Mignolet: Błędy się zdarzają – wywiad
Pomimo całej krytyki, jaka na niego spadła ze strony ekspertów i kibiców, bramkarz Liverpoolu chce podpisać nową umowę z klubem. W ciekawym wywiadzie udzielonym Danielowi Taylorowi mówi, że wciąż doskonali się jako golkiper.
Melwood. Zimne, wietrzne popołudnie. Grupka zdeterminowanych łowców autografów wyczekuje przy metalowej bramie, stojąc tuż za ogrodzeniem. Przed ważnym meczem zazwyczaj jest ich trochę więcej niż w dzień powszedni. Dla Liverpoolu nie ma zaś większego meczu, niż starcie z Manchesterem United.
Kilka dzieciaków na rowerach, które kręcą się po okolicy, można by posądzić o wagarowanie, ale okazuje się, że większość z nich nie mówi z lokalnym akcentem. Przyjechały z dalekich krajów – Japonii, Brazylii i Ukrainy, by móc wspierać zawodników. Takie scenki to codzienność dla mieszkańców Deysbrook Lane – przypominają im, jak daleko sięga sława Liverpoolu, nawet mimo tego, iż z ostatniego tytułu mistrzowskiego mogli cieszyć się aż ćwierć wieku temu.
Na ścianach pomieszczeń ośrodka treningowego wiszą zdjęcia świadczące o tym, co stanowi o autentycznej wielkości klubu. Wszechobecne są cytaty ze znanych osobistości, które odwiedziły Anfield. Johan Cruyff powiedział niegdyś, że po wysłuchaniu kibiców na The Kop przeszły go ciarki na plecach. Diego Maradona stwierdził, że uwiodła go wrzawa panująca na trybunach. Thierry Henry przywołał z kolei swoje marzenie, by przywdziać barwy drużyny z Liverpoolu. Gdzie się nie obejrzeć wiszą przypomnienia o tym, jak wielki był Liverpool i jak wielki chce na powrót stać się w przyszłości.
Nie będzie to łatwe zadanie, a proces może potrwać. Gdy przy stole zasiada Simon Mignolet, opisuje pierwsze dni ery Jürgena Kloppa i widać po nim, że nastrój poprawia mu fakt, iż wyniki drużyny przeciwko zespołom z wyższej półki nie są złe.
Mignolet zagrał w wygranym 4-1, listopadowym meczu z Manchesterem City. Być może był to najlepszy występ drużyny z Anfield w tym sezonie. Liverpool to jeden z dwóch klubów, którym udało się w bieżącej kampanii pokonać Leicester City. Przeciwko Chelsea na Stamford Bridge zespół strzelił trzy bramki, a gol wyrównujący Joe Allena w spotkaniu z Arsenalem w ostatnią środę wywołał szaleńczy wybuch radości trenera.
– To niezwykle pozytywny człowiek – mówi Mignolet o menedżerze. – Już kilka razy widzieliśmy tę jego radość. Nawet na treningu tak się zachowuje.
To trzeci sezon Mignoleta na Anfield. Mimo iż po drodze zdarzyło się kilka żenujących wpadek, bramkarz na dobre zadomowił się w drużynie. W najbliższych dniach Belg ma podpisać nową umowę, dzięki której pozostanie na Merseyside na kolejne pięć lat.
Bramkarz niejednokrotnie był celem krytyki, ale w pierwszych dniach swojej pracy na Anfield Klopp zdusił w zarodku wszelkie plotki o tym, jakoby miał ściągnąć do klubu nowego bramkarza.
– Miło było to słyszeć, szczególnie z ust trenera – wspomina Mignolet.
– Ważne jest też to, w jakich okolicznościach zostały te słowa wypowiedziane. Mógł powiedzieć to tylko mi, gdy nikogo nie było w okolicy, ale zrobił to publicznie – tak, by wszyscy wiedzieli, jakie ma o mnie zdanie. Czuję wsparcie menedżera i dzięki temu jestem pewniejszy siebie.
Klopp opisał Mignoleta jako „najmądrzejszego bramkarza”, z jakim kiedykolwiek pracował. Było to powiedziane w kontekście czysto piłkarskim, ale ma to również odzwierciedlenie poza boiskiem. Belg w rozmowie wykazuje się wielką inteligencją i umiejętnością jasnego wyrażania swoich poglądów. Oprócz trenowania z drużyną Mignolet skończył studia na kierunku nauk politycznych (studiował w Belgii i Anglii).
– Wielu ludzi, którzy ze mną studiowali, było dziennikarzami, albo pracowało w wielkich instytucjach – mówi Simon.
– Nie było łatwo, bo po zakończeniu sezonu musiałem się uczyć i pisać egzaminy, podczas gdy wszyscy inni grzali się na plażach. Dla mnie jednak się to opłaciło. Pozwala mi to zupełnie inaczej postrzegać życie.
Mignolet jest synem oficera. Płynnie mówi po niderlandzku, angielsku, niemiecku i francusku. Obecnie uczy się kolejnego języka.
– Mamy tu wielu chłopaków mówiących po hiszpańsku, więc siłą rzeczy podłapuję trochę języka – mówi bramkarz.
Jego żona Jasmien, miłość jeszcze z czasów szkoły podstawowej, jest asystentką prawną.
– W domu nie rozmawiamy specjalnie dużo o piłce nożnej, ale jeżeli sprawy nie układają się po mojej myśli, ona jest zawsze dla mnie największym wsparciem – przyznaje Simon.
– Zawsze mogę na nią liczyć w kwestii obiektywnego podejścia.
