Skrtel: Jestem dumny z 300 meczów
Ojciec Martina Skrtela przypomniał mu, że mecz z Carlisle United będzie jego 300. meczem w barwach Liverpoolu. Martin Skrtel ten osobisty rekord osiągnął po 7 latach i 8 miesiącach od dołączenia do klubu z Zenitu Sankt Petersburg w styczniu 2008 r.
Obrońca ujawnił, że jego ojciec dołożył wszelkich starań, aby wiedział, że zbliża się do tak ważnego dla piłkarza rekordu. Jednocześnie 300 występów to osiągnięcie, z którego on sam jest bardzo dumny.
- Wiedziałem o tym przed meczem. Miałem świadomość, że zaliczyłem już ponad 290 występów. Mój ojciec zawsze przypomina mi o takich sprawach, gdyż zwraca na nie szczególną uwagę.
- Jestem bardzo dumny, ponieważ nieczęsto zdarza się, że piłkarz rozgrywa 300 meczów dla jednego klubu. Zwłaszcza jeśli mówimy o klubie takim jak Liverpool.
- Jestem w klubie prawie 8 lat i 300 spotkań daje w przeliczeniu średnio 40 występów w sezonie. Nie jest to łatwe osiągnięcie.
- Bardzo się cieszę z tego rekordu, jestem bardzo dumny i po prostu mam nadzieję, że w przyszłości ta liczba jeszcze wzrośnie.
Fakt, że 300. występ miał miejsce w spotkaniu rozgrywanym na Anfield sprawia, że obrońca jeszcze bardziej cieszy się ze swojego osiągnięcia.
Debiut 30-letniego defensora miał miejsce 21 stycznia 2008 r. w meczu, w którym Liverpool na własnym stadionie zremisował z Aston Villą 2:2.
- Grać na Anfield to zawsze miłe uczucie, ponieważ to jedyne w swoim rodzaju miejsce. I nie chodzi tylko o mnie, każdy piłkarz ma podobne odczucia.
- Zadebiutowałem na Anfield w meczu z Aston Villą, zatem gdybym poczekał z występami do weekendu, miałbym okazję świętować swój rekord również przeciwko temu rywalowi! Oczywiście to najmniej istotna kwestia, najważniejsze jest to, że mam na swoim koncie 300 rozegranych meczów i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy.
W swoim debiucie Skrtel wszedł na murawę zmieniając Alvaro Arbeloę. Miał wtedy 23 lata. Stąd pytanie, czy przewidywał, że ten występ będzie jednym z kilkuset, które nastąpią w przyszłości?
- Będąc szczerym, nigdy o tym nie pomyślałem, ponieważ przychodząc do Liverpoolu wiedziałem, że to wielki klub i są w nim świetni piłkarze.
- Myślałem bardziej o tym, że będzie wspaniale, jeśli będzie mi dane zostać tutaj przez kilka lat i mieć w tym czasie okazję do gry.
- Dzisiaj mogę powiedzieć, że jestem tu od ośmiu lat, rozegrałem 300 spotkań w barwach klubu i to jest dla mnie wielka sprawa. Moja rodzina również jest dumna z tego osiągnięcia.
Martin Skrtel podkreśla, że jego kariera w klubie obejmowała zarówno wzloty, jak i upadki.
Zwycięstwo w Carling Cup w 2012 r. i walka o tytuł w sezonach 2008/09 i 2013/14 to najjaśniejsze momenty kariery Słowaka w Liverpoolu.
- Mówimy o 300 występach. Przy takiej ilości zawsze pojawiają się lepsze i gorsze momenty. Nikt nie potrafi rozegrać 300 meczów na stałym, swoim najlepszym poziomie.
- Wiem, że raz bywało lepiej, raz gorzej, ale to część piłkarskiej rzeczywistości.
- Gdybym miał wybrać jeden szczególny dla mnie moment, to byłoby to zwycięstwo w Carling Cup i wywalczenie tego trofeum z Liverpoolem.
- Mam wiele innych wspaniałych wspomnień, zwłaszcza z sezonów, kiedy walczyliśmy o mistrzostwo.
- Zawsze staram się ciężko pracować, robić co w mojej mocy i zostawiać całe serce na boisku.
- Od swojego pierwszego dnia w klubie wiele nauczyłem się o grze w piłkę w Anglii. Bardzo ciężko jest konkurować przeciwko najlepszym piłkarzom na świecie, ale zawsze staram się dawać z siebie wszystko dla zespołu, kolegów z drużyny i dla Liverpoolu.
Oficjalna strona klubu podsunęła Martinowi jeszcze jedną statystykę dotyczącą jego osoby. Słowak jest dopiero 57. piłkarzem w 123-letniej historii Liverpoolu, który może pochwalić się osobistym rekordem 300 występów.
- Nie wiem, co mogę na to odpowiedzieć. Bardzo mnie ta informacja cieszy - powiedział Skrtel z uśmiechem na ustach.
- Liverpool to jeden z największych klubów na świecie, więc dołączenie do grona piłkarzy z takim dorobkiem może być tylko powodem do dumy.
Komentarze (8)
Tuszuja i maskuja te jego braki brameczki z banki, za co mu chwala oczywiscie. Ale w nowym Liverpoolu taki ktos nie ma prawa grac.
Mnie w to proszę nie mieszać.
Co do Skrtela-wojownika: osobiście za jedynego wojownika w składzie uważam Hendersona, choć brakuje mu charyzmy poprzedników. Słowak popełnia mnóstwo błędów będąc pod presją. A to wybicie, które okazuje się być strzałem na własną bramkę, a to za lekkie podanie do bramkarza i wszystko zawsze musi ratować wślizgami, bo albo dał się łatwo minąć, albo zgubił krycie. Oczywiście wszystko w cudzysłowie, bo co zawalił to jego. I podtrzymuę, że Lovren gra Lepiej. Zalicza efektowną wpadkę raz na 3 mecze, podczas, gdy Skrtel jest poważnym zagrożeniem co mecz.
Że walczy to bardzo fajnie, ceni się, ale umiejętności z tą walką w parze nie idą. Podobnie jak notorycznie przegrywane starcia z silnymi napastnikami.
Skrtel to twardziel przy mniejszych od siebie, ot co.