Upadek systemu
Fenway Sports Group miała bardzo ambitną wizję Liverpoolu, jednak zaczyna się ona rozmazywać. „Model” – jak to zaczęło być nazywane – nie podlegał dyskusji. Dyrektor do spraw futbolu był absolutnym warunkiem. Na rynku transferowym „tymczasowe i szybkie rozwiązania” i przepłacanie za piłkarzy nie były opcją. „Młody, utalentowany menedżer” został zatrudniony, by „zaszczepić filozofię”.
Upadek systemu zniweczył marzenia Amerykanów
Prawie pięć lat od chwili, kiedy Liverpool został kupiony przez Fenway Sports Group (FSG), jedynym elementem z początkowego planu pozostał Brendan Rodgers. Biorąc pod uwagę jaki miał być model, nie wygląda to dobrze.
Rodgers nie został jeszcze odprawiony przez FSG w taki sam sposób, jak to odbyło się w przypadku Damiena Comollego – dyrektora do spraw futbolu, którego grupa zatrudniła – tylko dlatego, że reprezentuje on ostatni szczątek wizji, z którą przybyli. Nie ma jednak wątpliwości, że jego pozycja podlega poważnym rozważaniom. Biorąc pod uwagę, że pod jego przewodnictwem forma Liverpoolu pozwoliła na wygranie zaledwie pięciu z ostatnich piętnastu meczów, Rodgers nie może narzekać na to, że jest pod coraz większą presją, zwłaszcza że Jürgen Klopp i Carlo Ancelotti są bez pracy.
Krytyka jego taktyki, kwestionowanie sensu jego zakupów jak i podejścia stały się takimi samymi elementami codziennej rutyny menedżera Liverpoolu jak treningi na Melwood. Nie da się uciec przed światłem reflektorów. Niezależnie jednak od surowej oceny Rodgersa, która jest w pełni uzasadniona i której nie dało się uniknąć, pytanie, czy klub daje jemu (albo da ewentualnemu zastępcy) najlepszą z możliwych szans na sukces, może zaginąć we wrzawie krzyków domagających się zmiany.
Na samą FSG i decyzje, które podjęła, zwraca się minimalną uwagę. A jednak pozostaje wrażenie, że pod jej przywództwem Liverpool, przynajmniej na boisku, wrócił do punktu wyjścia. Pozycja w ligowej tabeli – trzynasta – jest zaledwie pięć miejsc i dwa punkty lepsza, niż była w październiku 2010 roku, kiedy amerykańska maszyna inwestycyjna kupiła jeden z najsłynniejszych klubów świata.
Ich przybycie nastąpiło po haniebnym zakończeniu walki o Puchar Ligi, kiedy to Liverpool przegrał z występującym w czwartej lidze Northampton Town – powtórki tego ledwie udało się uniknąć w środę, kiedy klub szczęśliwie przeszedł Carlisle United dzięki rzutom karnym.
Tak samo jak oblężony w 2010 był Roy Hodgson, menedżer, którego FSG odziedziczyła, w 2015 pod presją znajduje się Rodgers. To, co zdarzyło się w ciągu pięciu lat dzielących oba punkty w czasie – pomijając zupełnie niespodziewaną walkę o tytuł w sezonie 2013/2014 – było całkowicie poniżej oczekiwań: nie zdobyto żadnego trofeum i zaledwie raz zakwalifikowano się do Ligi Mistrzów.
Stabilizacja finansowa poza boiskiem, coś, czego nie można lekceważyć, nie znalazła odbicia w sukcesach na nim.
„Przede wszystkim chcemy wygrywać” – powiedział kiedyś John W. Henry, główny właściciel Liverpoolu. „Ta ambicja napędza każdą decyzję. To właśnie Droga Liverpoolu”. Swego czasu mogło tak być, ale czy jest teraz, to temat do dyskusji. Ostatnio Liverpool zwerbował Ask Ten, międzynarodową firmę konsultingową, na której stronie internetowej można znaleźć studium dotyczące tego, jak znana na całym świecie futbolowa marka może „osiągnąć komercyjny sukces poza boiskiem, kiedy zespołowi nie wiedzie się na boisku”. I jest to szokującym wskaźnikiem tego, gdzie obecnie znajduje się Liverpool.
Gdyby nie wpływ, jaki to mogłoby mieć na bezpieczeństwo jego pracy, Rodgers mógłby wymienić restrykcje pod jakimi pracuje, by złagodzić sytuację. W niedawnej przeszłości stwierdził, że „piątka” jest minimum normy dla Liverpoolu – co zgadza się jeśli wziąć pod uwagę, że w Premier League klub ma piąte co do wielkości wydatki na wynagrodzenia, piąte co do wielkości przychody, a kiedy przebudowa Anfield zostanie zakończona, piąty co do wielkości stadion. Problem w tym, że w zeszłym sezonie drużyna nie osiągnęła tego minimum a i w tym sezonie są już sporo w tyle. Właśnie dlatego, jego praca jest w niebezpieczeństwie.
Niezależnie od tego jakie błędy popełnił Rodgers, FSG musi zadać sobie pytanie, czy dano mu wszystko co możliwe, by osiągnął sukces. Jeśli jest tak szczera, jak Henry, kiedy w liście otwartym do fanów Liverpoolu ogłosił, że popełnione zostały błędy, przyzna, że jej wady, widoczne zwłaszcza w niekonsekwentnym podejściu i licznych odejściach od kursu, którym zamierzała podążać, uniemożliwiły stworzenie idealnych warunków dla jakiegokolwiek menedżera, zwłaszcza dla raczej mało doświadczonego, by mógł on rozwinąć skrzydła.
