Ibe: Agent jest mi zbędny
Jordon Ibe przyznał, że w przeciwieństwie do niektórych kolegów z zespołu nie potrzebuje własnego agenta, a wszystkie sprawy związane z kontraktem pozostawia w rękach rodziców.
W obecnym sezonie temat nowych umów wprowadził na Anfield nieco zamieszania. Publiczne, jak i prywatne zatargi z reprezentantem Raheema Sterlinga, Aidym Wardem, stały się niemiłym dodatkiem dla i tak już rozczarowującego sezonu. Nic też nie wskazuje na to, że sprawa szybko znajdzie swój koniec.
Nic zatem dziwnego, że klub chciał uniknąć powtórzenia się podobnej sytuacji.
Nowe umowy parafowali już Daniel Sturridge, Philippe Coutinho i Jordan Henderson, a w kolejce czekają Martin Škrtel, Joe Allen, Jon Flanagan, a także Jordon Ibe. Na szczęście w przypadku tego ostatniego agenci na pewno nie będą problemem.
– Nie mam agenta, nie wierzę w nich – wyznał skrzydłowy.
Ibe zdążył już uzgodnić warunki nowego, pięcioletniego kontraktu, który czeka już tylko na oficjalne potwierdzenie.
– Ja naprawdę nie czuję potrzeby posiadania agenta. Moi rodzice spełniają tę samą funkcję, a rodzina zawsze będzie dla mnie na pierwszym miejscu.
– Nie mógłbym być otoczony lepszymi ludźmi. Służą mi radą, gdy tylko tego potrzebuję, ale oczywiście ostateczna decyzja zawsze należy do mnie.
– Nie ma takiej sprawy, którą mógłby załatwić agent, a nie mogliby tego zrobić moi rodzice.
Komentarze (4)
Przy renegocjowaniu umowy z klubem wątpie by ten odgrywał znaczącą rolę.
Myślę, że trochę nie zdajesz sprawy, jak wyglądają negocjacje co do kształtu umowy. W dodatku piłkarzami nie zostają tytani intelektu. Potrzebują więc kogoś kto zrozumie wszystkie formalne niuanse, będzie prowadził negocjacje i wytłumaczy o co w tym wszystkim chodzi. Zmiana barw nie ma nic do rzeczy.