Najlepszy europejski wieczór
Dziennikarz związany z the Reds, James Pearce, pisze w najnowszej odsłonie rubryki Blood Red że to, co wydarzyło się na Anfield w meczu z Borussią Dortmund, to rzecz jedyna w swoim rodzaju.
Głosy mówiące o najlepszej nocy europejskich pucharów na Anfield nie są przesadzone.
Zapomnijmy o tym, że to tylko Liga Europy. Zapomnijmy o tym, że to tylko ćwierćfinał.
Teraz, gdy opadł kurz, nie ma wątpliwości. Tryumf Liverpoolu nad zespołem z Dortmundu zaprzecza wszystkiemu co działo się na przestrzeni ostatniego półwiecza.
Półfinał Ligi Mistrzów z Chelsea w 2005 był wielki. Wiadomo, że wtedy stawka była nieporównywalna, ponieważ the Reds waliczyli o pierwszy finał tego turnieju od czasu 2 dekad.
Przejście dalej zapewniła brzydka gra w obronie, która ostatecznie pozwoliła na utrzymanie rezultatu ustalonego we wczesnej fazie meczu przez Luisa Garcię. Zespół Beniteza miał dużo szczęścia.
Czwartkowe spotkanie to inna bajka. Liverpool znów na przekór wszystkiemu pokonał lepszego rywala, ale tym razem w zupełnie innym stylu.
Drużyna Jürgena Kloppa, nie raz, a dwa wyglądała na znokautowaną. Nie raz, a dwa udało jej się podnieść i dalej walczyć o utrzymanie inicjatywy. Zaprawdę inspirujące.
Gdy Pierre-Emerick Aubameyang zdobył drugiego gola dla Dortmundu w 9. minucie, wydawało się że jest po wszystkim. Gdy Liverpool złapał kontakt za sprawą Origiego, Marco Reus znowu podwyższył prowadzenie gości.
Tego nie można porównywać z koniecznością zdobycia trzeciej bramki z St. Etienne w 1977, czy odrabienia dwubramkowej straty przeciwko Auxerre w 1991, albo z pokonaniem Romy dwoma golami w 2002, czy nawet z musem trzykrotnego trafienia przeciwko Olympiakosowi w drugiej połowie w 2004.
Żeby wszystko miało kontekst: Dortmund nie przegrał meczu, w którym już prowadził dwoma bramkami, od 21 lat.
To co osiągnął Liverpool, ta sama drużyna, która potrzebowała konkursu jedenastek do przejścia Carlisle w Pucharze Ligi 7 miesięcy temu, w czwartkowym ćwierćfinale, zaparło wszystkim dech w piersiach.
To przeciwstawienie się logice. Drużyna Dortmundu, niepokonana od 18 meczów, bez litości rozprawiła się z kandydatem do tytułu Premier League, Tottenhamem, 5:1 w dwumeczu. Manuel Neuer powiedział o nich, jako o jednej z 5 najlepszych drużyn na świecie, a Klopp mu przytaknął.
Boss Thomas Tuchel nie walczy już o tytuł krajowy. Wszystkim kluczowym piłkarzom pozwolił odpocząć w weekend, żeby zwiększyć szanse na zwycięstwo w Lidze Europy. Przewodzi on bowiem drużynie pełnej niesamowicie utalentowanych zawodników, graczy którzy umieją utrzymać nerwy nawet pod wielką presją.
Mimo to, podbudowani atmosferą, która zachwiała fundamentami Anfield, Czerwoni dokonali niesamowitego późnego natarcia. Nie myślano już o rozwadze, liczyła się tylko ostateczna nagroda, a Dortmund się tym zachłysnął.
Tej nocy było obecne wszystko, nawet dwaj niespodziewani bohaterowie. Mamadou Sakho i Dejan Lovren zdobyli wcześniej po golu w łącznie 146 występach dla Liverpoolu. Sakho ostatnie trafienie zaliczył w grudniu 2013, a Lovren w październiku 2014.
Ich niemoce strzeleckie zostały przerwane w krótkich odstępach czasu, a strzał Lovrena z doliczonych minut okazał się decydujący. To był wieczór, kiedy planety się ustawiły w odpowiedniej linii.
Trevor Hicks, przewodniczący Hillsborough Family Support Group, spojrzał na Kloppa i jego zawodników podczas piątkowego memoriału na Anfield i powiedział:
- Wydaje nam się, że otrzymaliście trochę boskiej pomocy zeszłego wieczora.
Klopp zobowiązał się, że the Reds oddadzą hołd 96 w meczu z jego byłym klubem i zdecydowanie się to udało. Emocje związane z 27. rocznicą dodały temu wydarzeniu nowego wymiaru.
Zebrały się prawdopodobnie 2 najlepsze grupy kibiców w Europie. Dortmundczycy zachowywali się z klasą na boisku i poza nim, to również było widać.
Nawet po porażce, Tuchel pokazał godność.
- Gratulujemy Liverpoolowi, zasłużyli na to - powiedział. - Powinniśmy zachować się jak mistrzowie.
Historię związane ze zwycięstwem Liverpoolu 3:1 nad wielkim Interem Mediolan z 1965 roku są wspaniałe, ale ten rezultat nie na wiele się zdał, z powodu oszustw w drugim meczu.
Liverpool dostał swoją nagrodę za dwumecz z Dortmundem. Półfinał z Villarreal jest ostatnią przeszkodą przed wyjazdem do Bazylei 18 maja. Chwała jest w zasięgu wzroku.
Cokolwiek Klopp osiągnie na Anfield w najbliższych miesiącach, czy latach, będzie można się spodziewać więcej takich spektakli, jak ten z czwartkowego wieczora.
Komentarze (0)