Mignolet przypisuje swojej żonie zasługi za wspomaganie go w wychodzeniu z kiepskiej formy za czasów Brendana Rodgersa, gdy stracił miejsce w składzie. Jasmien uświadomiła mu, że być może zbyt dużo myśli o swojej roli na boisku. Mignolet powrócił do gry i zachował 16 czystych kont w 2015 roku. To więcej, niż jakikolwiek inny bramkarz w Premier League.
– Jestem z siebie dumny, ale z drugiej strony to przecież nie jest wyróżnienie tylko dla mnie. To zasługa całej drużyny. Trener powiedział to już pierwszego dnia pracy – wszyscy jesteśmy współodpowiedzialni za grę.
Klopp rozpowszechnia ten przekaz od dnia, w którym został zatrudniony w Liverpoolu, ale nie zmienia to faktu, że Mignolet musiał kilka razy wykazać się gruboskórnością. Serwis Liverpool Echo obwinił go o wpuszczenie dwóch z trzech goli dla Arsenalu w środowym meczu. Redaktorzy The Times byli jeszcze mniej wyrozumiali, określając grę belgijskiego bramkarza jako „horror” i kwestionując, czy należy mu się nowa umowa. Mignolet przedstawia sprawę z innej perspektywy.
– Gdy wpuszcza się gola, może to być kwestia siedmiu, czy ośmiu następujących po sobie błędów. Oczywiście jako bramkarz muszę zaakceptować fakt, że to mnie piłka minęła jako ostatniego. Potem trzeba pogodzić się z tym, że pierwszym pytaniem, jakie zostanie zadane po meczu przez kibiców i ekspertów to: „czy bramkarz mógł spisać się lepiej?”. To część mojego zawodu. Trzeba się uczyć na błędach i zbytnio nie przejmować.
– Najlepszym sposobem jest stanie się dla siebie głównym krytykiem. Po każdym meczu trzeba stanąć przed lustrem i zapytać: „mogłeś spisać się lepiej?”. Jeżeli uda się podejść do sprawy na tyle obiektywnie, by powiedzieć, że dało się zrobić to czy tamto, wszyscy inni krytycy i wszystkie negatywne głosy przestają mieć znaczenie i po prostu znikają.
Jednym z przykładów jest atomowe uderzenie Phila Jagielki na Anfield w zeszłym sezonie. W telewizyjnej analizie Garry Neville zrzucił winę na Mignoleta. Bramkarz wydaje się jednak dobrze czuć we własnej skórze i odpowiada bez cienia irytacji.
– Przedtem nikt nic nie mówił o tym rzucie rożnym – przypomina Belg.
– Nie było też mowy o piłce, która spadła Jagielce pod nogi. Efektem akcji był strzał w światło bramki. Zanim jednak piłka znajdzie się między słupkami, ostatnim bastionem jest oczywiście bramkarz. Dlatego pierwsze, co przychodzi ludziom do głowy to zrzucenie winy właśnie na niego. Trzeba się z tym pogodzić. Analizuję akcje bramkowe sam i wspólnie z trenerem bramkarzy i całym sztabem innych specjalistów.
– Nie można się biczować po każdej wpuszczonej bramce. Nikt nie jest doskonały. Każdemu zdarzają się błędy. Jedyne, co trzeba zrobić, to dalej się rozwijać.
Pod wodzą Kloppa Liverpool przyzwyczaja się do nowego stylu gry. Poza zwiększonym naciskiem na pressing, obejmuje on również subtelną zmianę gry bramkarza.
– Trener chce, byśmy nacierali na bramkę przeciwnika i atakowali w szybkim tempie – tłumaczy Mignolet.
– Nie pozwala nam grać do tyłu. Mamy podawać do przodu. Już widać wielką różnicę. Menedżer chce, żebyśmy grali bardziej bezpośrednio. Dla mnie to oznacza mniejszą ilość bliskich podań po ziemi. Chodzi o to, by wywierać presję na przeciwnikach, jednocześnie unikając naporu z ich strony. Nie znaczy to, że nie rozgrywamy od bramki, ale widoczna jest subtelna zmiana w tym aspekcie.
Po zakończeniu umowy, którą Mignolet ma podpisać, bramkarz będzie miał 32 lata. Belg daje po sobie poznać, że jest głodny sukcesu.
– Jest wiele rzeczy, które możemy zrobić lepiej. Z drugiej strony, każdy mecz w każdych rozgrywkach w tym sezonie jest dla nas szansą na sukces. Jesteśmy w półfinale Pucharu Ligi. Dalej liczymy się w FA Cup. Liga Europy i Premier League to otwarte rozgrywki – każdy może je wygrać.
W tym momencie Mignolet na chwilę milknie.
– To jest Liverpool – mówi w końcu – a my chcemy znowu znaleźć się na szczycie!
Daniel Taylor
Komentarze (10)
Nowy bramkarz to kwestia czasu. Pytanie tylko kto nim będzie. Liczę na jakiegoś Niemca.
Po prostu za słaby na ten klub. Ale takich mocnych średniaków Rodgers nasprowadzał na pęczki - za dobrzy aby ich bez skrupułów wywalić, ale za słabi, żeby mieli budować drużynę bijącą się o najwyższe cele.
Lallana - gra pięknie, ale na 23 mecze w tym sezonie ma dwie bramki i trzy asysty!
Moreno - ciag ogromny, najwięcej wypracowanych sytuacji strzeleckich, ale sa one takiej jakości, ze ma dopiero dwie asysty na 25 meczów, a ile zawalił bramek?!
Lovren, Milner, Allen, Benteke - wszystko dobrzy piłkarze, ale odpowiedzmy sobie na pytanie, czy Manchestery, Arsenal lub Chelsea zgłosiliby się po tych zawodników, w jakimś innym celu niż uzupełnienie ławki? A u nas oni mieli być siła napędową pierwszej "11".
Tu jest pół składu do wymiany, a zacząć trzeba od bramki właśnie.