Gerrard: To był fatalny rzut karny
Steven Gerrard nie posiadał się wczoraj z radości po tym, jak jego celny strzał głową zapewnił Liverpoolowi zwycięstwo w meczu z QPR. Dla kapitana trafienie było tym ważniejsze, ponieważ wcześniej zmarnował rzut karny.
Na kilka minut przed końcem spotkania kapitan wyskoczył najwyżej do piłki zagrywanej przez Philippe Coutinho, pokonując Roberta Greena.
Chwilę wcześniej to jednak Green był uważany za bohatera. Przy stanie 1:1 Liverpool otrzymał rzut karny, lecz bramkarz gości odczytał intencje strzelającego i uchronił swój zespół przed stratą bramki.
Ostatecznie to Gerrard mógł cieszyć się z końcowego triumfu, a dzięki bramce – swojej 184 dla Liverpoolu – awansował na piąte miejsce w klubowej klasyfikacji strzelców wszech czasów.
– Źle wykonałem ten rzut karny, jestem naprawdę rozczarowany – przyznał Stevie G.
– W trakcie biegu nagle zmieniłem zdanie co do tego, jak mam strzelić, a tego przy rzutach karnych robić nie można. Biorę na siebie pełną odpowiedzialność. Miło było jednak zmazać tę plamę i pomóc drużynie w sięgnięciu po ważne trzy punkty.
– Nie wiem, czemu tak wyszło – może po prostu tak wpłynął na mnie mecz, emocje, rozpaczliwa chęć zdobycia bramki... Wykonawca rzutu karnego nie może w jego trakcie nic już zmieniać.
– Obserwowałem Roba Greena tak długo, ile tylko się dało. Pomyślałem, że rzuci się w swoją prawą stronę, czyli moją lewą, co ostatecznie wpłynęło na zmianę mojej decyzji. Powinienem być pewien swego, nawet jeśli rzuciłby się w stronę piłki.
– Jestem naprawdę bardzo rozczarowany tą jedenastką. Ogromnie cieszę się jednak z gola głową, dzięki któremu wszyscy wracają do domów szczęśliwi ze zdobycia trzech oczek.
Była to pierwsza wygrana Liverpoolu od półfinału Pucharu Anglii z Aston Villą. Gerrard nie ukrywa, że tamto spotkanie wywarło wpływ na kolejne mecze, z West Bromwich i Hull.
– Każdy chciał za wszelką cenę nagrodzić fanów finałem pucharu. Podejrzewam, że w ostatnich meczach wciąż gdzieś w nas to siedziało.
– Menedżer postawił sprawę jasno – trzeba zakończyć sezon w najlepszym możliwym stylu. W pozostałych do końca sezonu meczach chcemy wywalczyć maksimum punktów i nieustannie wywierać presję na rywalach.
– Na Wembley przeżyliśmy wielki zawód, jednak grając dla tak wielkiego klubu trzeba umieć się z tym pogodzić i patrzeć przed siebie. Mam nadzieję, że w przyszłym roku Liverpool będzie walczył o wszystkie możliwe trofea.
Komentarze (1)