Klopp: Nie odszedłbym do United
Swego czasu Sir Alex Ferguson rozpatrywał Jürgena Kloppa jako swojego potencjalnego następcę w Manchesterze United, co Niemiec uznał za ogromne wyróżnienie, ale jednocześnie przyznał, iż w tamtym okresie jego lojalność dla Borussii Dortmund uniemożliwiła transfer na Old Trafford.
Menedżer Liverpoolu w niedzielę po raz pierwszy zmierzy się z Manchesterem United, a trzy lata temu miał ofertę zastąpienia Szkota na Old Trafford. W swojej książce Ferguson przyznał, że Klopp, Pep Guardiola, José Mourinho i Louis van Gaal byli głównymi kandydatami na stanowisko menedżera Manchesteru, jednak ich niedostępność otworzyła drzwi na Old Trafford Davidowi Moyesowi.
Klopp przyznał, że był zachwycony komentarzami Fergusona o zainteresowaniu Manchesteru United oraz szansach na sukces na Anfield. 48-letni menedżer również pochlebnie wypowiedział się o Fergusonie, mianując go"Johnem Lennonem piłki nożnej" i bez wątpienia najwspanialszym menedżerem w historii. Niemiec przyznał jednak, że jego przywiązanie do Borussii - z którą w sezonie odejścia Fergusona doszedł do finału Ligi Mistrzów na Wembley - uniemożliwiło mu przejście z Westfalenstadion na Old Trafford.
- Rozmawialiśmy. Nie za dużo - to znaczy dla mnie to było dużo - ale rozmawialiśmy. Szczerze mówiąc to był wielki zaszczyt, sam fakt rozmów. Był taki okres (zainteresowania ze strony United), ale ja nie mogłem opuścić Borussii. Tak to wyglądało. Był kwiecień, byliśmy w połowie planowania kolejnego sezonu. Masz tego i tamtego piłkarza, który przyjdzie do klubu, i nagle ciebie tam nie ma? Takie coś nie działa, przynajmniej nie w moim przypadku.
- Nie otrzymałem konkretnej oferty, ale nawet gdyby taka była z pewnością bym się nie zgodził. Najpierw musiałem skończyć moją pracę w Dortmundzie by móc myśleć o innych rzeczach. To może nie być mądre, ale taki już jestem. Byłem lojalny Dortmundowi. Tak samo było w Mainz.
Pozycja obecnego menedżera United, Van Gaala, nie jest pewna. Spadek ze szczytu tabeli Premier League na szóste miejsce i styl gry drużyny spotkały się z falą krytyki. Menedżer Liverpoolu twierdzi jednak, że zwolnienie Holendra - który był jego rywalem pracując w Bayernie Monachium - nie będzie rozwiązaniem problemów United.
- Presja ma wpływ na całe twoje życie, w moim przypadku jednak nie na to jak prowadzę drużynę. Zawsze chodzi o to, czy idzie po twojej myśli - musisz się zastanowić czy i co trzeba zmienić. Obie te decyzje są bardzo ważne. Ale poza piłką nie jest przyjemnie. Cały świat patrzy na menedżerów i myśli "bardzo dobrze im płacą", nikogo więc nie obchodzą nasze uczucia.
- Nie śledziłem dokładnie wydarzeń w United, ale słyszałem o sytuacji. Wiem że Louis nie jest zadowolony z mediów, czasem w życiu istotne jest by spojrzeć na sprawy z innej perspektywy. Oczywiście, jako menedżer miałbyś mnóstwo pieniędzy, ale taka presja nie jest niczym dobrym. Jeśli chcesz coś zmienić w piłce nie możesz podchodzić do tego na zasadzie "słaby, słaby, słaby - zwolnić".
- To nie jest zmiana. Gdyby to cokolwiek zmieniało myślę że w Manchesterze dawno by to już zrobili. Ale tak nie jest, oni to wiedzą i dalej robią swoje. To nie nasz problem, ale to problem menedżera. Nie każdy dzień w życiu trenera jest miłym spacerkiem.
- To jest tak jak z wami (dziennikarzami) kiedy tu przyszedłem. Najpierw robicie "tak jest!" jako znak aprobaty, potem "ekhm", a gdy zacznie się słabszy okres będzie wielkie "ooh" i zostanę całkiem sam, bez żadnego wsparcia. W przypadku Van Gaala być może jest tak samo. Jako człowiek się nie zmieniam, ale was to nie interesuje. To żaden problem. Mnie interesuje tylko co myślą o mnie przyjaciele i rodzina.
Do swojego pierwszego starcia z United jako menedżer Liverpoolu Klopp podchodzi jak do derbów.
- Kocham derby, to wisienka na torcie.
Liverpool ma do dyspozycji ten sam skład co w środowym meczu z Arsenalem - Dejan Lovren i Daniel Sturridge wciąż są kontuzjowani - a menedżer the Reds zapewnia, że pozycja Manchesteru w tabeli nie zmienia wagi tego spotkania.
- Patrząc na tabelę to nie jest największe spotkanie - w takim wypadku byłby to mecz Arsenalu z Leicester. W życiu nie można jednak ignorować historii. Historycznie to wielki mecz i musimy o tym pamiętać. Mam mówić piłkarzom "słuchajcie, to mecz szóstej drużyny z dziewiątą"? Nie, to dla nas bardzo ważny mecz i chcemy wygrać.
- Nie mogę nagle zmienić naszej pozycji w tabeli. Myślę że idziemy w dobrym kierunku i staramy się robić postępy. Wszyscy chcemy robić wielkie kroki ale musimy zdawać sobie sprawę, że to nie zawsze tak działa. Nasz cel pozostaje jednak ten sam - grać lepiej i być wyżej w tabeli. Chcemy też zdobyć trzy punkty z drużyną tak mocną jak Manchester United. Nie będzie to łatwe, ale jest w naszym zasięgu.
- Tylko tego nam trzeba. Mam nadzieję, że po meczu będziemy świętowali. To wszystko, czego osobiście chcę od futbolu. Kocham piłkę z powodu intensywności w grze, a w przypadku tego meczu to wszystko zaczyna się jeszcze przed pierwszym gwizdkiem.
Andy Hunter
Komentarze (1)