Trzy kropki: Mecz z Burton Albion
Zanim pozwolimy Wam zagłębić się w spekulacje na temat spotkania z Tottenhamem, zapraszamy jeszcze na małą retrospekcję w postaci „Trzech kropek” po meczu w Pucharze Ligi. Zachęcamy do lektury.
– O ogólnym przebiegu meczu… (PiotrekB)
Liverpool pewnie zwyciężył Burton Albion 5:0, wynagradzając kibicom fatalny ligowy mecz z Burnley. Gospodarze podjęli co prawda walkę, ale nie postawili przed the Reds zbyt trudnego zadania. Zespół z Merseyside wielokrotnie rozrywał obronę rywali i po prostu cieszył się grą. Pierwszym trafieniem popisał się Divock Origi, obsłużony znakomitym podaniem przez Sadio Mané. Skrzydłowy wziął udział także w kolejnym golu, przy którym asystował Roberto Firmino. Burton nie potrafiło skutecznie odpowiedzieć na ataki Liverpoolu, jedynym aspektem gry, którym mogło zagrozić zespołowi z Merseyside, były rzuty rożne. Po samobójczej bramce Toma Naylora tempo gry nieco zwolniło, ale nie przeszkodziło to Danielowi Sturiddge’owi w ustrzeleniu dubletu, którym ustalił ostateczny wynik spotkania.
– O debiucie Matipa… (Licznerek)
Matip ma za sobą udany debiut, co może stanowić pozytywny bodziec dla jego rozpoczynającej się kariery w Liverpoolu. Jednak by uczciwie podejść do sprawy, trzeba pamiętać, że poprzeczka nie została zawieszona zbyt wysoko, co najwyżej na wysokości kolan. Sprowadzony z Niemiec defensor pokazał, że komfortowo czuje się z piłką przy nodze, rozgrywa odważnie i do przodu. Dominuje w powietrzu, a mimo bardzo słusznego wzrostu jest dynamiczny. Jego wysoka dyspozycja jest bardziej niż pożądana. Wśród środkowych obrońców, których Klopp ma do dyspozycji, próżno szukać kandydatów na ministra obrony narodowej. Obsadzenie tych pozycji to ból głowy dla bossa, zwłaszcza w obliczu niepewnej przyszłości Sakho. Taki występ, jak wtorkowy Kameruńczyka, wlewa trochę spokoju w skołatane serca kibiców.
– O urazie Cana… (PiotrekB)
Wszyscy zadrżeli na widok przewracającego się na murawę Emre Cana. Niemiec, który dopiero wrócił po kontuzji, jest ogromną nadzieją Kloppa na załatanie dziurawego środka pola The Reds, zwłaszcza przed trudnym ligowym meczem z Tottenhamem. W meczu z Burton, mimo ogromnej różnicy klas między zespołami, były zawodnik Leverkusen dał Liverpoolowi naprawdę wiele, dzieląc i rządząc w pomocy – Can kontrolowanie środka pola ma we krwi. Ustawienie Hendersona w tej roli nie zdało egzaminu, natomiast rzucanie Grujicia na głęboką wodę może przynieść opłakane konsekwencje. Miejmy nadzieję, że Emre uda się wyleczyć kostkę do sobotniego spotkania ze Spurs – obecnie to kluczowy gracz dla zespołu Kloppa i bez niego będzie nam o wiele trudniej uzyskać korzystny rezultat.
– O potrzebnych bramkach Sturridge’a… (Licznerek)
Jakby to powiedział były selekcjoner reprezentacji Polski, Jerzy Engel – zdobywanie bramek dla napastnika jest szalenie ważne. Podnoszą one morale strzelca i dodają mu pewności siebie. Droga, po której w ostatnich kilkunastu miesiącach kroczył Sturridge, nie była usłana różami. Przebyte kontuzje mogą być wyniszczające nie tylko dla ciała, ale i dla duszy. W Burnley Anglik zagrał niewiele ponad godzinę i schodząc z boiska nie mógł być z siebie zadowolonym. Pozytywem tego meczu było to, że dochodził do sytuacji, a to już połowa sukcesu. W Burton Daniel nie tylko dochodził do sytuacji, ale był też zabójczo skuteczny w ich egzekwowaniu, pokazując tkwiące w nim olbrzymie możliwości. Jak dopisze mu zdrowie, ustrzeli jeszcze nie jeden dublet.
– O sytuacji z Mamą Sakho… (Elwojtasso)
Sakho to piłkarz, który zaskarbił sobie serca kibiców umiejętnościami, bezpardonowymi wejściami i charakterem wojownika (pamiętacie jego zachowanie, gdy musiał zejść z boiska w finale z Manchesterem City bądź wściekłość na Lukaku w meczu z Evertonem?). To jednak trudna miłość, co chwilę wystawiana na próbę kontuzjami, błędami i brakami w koordynacji, a teraz jeszcze problemami dyscyplinarnymi. Szala u każdego kibica przechyla się w coraz to inną stronę: od wskazywania potrzeby permanentnego transferu, przez radość z perspektywy wypożyczenia, aż do krytyki Kloppa, rzekomo ślepego na problemy drużyny na środku obrony. Wyzbądźmy się jednak hipokryzji i traktujmy graczy równo: wszyscy przyklaskiwali Niemcowi, gdy pozbywał się z zespołu graczy psujących atmosferę, a teraz podnosimy głosy przeciwko możliwej podobnej decyzji w sprawie Francuza.
– O powrocie do północnego Londynu… (Elwojtasso)
Pierwszy mecz Kloppa w Liverpoolu przypadł akurat na White Hart Lane. Debiut to był wyśmienity, zachwycający, co prawda nie pod względem wyniku, lecz bardziej charakteru, waleczności i intensywności, jaką zaprezentowali jego podopieczni. Pobity rekord sezonu w liczbie przebiegniętych kilometrów. Długie okresy dominacji nad imponującymi w tamtym czasie formą Kogutami. Brak bramek straconych, pierwszy raz. To była degustacja dania, jakie serwuje nam od tego czasu Klopp. Teraz przychodzi czas refleksji. Moment sprawdzenia co się zmieniło. Co uległo poprawie, a co trzeba jeszcze naprawić. Prawdziwy papierek lakmusowy, ponieważ zespół z debiutanckiego meczu nowego menedżera będzie można porównać z zespołem w dużej mierze przez niego ukształtowanym. Wtedy zobaczymy dokąd zmierza drużyna. Obyśmy wtedy zajadali się rosołem.
Komentarze (1)
ta niestety.. zachował się jak amator