Liverpool 2:1 Man City
Druga połowa również nie zawiodła kibiców. Po wspaniałym meczu Liverpool pokonał the Citizens na Anfield 2:1. Gole dla the Reds strzelali Jordan Henderson i Philippe Coutinho. Jedyną bramkę dla Obywateli zdobył w pierwszej połowie Edin Džeko.
Bardzo dobrze w drugą połowę wszedł Manchester City. Po dobrym dośrodkowaniu Zabalety w 46. minucie, Sergio Agüero o kilka centymetrów przeniósł piłkę nad poprzeczką bramki Mignoleta po strzale głową.
Później zaczęła się dominacja Liverpoolu. The Reds przeprowadzili kilka dobrych akcji atakiem pozycyjnym, jednak przy ostatnich podaniach brakowało precyzji.
W 53. minucie po faulu Fernandinho na Allenie dośrodkowanie z rzutu wolnego w pole karne ekspediował Coutinho. Piłka po zgraniu Škrtela do Lallany wpadła do siatki Harta, ale Słowak w momencie podania był na pozycji spalonej i bramka nie została uznana.
Dobrze na przedpolu po raz kolejny prezentował się Simon Mignolet, który we właściwych momentach wychodził z bramki Liverpoolu.
W 64. minucie dobrze zachował się Joe Hart, który wyszedł z bramki przy dośrodkowaniu Hendersona. Gdyby nie bramkarz reprezentacji Anglii Raheem Sterling miałby sytuację sam na sam.
W 69. minucie Zabaletę o kilka metrów od linii pola karnego Liverpoolu faulował Alberto Moreno. Dośrodkowanie Davida Silvy z rzutu wolnego nie znalazło adresata i od bramki wznowił Mignolet.
Tego spotkania do udanych nie zaliczy Lazar Marković. Dobrze sobie z nim radził jego reprezentacyjny kolega – Aleksandar Kolarov. Spośród wszystkich zawodników Marković zaliczył najwięcej niecelnych podań i nieudanych dryblingów. W 76. minucie zastąpił go Sturridge.
Obie drużyny okazale prezentowały się w formacjach obronnych nie pozwalając na wiele swoim przeciwnikom.
Po kilku minutach niegroźnych akcji przyszła pora na Coutinho. W 75. minucie Brazylijczyk huknął nieprawdopodobnie prawą nogą nie do obrony. Joe Hart był bez szans, bo piłka trafiła w samo okienko.
W 78. minucie doskonałą okazję zmarnował Agüero, który minął Lovrena i z ostrego kąta nie trafił do bramki.
W 81. minucie Kolo Touré zmienił Alberto Moreno, natomiast Lampard zastąpił Samira Nasriego. Wcześniej na boisku zameldował się Wilfried Bony.
W 84. minucie dobrą akcję Liverpoolu kończył Coutinho, ale dobrze w tej sytuacji zachował się Vincent Kompany, który zblokował strzał na rzut rożny.
Dwie minuty później dobrą okazję zmarnował Sturridge, który próbował zdobyć trzecią tego popołudnia bramkę dla the Reds, ale jego strzał nie trafił do bramki Harta.
Znakomitą okazję miał w końcówce również David Silva, ale gola Hiszpan nie strzelił.
Po trzech minutach doliczonego czasu gry Mark Clattenburg skończył spotkanie, a the Reds dzięki zwycięstwu awansowali na piąte miejsce w tabeli.
Komentarze (62)
ponarzekajmy na coś znowu
<3
Ależ wspaniałe zawody i wspaniałe widowisko prawie każdy zawodnik zasługuje na wielkie brawa. Udowodniliśmy że możemy wygrać z każdym.
I LOVE LFC <3 YNWA
Allen jak dla mnie zdominowal dzis srodek pola, kapitalny mecz Walijczyka, tylko takich wiecej!
Co nie robił w środku, każdą akcję dotykał, opanowanie i spokój, eleganckie kiwki i do tego walka do końca!
Ale kto najbardziej zamyka malkontentom jape tym meczem ?
Rodgers! Dawać mu kontrakt na 5 lat, łopate, rękawiczki, kogoś do pomocy od transferów i niech chłop buduje sobie spokojnie.
Ogromny szacunek dla Brendana!!!
tamtym Realem z tamtych lat to i United by wycierało podłogę,
rozumiesz już ?
Rodgersowi brakuje w UUUJ doświadczenia w europejskim futbolu. Każdy musi się uczyć na własnych błędach. Rodgers też musi zbierać wiedzę. Dostał w nos od Realu, dostał od Basel, dostał od Besiktasu ale zobaczycie że to jeszcze zaowocuje w przyszłości.
@zimowy Dobrze ich pocisnąłeś ;) Tak trzymaj ziomeczku
druzyna szczególnie w 2 połowie pokazała siłę, a Can po 120 minutach znowu rządził -
zimowypan komentarz roku pozdro
A co do Realu - to generalnie kłopot angielskiej piłki. Kiedyś tu grali Ronaldo, Xabi, Mascherano, Pique, Bale, Suarez, teraz są w Hiszpanii prawie wszyscy. No i sam Liverpool był wtedy nieporównywalnie mocniejszy. Od tamte pory nie gra z nami także tamten młody Gerrard, ostoja zespołu. Ale sądzę, że gdy obecny team dostanie czas, pieniądze i wzmocnienia, to za jakiś czas będziemy potrafili u nas wpieprzyć Realowi nie gorzej, niż taka Borussia.
przestancie hejtowac!!!
nie wazne jak gramy, zawsze jestesmy THE REDS
na Anfield (jesli mieliscie okazje byc?) nikt nie wyzywa naszych zawodnikow, tylko dopinguje
zagralismy najlepszy mecz w tym sezonie i trzeba sie z tego cieszyc
pewnie przyjda gorsze ale i tak mamy top 4
YNWA naprawde cos znaczy
@PyrkaLFC: Co do porażki i mieszania z błotem. Jeżeli coś takiego wyciągnąłeś z mojej wypowiedzi to widzę wielkie dziury w Twoim sposobie rozumowania. W żadnym wypadku nie chodziło w tym o łączenie się po wygranej i dzielenie po porażce. Po prostu stwierdziłem fakt, że wspólna radość zawsze bardziej zacieśnia więzi.
:)
Po jaką cholerę to!
Opanujcie się ludzie!
Brendan & CO - CONGRATULATIONS!!