Carra: Wciąż nie mogę w to uwierzyć
Dzisiaj mija 10. rocznica od pamiętnego finału Ligi Mistrzów w Stambule. Jamie Carragher, legenda klubu i uczestnik tamtego spotkania wspomina mecz i jak twierdzi, wciąż nie może uwierzyć, że udało im się odwrócić losy tamtego spotkania.
Zawody jakie rozegrał tamtego wieczoru Carragher nie tylko pomogły Liverpoolowi dokonać Cudu w Stambule, ale przeszły już do legendy, głównie za sprawą blokowanych strzałów rywali pomimo silnych skurczów już w dogrywce na Ataturk Stadium.
Wykonując odważne wślizgi, środkowy obrońca wielokrotnie udaremniał plany Mediolańczyków i dzięki niemu udało się dotrzeć aż do rzutów karnych.
- Każdy zawodnik przyzna, że skurcze to najgorsze co może Ci się przytrafić w trakcie meczu. Ja musiałem jednak grać mimo bólu - powiedział Carragher w wywiadzie z Liverpool ECHO.
- Nie wyobrażam sobie, żebym mógł zejść z boiska w tak ważnym meczu. Stawką był Puchar Europy!
- Skurcze wróciły gdy już podnieśliśmy puchar, dlatego brakuje mnie na niektórych zdjęciach.
To nie była wygórowana cena. Już po 45. minutach wydawało się, że Liverpool nie ma szans odrobić 3-bramkowej straty do zespołu AC Milan. Marzenia piłkarzy leżały w strzępach.
- Zaczęliśmy najgorzej jak tylko mogliśmy - przyznał Carragher.
- Strata bramki na 1:0 w pierwszej minucie nie miała związku z taktyką. To się po prostu stało. Daliśmy rywalom rzut wolny i od tej pory już musieliśmy gonić wynik. Wszystkie nasze plany odnośnie meczu można było wyrzucić już po pierwszej minucie.
- Milan był wówczas najsilniejszą drużyną w Europie. Mieli kilka gwiazd, z którymi zupełnie sobie nie radziliśmy w pierwszej połowie.
- Wykorzystali nasze słabości w ostatnim kwadransie pierwszej połowy i na przerwę schodzili z 3-bramkową zaliczką.
Siedząc w szatni, zdruzgotany Carragher słyszał fanów the Reds nawołujących do walki.
- Byliśmy wewnątrz stadionu, ale słyszałem ich w oddali - powiedział.
- Szczerze mówiąc, to czułem się przez to jeszcze bardziej zakłopotany. Zdawałem sobie sprawę, że ich zawiedliśmy w pierwszej połowie.
- Skupiliśmy się jednak na zmianach dokonanych przez managera.
W miejsce Steve'a Finnana wszedł Didi Hamann i Liverpool drugą połowę rozpoczął z trójką obrońców.
- Didi odegrał kluczową rolę w tym co się później wydarzyło - przyznał Carragher.
- To odważny ruch ze strony managera, żeby przy stanie 0:3 wprowadzić defensywnego pomocnika.
- Niektórzy mieli wątpliwości co do tej roszady, ale opłaciła się. Zagraliśmy trójką z tyłu, a Stevie (Gerrard) poszedł do przodu i pomógł nam odrobić straty.
- Główka Stevena dała nam trochę dumy, ale dopiero gol Vladimira Smicera sprawił, że naprawdę cała drużyna zaczęła wierzyć w zwycięstwo.
Po bramce Xabiego Alonso na 3:3 to zespół z Mediolanu ponownie przejął kontrolę nad meczem i Liverpool musiał przygotować się na burzę.
Heroiczna postawa Jamiego Carraghera oraz rewelacyjna podwójna parada Jerzego Dudka w dogrywce sprawiły, że Andriy Shevchenko nie trafił do siatki i o losach finału rozstrzygały karne.
Urodzony w Bootle wychowanek Liverpoolu przypomniał bramkarzowi w jaki sposób klub poprzedni raz zdobył najważniejsze trofeum w klubowej piłce.
Carragher nawoływał Dudka, żeby powtórzył "nogi spaghetti" Bruce'a Grobbelaara, kiedy w ten sposób powstrzymał w rzutach karnych zespół AS Roma 21 lat wcześniej.
Metoda zadziałała, kiedy najpierw Serginho przestrzelił karnego, a następnie Dudek obronił strzały Andrei Pirlo i Andriya Shevchenki.
- Oczywiście znałem historię Liverpoolu i przypomniałem Dudkowi co Grobbelaar zrobił w 1984 roku - powiedział Carragher.
- Powiedziałem mu: "Jerzy, musisz zrobić wszystko co w Twojej mocy, żeby przestrzelili karne." Wspomniałem też o Grobbelaarze.
- Kiedy Jerzy obronił karnego Shevchenki i rzuciliśmy się za nim w pościg, to był najlepszy moment tego wieczoru. Moje skurcze po prostu ustąpiły! To musiał być jakiś blef - żartował Carra.
Dziesięć lat po tym triumfie Jamie Carragher przyznaje, że wciąż ciężko jest mu zrozumieć co właściwie wydarzyło się tamtej nocy.
- Pamiętam, że przez kilka następnych tygodni nie docierało do nas to, że naprawdę odnieśliśmy tak fenomenalne zwycięstwo. Mi to uczucie towarzyszy również dzisiaj - przyznał Jamie.
- Ale to się stało i to na oczach całego świata. Miałem zaszczyt grać w tym meczu nie tylko dla tego miasta, ale dla całej Ziemi.
- Takie mecze zdarzają się w piłce raz na 20 czy 30 lat. Ten triumf wiele dla mnie znaczy, ponieważ mam świadomość, że to był legendarny mecz.
- To był mój największy sukces w karierze przez długi czas. To jeden z najlepszych dni w historii klubu i nigdy wcześniej ani później nie było lepszego finału Ligi Mistrzów!
- Futbol jest zabawny. Gdy odpadliśmy z FA Cup z drużyną Burnley nikt nie powiedziałby, że za kilka miesięcy zostaniemy najlepszą drużyną Europy rozgrywając najlepszy finał w historii. To tylko dowodzi, że zawsze jesteś w stanie osiągnąć więcej niż Ci się wydaje - zakończył Jamie Carragher.
Komentarze (5)