System komitetu transferowego, który początkowo zastąpił dyrektora do spraw futbolu, nie wypalił. Pomysł, by dzielić głosy dotyczące nowych nabytków między menadżera, zespół zajmujący się transferami i zarządem, może i był demokratyczny i odzwierciedlał chęć znalezienia odpowiedniego balansu i możliwości kontroli, jednak w efekcie doprowadził do tego, że żadna z zaangażowanych stron nie dostawała tego, czego dokładnie chciała.
Wprawdzie Rodgers był w stanie kupić zawodników takich jak Christian Benteke i Nathaniel Clybne, których sam wybrał, nie pozwolono mu wcześniej sprowadzić Ashleya Williamsa i Ryana Bertranda. Z drugiej strony komitet, a zwłaszcza właściciele, byli sfrustrowani tym, jak traktował zakupionych przez nich zawodników – Lazar Marković i Mamadou Sakho to najlepsze przykłady. Ten brak współpracy był widoczny od tego lata, kiedy Rodgers został menedżerem i kiedy zablokował sprowadzenie Daniela Sturridge’a z Chelsea, po to tylko, by zgodzić się na to w styczniu, kiedy uległ presji ze strony FSG.
Właśnie ta dysfunkcja w ich relacjach znajduje się w centrum wszystkich problemów w Liverpoolu. Rodgers od dawna żywi wątpliwości dotyczące tego, czy może odnieść sukces w warunkach, w jakich przyszło mu pracować, podczas gdy FSG zastanawia się, czy pochodzący z Irlandii Północnej menedżer naprawdę chce współpracować. Te obawy w połączeniu ze słabymi wynikami na boisku powodują, że rośnie prawdopodobieństwo iż Rodgers zostanie zastąpiony. Jeśli Klopp albo Ancelootti przejmie po nim schedę, „model” przejdzie do historii.
Tony Barrett
Komentarze (14)
O zgrozo jest gotowy stawiać np. na Lovrena aby udowodnić, że to on ma rację. Nawet jeśli ma to przynieść kłopoty drużynie. Ma wygórowane mniemanie o sobie. Chociaż jak na razie tak naprawdę nic nie osiągnął! Brak mu pokory.
Przy obecnym poziomie przychodów klubu kształtującym się już od jakiegoś czasu 5. miejsce to jest OPTIMUM. Wyższe to niespodzianka, niższe to rozczarowanie. Jak możemy wymagać, żeby nasze normalne miejsce w szeregu to było minimum, czyli coś, co zakładamy, że będzie na pewno, a liczymy na więcej? To nielogiczne. W dłuższej perspektywie optimum to 5. miejsce. To się zresztą sprawdza za panowania Rodgersa. Miejsca kolejno: 7, 2, 6. Wyliczcie średnią, wychodzi perfekcyjnie 5. miejsce. Co oznacza, że dla tego klubu Brendan to menedżer nie wspaniały, nie partacz, a po prostu przeciętny. Sprzyjające okoliczności wykorzystuje świetnie (Suarez, niska liczba spotkań), a w niesprzyjających daje dupy. Średniak. Obecnie potrzebujemy kogoś, kto z tych ograniczonych zasobów klubu wyciśnie tyle, ile się da. Czyli ponadprzeciętnego menedżera. Ale to zadziała tylko w krótkim okresie. W dłuższym okresie trzeba po prostu zwiększyć przychody i rentowność klubu. Dlatego wymagane są inwestycje. Powiększenie Anfield do planowanych rozmiarów to za mało. Rozbudowa musi być większa, a w przyszłości potrzebny będzie także nowy stadion. Długookresowym planowaniem musi się zająć FSG.
A w krótkim okresie mogą zrobić jedno - wyłożyć cięższy hajs na kogoś, kto będzie wykręcał lepsze wyniki, niż 5. miejsce, które nam się najbardziej obecnie należy. Żeby podłapać trochę pieniędzy z LM, wyprzedzić własne przeznaczenie, nakręcić rozwój i ułatwić finansowanie inwestycji.
Z modelu europejskiego, który chciało wprowadzić FSG, został tylko komitet. Komitet, który IMO funkcjonuje dobrze. To Brendan ma z nim problem. To Brendan, jako typowy, zadufany w sobie Brytyjczyk, nie chciał/nie chce go zaakceptować. W Europie współpraca na linii komitet-dyrektor-trener działa świetnie (zwłaszcza w Bundeslidze), tylko w Anglii mają z tym problem (ciekawe dlaczego). Głosów,że ktoś taki jak Klopp czy Ancelotti nie będzie chciał pracować z komitetem nawet nie ma co komentować. Totalna ignorancja ludzi. 1000 razy było wyjaśniane, jak Klopp pracował w BVB.
Dlatego mam nadzieję,że po ewentualnym zatrudnieniu Jurgena FSG wróci do swojego modelu i wprowadzi do klubu DOF'a z krwi i kości (znów się powtórzę - kierunek Bundesliga idealny - Eberl, Heidel czy Reuter chociażby). Czas zacząć pracować jak poważny, europejski klub.
Masz na myśli Mazzarri'ego?
Modlę się, by to była zwykła kaczka dziennikarska.
Wedlug mnie Brendan ma przerosnięte ego które spotęgowane zostało awansem na menago Liverpoolu a dzieki współpracy Stu z Suarezem i wejsciu z duzego C szterlinga pozbawiło Go ziemi pod nogami bo tylko dzieki temu moglismy sie cieszyc po raz ostatni gra naszych chłopaków.
Gość jest oderwany od rzeczywistiści jak dzieciak co sie filmów o Rambo naogladal i któremu mamusia powtarzała wciaż że jest najlepszy bez wzgledu na co kolwiek -poprostu wychuchany cucuś niepojmujący zycia z ego do entej potęgi