Lallana ostrzega Villarreal
Adam Lallana wyjawił, co Jürgen Klopp miał do powiedzenia drużynie po przegranym meczu z Villarrealem. Angielski pomocnik jest też przekonany, że na Anfield Hiszpanie staną przed znacznie trudniejszym zadaniem.
Liverpoolczycy wrócili z Hiszpanii na tarczy, ale zarazem podrażnieni i żądni rewanżu. Szkoleniowiec the Reds po meczu pragnął zmotywować swoich podopiecznych do odrobienia strat.
– Menedżer powiedział nam, żebyśmy się zbyt długo nie zamartwiali. Poczekajmy, aż podejmiemy ich u siebie – zaczął Lallana.
– Przypomniał nam o wsparciu fanów. Powiedział, że za tydzień Anfield po raz kolejny będzie świadkiem magicznego wieczoru.
Klopp dał do zrozumienia, że w kolejnym meczu zrobi wszystko, aby pobudzić The Kop. Pewien wpływ na taką, a nie inną reakcję Niemca miało nieco zbyt ostentacyjne okazywanie radości przez Villarreal.
Menedżer the Reds był poirytowany tym, co zobaczył - rywale dali mu bowiem odczuć, że jeden gol wystarczy im do awansu. Podobną postawę prezentowały hiszpańskie media. Zachwyty i gratulacje, jakby dwumecz był już wygrany.
Szkoleniowiec Villarrealu, Marcelino, zapytany o to, czy mecz podkreślił braki angielskich klubów względem hiszpańskich, wypowiedział się w dyplomatycznym tonie. Dało się jednak wyrzuć nadmierną pewność siebie. Brakowało jedynie szampana i pytania, z kim wolałby się zmierzyć w finale.
– Porażka była niespodziewana i trudna do zniesienia – kontynuuje Lallana.
– Innego dnia to my byśmy wygrali 1:0. To był prawie idealny występ, nawet bezbramkowy remis byłby przez nas mile widziany. Ale tak już bywa. Nadal jesteśmy pewni siebie i tego, że na Anfield odwrócimy losy dwumeczu. To będzie całkiem inne spotkanie.
– Łatwo jest w tym momencie stracić wiarę, ale to naturalne, że jesteśmy rozczarowani utratą gola w doliczonym czasie. Pozostawiamy to już jednak za sobą, zgodnie z wolą menedżera. Pokazaliśmy, że jesteśmy w stanie zagrozić ich bramce.
Fani gospodarzy stworzyli na El Madrigal atmosferę, którą piłkarze będą jeszcze długo pamiętać. To jednak nic w porównaniu z tym, co będzie działo się w najbliższy czwartek w Liverpoolu.
– Na Anfield będzie wrzało, zaufajcie mi. Nie mogę się już doczekać!
– Nadal myślę o meczu z Borussią, o tym, co się wtedy wydarzyło. Kibice mają do odegrania szalenie ważną rolę. Stworzymy tam gorącą atmosferę i strzelimy te dwa gole. Menedżer powiedział nam, że odrobienie straty jest jak najbardziej realne.
– W ostatnich latach dochodziliśmy do półfinałów krajowych rozgrywek pucharowych. W tym roku byliśmy w finale i teraz jesteśmy w kolejnym półfinale. Nadal liczymy się w walce i w przyszłym tygodniu pokażemy, na co nas stać – zapewnił pomocnik.
Chris Bascombe
Komentarze (8)
Wsiądziemy na nich od początku meczu. Jedyne, czego się boję, to żeby Nas nie skarcili jakimś przypadkowym farfoclem, co Nam się zdarza dosyć często. Ale mam dobre przeczucia, odrobimy ten wynik z nawiązką. Zobaczycie.
Majówka więc nie będę się więcej czepiać ;)