Trzy kropki: Mecz z Arsenalem
Wraz z piłkarzami wracającymi na boiska Premier League na łamy LFC.pl wracają „Trzy kropki”. Z nieukrywaną przyjemnością prezentujemy spostrzeżenia Bojana, Kinia25LFC i Rafa po szalonym meczu otwarcia na Ashburton Grove.
– O ogólnym przebiegu meczu… (Kinio25LFC)
Mecz składał się de facto z trzech aktów: rozpaczy, niesamowitej odmiany i desperackiej obrony wyniku. Z oczywistych względów najprzyjemniej oglądało mi się akt drugi, jednak warto na moment zatrzymać się przy osobie zdrowo sponiewieranego przez różnej maści komentatorów Alberto Moreno. Bez dwóch zdań pierwsza połowa meczu zostanie zapamiętana za sprawą dwóch liverpoolczyków: wspomnianego Moreno oraz Coutinho, bez którego szanse na wywiezienie z Emirates choćby jednego punktu byłyby o wiele mniejsze. Po gwizdku kończącym spotkanie nie sposób nie wyróżnić bohaterów aktu drugiego – Saido „Dzika” Mané oraz skreślanego przez wielu w trakcie przerwy Lallany, jednak ilość wysiłku jaką musielibyśmy włożyć w ten mecz byłaby nieporównywalnie mniejsza, gdyby nie Moreno. Ciepłe słowa także dla bliżej nieznanego nam wcześniej Klavana oraz Simona Mignoleta, który mimo tego, że wpuścił trzy gole, to jednak popisał się kilkoma bardzo dobrymi interwencjami.
– O palącej potrzebie wzmocnienia lewej strony defensywy… (Raf)
Wszyscy kibice widzą ten problem. Moreno nie tylko z fryzury przypomina przedstawiciela szogunatu, ale i swoimi „kung-fu akrobacjami ostatniej szansy”™. A spowodowane są niemal zawsze jego własnymi błędami. W ustawieniu czy z powodu braku wyobraźni (jak przy sprokurowanym karnym), czy główce i wygarnięciu piłki Ramseyowi wyłącznie dzięki temu, że Walijczykowi odskoczyła piłka. Pozostawianie luk w defensywie przez jednego gracza to jedno, ale niezależnie czy po jego stronie gra Sakho, Lovren czy teraz Klavan, widać że muszą wkładać nadprogramową robotę w asekurowaniu Hiszpana. W taki sposób nigdy nie uda nam się ustabilizować gry w defensywie. Jak dodamy do tego najgorszą skuteczność krótkich podań wśród obrońców, osiem długich piłek, z których żadna nie trafiła do adresata, to rysuje się obraz nędzy i rozpaczy, który dodatkowo klub stara się nieskutecznie przełamać – z małą przerwą na niekontuzjowanego Aurélio i myślącego José Enrique – od jakiś ośmiu lat.
– O idealnym momencie na wyrównującą bramkę… (Bojan)
Na wstępie trzeba przyznać, że w pierwszej połowie Arsenal był po prostu lepszy od ekipy Kloppa. Zdominowali środek pola i strzelili bramkę. Mogli prowadzić różnicą dwóch goli, lecz Mignolet obronił rzut karny Walcotta. I wtedy, w doliczonym czasie gry pierwszej odsłony do rzutu wolnego podszedł Philippe Coutinho. Brazylijczyk zdjął pajęczynę z lewego okienka bramki Czecha i Liverpool schodził do szatni z wynikiem 1:1. To był idealny moment na wyrównanie. The Reds wyszli na drugą cześć meczu mocno podbudowani. Kto wie, jak potoczyłyby się losy tej rywalizacji, gdyby Coutinho nie umieścił piłki w siatce. Brazylijczyk dał kolegom sygnał do ataku, a Ci dostosowali się do rozkazu. Jak mecz potoczył się dalej wszyscy wiemy doskonale. Gol Coutinho nie był tylko ozdobą meczu, był punktem zwrotnym całego spotkania.
