Škrtel: Wszystko ze mną okey
Słowacki stoper Liverpoolu, Martin Škrtel zapewnia, że nie czuje żadnych skutków ubocznych fatalnego upadku w początkowej fazie zremisowanego bezbramkowo meczu pucharowego przeciwko Blackburn Rovers.
Zaledwie po trzech minutach od pierwszego gwizdka arbitra w niedzielnym ćwierćfinałowym pojedynku Pucharu Anglii na Anfield Road, obrońca przywdziewający numer 37 na czerwonej koszulce po pojedynku powietrznym z graczem gości, Rudy'm Gestede, niefortunnie upadł na plecy.
Czołowy obrońca w układance Brendana Rodgersa potrzebował niezwłocznej pomocy sztabu medycznego, po czym lekarze the Reds zdecydowali się zabronić kontynuowania gry walecznemu Martinowi. W jego miejsce na placu gry pojawił się Kolo Touré. Fani Czerwonych wstrzymali wówczas oddech martwiąc się o zdrowie ich zawodnika, który murawę opuścił na noszach.
W wywiadzie pomeczowym opiekun ekipy z Merseyside uspokoił kibiców twierdząc, że Škrtel ma się dobrze, jednak potrzebował profilaktycznej wizyty w szpitalu, by mieć stuprocentową pewność, co do osądu jego kondycji zdrowotnej.
W niedzielny wieczór wszystkie spekulacje uciął sam poszkodowany, zamieszczając jednoznaczny wpis na swym Instagramowym profilu:
- Wszystko jest w porządku. Byłem przez krótką chwilę nieprzytomny ale cieszę się, że nie stało mi się nic poważnego.
- Chciałem wrócić do gry, ale rozumiem decyzję fizjoterapeutów, którzy nie zezwolili mi na to - takie są reguły i musiałem się podporządkować!
- Mam kilka dni wolnego i spędzę je z rodziną. Dziękuje za wsparcie. YNWA.
Komentarze (4)