Trzy kropki: Mecz ze Stoke City
Kibice wszystkich drużyn w Premier League wiedzą, że bój o ligowe punkty trzeba zacząć bez falstartu, dlatego też trzy oczka w meczu na Britannia Stadium muszą cieszyć. Jeśli jesteście ciekawi spostrzeżeń naszych redaktorów, zapraszamy na tradycyjne Trzy kropki. Dziś opiniami dzielą się AirCanada, Exol i Ziaja.
– O ogólnym przebiegu meczu… (Exol)
Ciężkie to było spotkanie do oglądania zarówno dla fanów Liverpoolu jak i dla sympatyków Stoke. O ile ci drudzy raczej są przyzwyczajeni do takiej gry swojego zespołu, to nie można powiedzieć, by kibice the Reds byli usatysfakcjonowani tym widowiskiem. Dużo walki, przechwytów, odbiorów, strat w środku pola… W drugiej połowie delikatnie podkręcili tempo Garncarze, ale nie udało im się sforsować obrony liverpoolczyków. Nie oznacza to jednak, że była ona niczym mur, o nie. Błędy się zdarzały (nawet często), ale cieszy fakt, że zawsze znalazł się ktoś kto był tuż obok żeby te błędy naprawiać. Czy to Mignolet, czy to Henderson, czy to Glen Johnson, któremu podobno włączył się tryb „sentyment”, gdy stał przez kilka sekund oko w oko z belgijskim bramkarzem. Bramka Coutinho cudowna, palce lizać, gol roku itp. Najważniejsze są trzy punkty. Dwa lata temu też zaczęliśmy sezon identycznym wynikiem i też ze Stoke. Może mamy na co czekać i w tej kampanii?
– O postawie debiutantów… (Ziaja)
Jestem zaskoczony świetną grą Gomeza. To w zasadzie jego pierwsze kroki w dorosłym futbolu a wyglądał świetnie. Nie bał się gry piłką, pewnie nią operował. Czasem wychodziło to, że jest jeszcze młokosem, ale występ na plus. Za to Clyne był niesamowity, dawno już nie widziałem tak dobrego występu na prawej obronie w LFC. Świetna gra na wyprzedzenie, podłączanie się do akcji i zabezpieczenia tyłów. Zrobił to co powinien zrobić klasowy prawy obrońca.
Trochę słabiej wypada Milner, ogólnie bardzo dobry pressing i wspomaganie Ibe’a przy bocznej strefie, problemem było jego nietrzymanie pozycji i tworzenie przewagi w innych sektorach przez co robiła się autostrada przez środek pola. Dlatego tu duży minus stawiam przy grze Milnera.
Benteke średni występ, zrobił to, co do niego należało – zgarniał wszystkie piłki zagrywane przez kolegów. W strefie ataku był odcięty od podań. Pomoc grała słabo i wielokrotnie niecelnie podawali. A jak już, to na siłę starali się mu zagrać górą piłkę najczęściej niecelnie. By zaliczyć jakiś kontakt musiał wrócić do strefy pomocy. Słaby serwis ze strony Lallany, Ibe’a i Coutinho spowodował, że Benteke wyglądał słabo.
O Firmino ciężko cokolwiek powiedzieć, widać pewne braki w ograniu, ale pokazał kilkoma kontaktami, jak wielkiej klasy jest i może być zawodnikiem.
– O sytuacji na środku obrony… (AirCanada)
Kibice mogli nie czuć się zbyt komfortowo widząc Chorwata w sercu defensywy the Reds partnerującego Škrtelowi kosztem Sakho. Tymczasem były piłkarz Lyonu był dla mnie absolutnie wyróżniającym się piłkarzem w zespole Brendana Rodgersa. Grał pewnie, nie popełniał błędów, czego nie można powiedzieć o Škrtelu. Brendan Rodgers powiedział jasno w jednym z wywiadów, że zgranie pary stoperów i regularność ich wspólnych występów będzie dla niego niezwykle istotne w rozpoczętej kampanii. Możemy się więc spodziewać kolejnych meczów w wykonaniu tego duetu, a Sakho… musi cierpliwie czekać na swój moment.
– O zmianie obrazu gry po wejściu Cana… (Ziaja)
Wejście Cana dało większą swobodę Hendersonowi i łatało dziurę po Milnerze który nie trzymał swojej pozycji. Liverpool rozpoczynał głębiej rozgrywanie piłki, a w środku pola pojawił się dodatkowy zawodnik mogący brać udział w rozegraniu, w wyniku czego LFC przejęło kontrolę w środku pola i coraz częściej atakował bramkę rywali przy czym co raz mniej był narażony na ataki rywali. Spowodowało to też, iż więcej swobody mimo przejścia na skrzydło dostał Coutinho, dzięki czemu mógł przeprowadzić dwie akcje, z których jedna zakończyła się fantastycznym uderzeniem z dystansu. W przyszłym meczu Can powinien zająć miejsce defensywnego pomocnika kosztem Lallany po to, by nie powtórzyła się sytuacja z wczorajszego meczu.
– O stających się jego znakiem rozpoznawczym bramkach Coutinho… (Exol)
Absolutnie obłędna bramka filigranowego Brazylijczyka dała Liverpoolowi jakże upragnione zwycięstwo na samym starcie sezonu. Coutinho zaczął od mocnego uderzenia, które daje nadzieję, że to nie było jego ostatnie tak efektowne trafienie w karierze. Próbkę swoich umiejętności dał nam już w poprzedniej kampanii. Szczególnie pamiętne bomby wysyłał w meczu z Southampton (Bramka Sezonu Liverpoolu – tyle wygrać) oraz z Manchesterem City. Jego potężnej prawej nogi posmakowali także zawodnicy Boltonu w ramach rozgrywek FA Cup. Oprócz niewątpliwych walorów artystycznych dających możliwość pokrzyczenia komentatorom do mikrofonu, bramki te są ważne jeszcze z innego powodu. Każda dała nam jakże cenne trzy punkty (bądź awans, jak w meczu z Boltonem). Dobrze mieć świadomość, że jest na boisku osoba, która jednym ruchem jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki może odmienić losy spotkania.
– O meczu z popularnymi Wisienkami… (AirCanada)
Spotkanie z beniaminkiem, kończące drugą kolejkę w Premier League teoretycznie powinno być komfortową przeprawą dla gospodarzy na Anfield. Liga rządzi się jednak swoimi unikalnymi prawami i jeśli nie zagramy skoncentrowani, nie wykazując się skutecznością w polu karnym, to możemy mieć problem. Bournemouth na otwarcie rozgrywek zagrało niezły mecz przeciwko Aston Villi, zakończony stratą gola po rzucie rożnym. Na pewno nie będą czekać w Liverpoolu na najniższy wymiar kary. Dla nich każdy z 38 meczów w Premier League to niepowtarzalne święto. Miejmy nadzieję, że Artur Boruc nie będzie miał „dnia konia” między słupkami. Być może zobaczymy brazylijski duet Firmino – Coutinho od pierwszej minuty? Czy to będzie dobry moment, by powierzyć Benteke opaskę kapitana w Fantasy Football Premier League?
Komentarze (3)