– O Mané zapowiadającym się na solidny nabytek… (Raf)
Senegalczyk wydaje się być na ten moment brakującym ogniwem dotychczasowej ofensywy Liverpoolu. Szybki, świetny technicznie, z bardzo dobrym wykończeniem, co pokazał jego efektowny gol po rajdzie prawą stroną. Mocny zarówno w grze kombinacyjnej, jak i indywidualnej. Co jest jednak dla Kloppa równie ważne, Sadio cechuje się także tytaniczną pracą dla dobra zespołu. Zaliczył aż sześć odbiorów, co jest najlepszym wynikiem ze wszystkich piłkarzy grających w tym spotkaniu. Jeśli nie popadnie w rutynę i doczeka się podobnego wsparcia od kolegów, jak w drugiej połowie, może to być nie tyle transferowy strzał, co rzut granatem w dziesiątkę. Ale czas i drużyny broniące się głębiej pokażą czy utrzyma ten poziom.
– O całkowitej odmianie po przerwie… (Kinio25LFC)
Na dobrą sprawę sam nie wiem, gdzie upatrywać tak diametralnej zmiany w naszej grze po przerwie. Trudno zgadywać, czy to Klopp zrobił w szatni dym i postawił chłopaków do pionu, czy nagle gdzieś między 49. a 65. minutą Kanonierzy po prostu wyłączyli myślenie. Na dobrą sprawę, nikt poza golkiperem gospodarzy nie zrobił wszystkiego, co zrobić należało aby zatrzymać kolejno Coutinho i Lallanę. Rajd Saido Mané jest tutaj poza skalą, bo nasz nowy nabytek po prostu zaorał i jestem przekonany o tym, że takiego naporu nie przetrwałaby żadna defensywa w PL. Szkoda, że nie udało się pociągnąć tej wspaniałej passy nieco dłużej, bo w końcówce spotkania wynik meczu wisiał na przysłowiowym włosku, niemniej wbicie Kanonierom czterech goli na ich terenie, totalne zagłuszenie ich kibiców przez naszych fanów, wreszcie „Poetry in Motion”, to wszystko wynagrodziło mi nawet ostatnie 20 minut widowiska. Trudno wyobrazić sobie lepsze otwarcie sezonu.
– O nadchodzącym spotkaniu z Burnley… (Bojan)
W następną sobotę, 20 sierpnia, the Reds zmierzą się na wyjeździe z Burnley. Podopieczni Seana Dyche’a przegrali swoje spotkanie inauguracyjne przeciwko Swansea wynikiem 1:0. Beniaminek będzie chciał za wszelką cenę zdobyć pierwsze punkty właśnie w potyczce z Liverpoolem. The Reds natomiast, będą mieli okazję wywalczyć ligowe punkty w drugim kolejnym meczu wyjazdowym. Oba zespoły mierzyły się w lidze dwa sezony temu. Oby dwa spotkania wygrał Liverpool, kolejno 1:0 i 2:0. Drużyna Kloppa wystąpi oczywiście w roli faworyta, lecz jak wszyscy wiemy doskonale, w Premier League nie ma łatwych meczów. Teoretycznie trudniejszą cześć roboty, spotkanie z Arsenalem, Liverpool ma już za sobą. Teraz stoją przed szansą zebrania drugiego kompletu punktów, a to byłaby nie lada zaliczka na początek tegorocznych rozgrywek.
Komentarze (6)
Trochę słabo się to czyta skoro Clyne i Lallana zostali objechani jak dzieci przez Oxa. Oczywiście 0 wypomnienia. Żadnej wspominki o tym, że żaden z naszych pomocników w pierwszej połowie nie kwapił się do pomocy naszym obrońcom. Żadnego wspomnienia o tym, że nasz środek pola praktycznie nie istniał. Lallana w pierwszej połowie pokazał się kibicom 2 razy. - po głupim faulu i otrzymanej żółtej kartce. No i oczywiście przy zgubieniu piłki gdy drużyna szykowała się do kontrataku a on wtedy postanowił stracić piłkę
Jak chcecie kogoś krytykować to przynajmniej zróbcie to tak jak powinno się to robić. Skrytykujcie każdego kto na to zasłużył a nie 1 osobę. Widzę, że przyjęliście taktykę komentatorów SkySports z wczorajszego spotkania, którzy też jak raz przyjebali się do Moreno to już do końca meczu mu nie ustąpili i rzucali co kilka minut komentarzami na jego temat.
Lallana i Clyne też popełniali błędy, racja - ale oni dali dużo w ofensywie dzięki czemu udało nam się wygrać w tym meczu. Moreno nie pokazał w ofensywie nic ciekawego, a rwał do przodu zapominając o obronie. Zdecydowanie najsłabszy zawodnik the Reds przedwczoraj.