontuzji, jednak nie pomógł Liverpoolowi w awansie do kolejnej rundy, gdyż starcie w Pucharze Anglii zakończyło się bezbramkowym remisem.
Walijczyk zagrał w pierwszym składzie Brendana Rodgersa po raz pierwszy od grudniowego meczu z Manchesterem United na Old Trafford.
Pomocnik nabawił się urazu kolana, który wykluczył go z gry na 9 następnych spotkań. Powrócił wczoraj i zaliczył 67. minut gry, zanim zmienił go Lucas Leiva.
- Spodziewaliśmy się, że liczba sytuacji, jaką sobie stworzyliśmy wystarczy do strzelania co najmniej jednej bramki, lecz tak się nie stało.
- Mimo wszystko twierdzę, że w naszej grze widać dużo powodów do optymizmu. Bogdan zasłużył na ogromne brawa, podobnie jak cały zespół Boltonu. Cały czas byli dobrze zorganizowaną drużyną i pracowali niezwykle ciężko przez całe spotkanie.
- Czeka nas rewanż na ich stadionie i mamy nadzieję, że tym razem lepiej zrealizujemy swoje zadania.
- Cieszę się, że wróciłem, gdyż dla piłkarza nie ma nic gorszego, niż oglądanie swoich kolegów z wysokości trybun. Liczę na to, by otrzymywać jak najwięcej minut gry, dzięki czemu wrócę do formy i odpowiedniej kondycji fizycznej.
Allen, jak i reszta zespołu koncentruje teraz swoją uwagę na wtorkowym wieczorze i spotkaniu z Chelsea w ramach rozgrywek Pucharu Ligi.
Na Anfield padł remis 1:1 i o wszystkim rozstrzygnie teraz starcie na Stamford Bridge.
- To jasne, że możemy uzyskać tam dobry rezultat. Wszyscy wyczekujemy już pierwszego gwizdka arbitra. Każdy zespół ma swój sposób i pomysł na grę. Pokazaliśmy to ostatniej konfrontacji z the Blues. Wierzymy, że nasza drużyna będzie w stanie zameldować się w finale na Wembley.
Komentarze (9)