Bogdán: Dopisało mi szczęście
Ádám Bogdán skromnie ocenia swoją rolę we wczorajszym meczu i jest wdzięczny, że szczęście było tego wieczoru po jego stronie. O awansie Liverpoolu, do następnej rundy Capital One Cup, decydowała seria rzutów karnych, podczas której bramkarz the Reds trzykrotnie wychodził zwycięsko z pojedynku z przeciwnikiem.
Zespół grający na co dzień w League Two zmusił the Reds do ciężkiej pracy nad możliwością gry w IV rundzie ww. rozgrywek, w ramach której, Liverpool zmierzy się na Anfield z Bournemouth.
Pierwszą bramkę w meczu zdobył Danny Ings uderzeniem głową z bliskiej odległości. To jego drugie trafienie w drugim meczu z rzędu. Wyrównanie dla gości dał Derek Asamoah strzelając blisko „krótszego” słupka.
Remis w podstawowym czasie gry skutkował dogrywką, której obie połowy nie przyniosły dodatkowych goli. W efekcie, spotkanie rozstrzygnąć musiały rzuty karne, rozgrywane na bramce, za którą znajdowali się kibice gości.
Debiutujący w meczu o stawkę Ádám Bogdán powstrzymał trzy z pięciu wykonywanych rzutów karnych przez graczy Carlisle, w ten sposób przyczyniając się do zwycięstwa 3:2 w konkursie jedenastek.
– Rzuty karne rządzą się swoimi prawami – powiedział Bogdán.
– Czasami dobrze odgadujesz intencje przeciwnika, czasami dopisuje ci szczęście, a czasami nie udaje ci się ani jedno ani drugie. Wczoraj przy trzech strzałach mi się to udało. Na szczęście pozwoliło nam to na awans.
– Myślę, że zagraliśmy dobrze i zrobiliśmy wszystko, żeby wygrać ten mecz. Innego dnia większość naszych strzałów znalazłaby się w siatce i mielibyśmy spokojniejszy wieczór.
– Oczywiste jest, że najważniejszą kwestią było to, żeby awansować do kolejnej rundy. Zdominowaliśmy spotkanie, jednak przeciwnicy bardzo dobrze się bronili, ustawiając praktycznie cały zespół w linii obrony. Ich bramkarz również wywiązał się ze swoich obowiązków.
– Nieszczęśliwie się stało, że nie zdołaliśmy wygrać spotkania w regulaminowym czasie gry, ale najważniejsze jest to, że jesteśmy w kolejnej rundzie. Dla mnie dodatkowo ten wieczór będzie wspomnieniem, które zapamiętam na długo.
– Było fantastycznie. Fani byli niesamowici, a atmosfera na stadionie wspaniała. Stadion wypełniony po brzegi. To dla mnie wyjątkowa noc i na pewno ją zapamiętam.
Wczorajszy mecz w ramach rozgrywek pucharowych był pierwszą okazją dla Ádáma Bogdána na zaprezentowanie się w barwach Liverpoolu od swojego pojawienia się latem w klubie. Do tej pory w tym sezonie pełnił tylko rolę zastępcy Simona Mignoleta.
Mignolet nie był wyznaczony do składu na ten mecz, ale przed meczem skierował do kolegi słowa wsparcia, a po meczu gratulował Węgrowi dobrej postawy w bramce the Reds.
– Simon jest niesamowity. Zarówno przed meczem, jak i po, pojawił się w szatni, życząc mi powodzenia. Robię dla niego to samo każdego tygodnia.
– Wiemy, na jak trudnej pozycji gramy i w pełni szanujemy się nawzajem. Wspieramy się i pomagamy sobie każdego dnia na treningu.
Pojedynek z Carlisle był drugim z czterech pojedynków, które Liverpool miał w najbliższym czasie rozegrać na Anfield. Następnym przeciwnikiem the Reds na własnym stadionie będzie drużyna Aston Villi.
– Wszystkie mecze są istotne. W Premier League nie ma łatwych przeciwników.
– Możemy wyciągnąć pozytyw z ostatniego meczu. Musimy się skoncentrować jednak na następnym pojedynku, który już w sobotę, wykonać swoje zadania, wygrać i iść dalej.
– Nie będzie to łatwe. Villa i jej piłkarze będą podbudowani zwycięstwem w meczu pucharowym, podobnie jak my. Jednak gramy u siebie i chcemy wygrać.
Komentarze (5)
Nie szczęście, tylko great character!
Po prostu ciężko po takim meczu nie mieć żalu czytając taki wywiad. Pokonaliśmy czwartoligowy zespół po rzutach karnych i wywiad w stylu "Dopisało mi szczęście". Więc wychodzi na to, że potrzebujemy szczęścia, żeby wygrać z zespołem z L2. Nie no nie ma żadnego powodu do żali :)
Chłopak fajnie broni karne ale musi jeszcze trochę popracować bo przeciwnikiem nie był Arsenal czy Chelsea