Carroll: Nie szanuję Brendana
Były zawodnik Liverpoolu - Andy Carroll - powraca na Anfield jako zawodnik West Hamu United. Po raz pierwszy zagra na Anfield w barwach nowego pracodawcy. Reprezentant Anglii w bardzo cierpkich słowach wypowiedział się na temat szkoleniowca the Reds.
Andy Carroll powiedział, że stracił szacunek do Brendana Rodgersa jeszcze przed odejściem na wypożyczenie do West Hamu.
Rosły napastnik, który po raz pierwszy zagra w barwach Młotów na Anfield w 2012 roku został wypożyczony na Upton Park krótko po tym jak posadę szkoleniowca the Reds przyjął Brendan Rodgers.
Rekordowy transfer Liverpoolu - 35 milionów funtów zapłacone Newcastle za Carrolla - skończył się trwającym sezon wypożyczeniem do West Hamu i transferem definitywnym 12 miesięcy później opiewającym na 15 milionów funtów.
- Wiele się działo w związku z Brendanem Rodgersem - powiedział Carroll.
- To co mi mówił, a to co się faktycznie działo było dwiema różnymi rzeczami. Mówił mi coś osobiście, po czym trening się kończył, Brendan dzwonił do mnie i mówił coś zupełnie innego.
- Na przykład mówił: "Będziesz grał co tydzień, w każdym meczu przed Luisem Suarezem". Wracałem do domu, Rodgers dzwonił i mówił: "Fulham i West Ham są tobą zainteresowani i myślę, że dobry dla ciebie będzie transfer". A przecież 10 minut temu mówił, że będę grał w "każdym meczu". Pojechałem więc do niego, a w cztery oczy mówił coś przeciwnego.
- To się ciągle powtarzało. Przez telefon: "Powinieneś odejść". Gdy rozmawialiśmy w cztery oczy: "Zaczynasz mecze co tydzień w wyjściowej jedenastce". To były sprzeczne informacje. Mieszał mi w głowie i szczerze mówiąc straciłem do niego szacunek.
- Inny przykład: pojechaliśmy na starcie z Hearts w kwalifikacjach Ligi Europy. Gdy dojechaliśmy na miejsce powiedział że zacznę w podstawowym składzie. Rano w hotelu przyszedł do mnie i powiedział: "myślę, że masz problem ze ścięgnem kolanowym, nie zagrasz". Powiedziałem, że nie ma żadnego problemu ze ścięgnem. Usłyszałem, że usiądę na ławce. Gdy dotarliśmy na stadion dowiedziałem się, że nie ma mnie w kadrze meczowej, nawet na ławce. Byłem jedynym zawodnikiem w takiej sytuacji.
- To wszystko mieszało mi w głowie. Byłem zły i wiedziałem, że nadszedł czas na transfer. Chciałem grać tylko w piłkę i nie potrzebowałem takich sytuacji. Z Brendanem jako menadżerem wiedziałem, że nie będę grał.
- Gdyby wprost mówił, że nie zagram uznałbym, że jest nowym menadżerem i to jego decyzja. Nie zakontraktował mnie, więc w porządku. Tak samo traktował innych zawodników, których nie ma już w klubie. Nie chciałem z nikim na ten temat rozmawiać. Uznałem to za przełom - jeżeli menadżer tak mnie traktuje nie ma dla mnie powodu, aby zostać w Liverpoolu.
Carroll, który w 58 meczach strzelił 11 bramek dla the Reds powraca na Anfield. Anglik spodziewany jest w pierwszym składzie drużyny z Upton Park.
Patrząc na swoją karierę w Liverpoolu Carroll mówi raczej o frustracji niż o żalu.
- Frustrujące jest to, że nie mogłem wrócić do optymalnej dyspozycji. Przybyłem już kontuzjowany. Spieszyłem się z powrotem do formy, bo chciałem grać. Ciągle byłem pospieszany - powiedział Carroll.
- Oznaczało to, że grając w jednym meczu dwa kolejne musiałem odpuścić. Taka sytuacja się powtarzała, a kontuzje pogłębiały. Efekt kuli śnieżnej - zakończył Carroll.
Komentarze (26)
Pomijam dyspozycje Carrolla, ale takie zachowanie nie powinno miec miejsca.
Lambert > Carroll w każdej chwili.
Borini grał lepiej w Sunderlandzie, niż Andy w WHU, obu wszyscy w tamtym czasie chcieli z powrotem. Włoch wrócił i gra słabo, jakby Carroll wrócił byłoby jeszcze gorzej, bo Borini chociaż ma ducha walki i umie biegać.