Trzy kropki: Mecz ze Stoke City
Za wczorajsze zwycięstwo na Britannia Stadium Liverpool zapłacił wymierną, bardzo wysoką cenę. Dziś zastanawiamy się między innymi, czy plaga urazów to aby tylko pech, czy 1:0 to ów heavy metal, o którym wspomina szkoleniowiec LFC, a także czy z Jordona Ibe’a może jeszcze wyrosnąć mistrz ostatniego podania. Zapraszamy.
– O ogólnym przebiegu meczu… (Jetzu)
Po meczu z West Hamem Jürgen Klopp był wściekły z powodu gry swoich piłkarzy; wściekłość ta musiała na zawodników Liverpoolu podziałać, bo na Britannia Stadium nie było śladu po drużynie, która kilka dni wcześniej zebrała srogie cięgi od West Hamu. The Reds podeszli do spotkania z bardzo ofensywnym nastawieniem, a napędzane przez Firmino, Lallanę, Ibe’a i Allena (!) ataki wyglądały bardzo płynnie i raz za razem przyprawiały obrońców Stoke o ból głowy. W defensywie rządził i dzielił Kolo Touré, a zastępujący kontuzjowanego Lovrena Lucas Leiva poradził sobie lepiej, niż ktokolwiek się spodziewał. Liverpool zdołał za sprawą Jordona Ibe’a zdobyć zaliczkę przed rewanżowym spotkaniem na Anfield, chociaż mogła być ona większa. Jeśli jednak the Reds są w stanie powtórzyć taką grę w rewanżu, to raczej nie ma się o co martwić.
– O mięśniach niegotowych na nowy reżim treningowy… (ManiacomLFC)
Jürgen Klopp pozwolił sobie ostatnio na krytykę angielskiego systemu gier, wedle którego piłkarze nie mają czasu na odpoczynek w styczniu przed najważniejszą częścią sezonu. Podał to jako główny powód częstego występowania kontuzji w swoim zespole. Coś tu jednak nie gra. Zdecydowana większość kontuzji odniesionych w ostatnim czasie to urazy mięśnia dwugłowego uda. Nie tylko w innych drużynach nie ma takiego problemu, ale w poprzednich latach również Liverpool nie musiał się z tym zmagać. Najbardziej prawdopodobną opcją jest to, że piłkarze nie są przygotowani na szaleńcze tempo treningowe, jakie proponuje Klopp. Być może dopiero po przepracowaniu pełnego okresu przygotowawczego przed sezonem mięśnie piłkarzy będą gotowe na podwójną dawkę treningu. We wczorajszym spotkaniu mieliśmy do czynienia aż z trzema kontuzjami tego typu, co jest zdecydowaną przesadą. Na Exeter City nie mamy w składzie ani jednego zdrowego środkowego obrońcy!
– O heroicznej parze stoperów Touré – Lucas… (ManiacomLFC)
Wydawać by się mogło, że Kolo Touré najlepsze lata ma już za sobą i należy wypatrywać jego emerytury. Iworyjczyk szansę dostaje sporadycznie, głównie pod nieobecność pozostałych obrońców, ale w tym sezonie naprawdę nie można mu wiele zarzucić. Przeciwko Stoke zagrał wręcz fenomenalnie, jak dla mnie – MotM. Zachowywał spokój, którego brakowało jego młodszym kolegom. Nie holował bez sensu piłki. Jeśli było zagrożenie, wolał wybić na aut lub rzut rożny tak, żeby każdy zdążył wrócić na swoją pozycję. Najbardziej zaimponował mi w 82. minucie, kiedy to niemalże położył się na murawie i zablokował dośrodkowanie. Tak naprawdę powinniśmy mieć jeszcze wtedy rzut bramkowy, ale sędzia przyznał rzut rożny. Na słowa uznania zasługuje również Lucas Leiva, który przez godzinę grał nie na swojej pozycji. Popełnił tylko jeden błąd, chociaż mógł zakończyć się stratą gola, ale poza tym również nie patyczkował się z napastnikami the Potters i wybijał piłkę daleko przed siebie.
– O wciąż uczącym się gry zespołowej Ibie… (PhillieO)
Jordon Ibe zastąpił wczoraj na boisku kontuzjowanego Philippe Coutinho, strzelił bramkę i... to właściwie byłoby na tyle. W jego grze było dużo rzeczy, na które zwracają uwagę jego krytycy. Chęć samodzielnego wykończenia każdej akcji, zbyt długie holowanie piłki, żeby później ją stracić, niepotrzebne i nieudane dryblingi etc., wszyscy wiemy o co chodzi. To jednak dalej młody zawodnik, który musi nabierać doświadczenia i pewności siebie, grając w tym zespole, ponieważ wypożyczenia do Derby County, nieważne jak udane, nijak się mają do liverpoolskiej codzienności. Jestem pewien, że z czasem będzie z niego większy pożytek, tym bardziej, że Jürgen Klopp wydaje się tego młodego chłopaka lubić i wiązać z nim duże nadzieje, a temu człowiekowi akurat ufam.
– O ulubionym ostatnio, choć niebezpiecznym wyniku 1:0… (Jetzu)
W ostatnich czterech spotkaniach Liverpool tryumfował trzykrotnie, za każdym razem kończąc spotkanie z wynikiem 1:0. Umiejętność zachowania czystego konta przez 90 minut na pewno podoba się zarówno Kloppowi jak i kibicom Czerwonych, jestem jednak pewien, że niemiecki szkoleniowiec zdecydowanie wolałby, żeby spotkania jego drużyny „kończyły się” dużo szybciej niż w 90. minucie. Liverpoolczycy wyraźnie mają problemy ze zdobywaniem bramek, zwłaszcza w spotkaniach, do których podchodzą w roli faworyta i przeciwnik oddaje piłkę zawodnikom z Anfield. Przed Jürgenem Kloppem ciężkie zadanie, musi on sprawić by piłkarze tacy jak Roberto Firmino czy Adam Lallana zaczęli częściej wpisywać się na listę strzelców, a będący najlepszym strzelcem klubu Christian Benteke musi zacząć pracować dużo ciężej, jeśli myśli o dłuższym pobycie na Anfield.
– O meczu z czwartoligowcem… (PhillieO)
Czy naprawdę można po tym meczu oczekiwać czegokolwiek innego, niż spokojnego awansu do następnej rundy FA Cup? To spotkanie z gatunku: nieważne, który skład wyjdzie, trzeba je wygrać, bo i tak nikt nie będzie o nim długo pamiętał. Najlepiej byłoby obejść się bez powtarzania meczu. Wiadomo że zawodnicy Exeter łatwo broni nie złożą i będą chcieli dać swoim kibicom powód do dumy, ale dla klubu z półki Liverpoolu nie powinno to mieć żadnego znaczenia. Może to też być dobra okazja, żeby dać szansę zawodnikom nieczęsto przebywającym na boisku w lidze czy innych pucharach, żeby podbudowali swoją pewność siebie. Najważniejsza jest jednak wygrana i pozostanie w grze o najstarsze piłkarskie trofeum na świecie.
Komentarze (0)