Trzy kropki: Mecz z Hull
Mamy przyjemność zaprezentować państwu najnowszą odsłonę naszej kolumny, w której Gall, Kinio i Licznerek dzielą się swoimi opiniami na temat wyraźnie napędzającego się Liverpoolu, miniserialu z Mamadou Sakho czy wreszcie o tym, że Sturridge bez gola to jeszcze nie tragedia.
– O ogólnym przebiegu meczu… (Gall)
Świetny mecz. To chyba najlepsze słowa jakie mogą opisać to spotkanie. Wychodziło wyjątkowo wszystko. Podania, strzały, akcje, dryblingi, odbiory. Naprawdę majstersztyk. Oczywiście nie mogło również zabraknąć drobnego błędu, przez który padł gol, ale ponoć nie można mieć wszystkiego. A teraz konkretniej. To co naprawdę jest ważne, to fakt, że w kolejnym meczu z teoretycznie słabszym rywalem gramy na odpowiednim poziomie. Wiadomo, czerwona kartka i rzut karny ułatwiły nam zadanie, ale nie trzeba przypominać ile razy w takiej sytuacji traciliśmy punkty. A tutaj? Jeden gol i pęd po drugiego. Drugi zdobyty i od razu pojawia się chęć na następne. W taki sposób właśnie powinien grać zespół aspirujący o mistrzostwo/LM/Top 4 (niepotrzebne skreślić w razie następnej porażki). Każdy z kibiców chce, aby Liverpool przestał gubić punkty z ekipami z dołu tabeli. Póki co wszystko idzie właśnie w tym kierunku i jak widać, nie trzeba również oszczędzać w meczach pucharowych całej kadry. Brawo Liverpool.
– O momentami kosmicznym tempie rozgrywanych akcji… (Licznerek)
Piłkarze Liverpoolu dominują w liczbie sprintów i przebiegniętych kilometrów w meczach Premier League. Klopp lubi, gdy jego podopieczni grają z dużą intensywnością, a obecna drużyna the Reds jest coraz bliższa tego, czego wymaga niemiecki szkoleniowiec. Do pressingu po stracie piłki zdążyliśmy się już przyzwyczaić, a wczoraj piłkarze dodali do tego bardzo dużą ruchliwość bez piłki, gdy to nasz zespół był w jej posiadaniu. Rywale mieli problem z bronieniem się przeciwko temu, a pomocnicy Liverpoolu mieli dzięki tej mobilności wiele okazji, by wypatrywać podaniami kolegów w okolicach pola karnego. Mocno zdynamizował grę LFC Sadio Mané, który nie tylko jest w ciągłym ruchu, ale i często gra z pierwszej piłki, co dodaje szybkości przeprowadzanym akcjom. W porównaniu do zeszłego sezonu cała drużyna gra znacznie częściej na jeden, dwa kontakty.
– O końcu (?) kłopotów z mniejszymi klubami… (Kinio25LFC)
Zwycięstwo w dopiero co zakończonym spotkaniu przeciw Tygrysom pozwala nam spojrzeć w przyszłość z nieco większą dozą optymizmu, choć stoję na stanowisku że może to być dla klubu z Anfield bardzo zgubne. Zdaniem wielu, mistrzostwo Anglii za Rafy Beníteza przegraliśmy właśnie ze średniakami i drużynami z dolnej części tabeli, podobnie sprawy miały się w „legendarnym sezonie Brendana Rodgersa”. Chciałbym po prostu, żeby Jürgen Klopp odpowiednio ukierunkował naszych zawodników, najlepiej wręcz do tego stopnia, żeby wychodząc na mecz z murowanym kandydatem do spadku, piłkarze the Reds mieli przed oczyma koszulki pewnego klubu z miasteczka Manchester. Póki co – poza jedną wpadką – nie jest źle, ale nie zapominajmy o tym, że to zaledwie kilka pierwszych kolejek. Trzeba pracować i walczyć dalej. Sezon jest długi.
– O uniezależnieniu się od bramek Daniela Sturridge’a… (Licznerek)
Zdążyliśmy się już przyzwyczaić do jedenastki, w której nie ma Sturridge’a i na chwilę obecną nie ma na co narzekać, skoro bez typowej dziewiątki w składzie potrafimy strzelać rywalowi pięć bramek. Anglik w meczu z Chelsea pokazał, że dziś w obecnym stanie nie potrafi sprostać wymaganiom intensywności gry Liverpoolu. The Reds nie są już drużyną jednego człowieka, stanowią kolektyw, a konstrukcja zespołu nie zawala się, gdy wyjmuje się z niej pojedynczych piłkarzy. W ostatnich tygodniach Liverpool pokazał, że potrafi z powodzeniem grać nawet w obliczu absencji Cana, Coutinho czy Sturridge’a. Były napastnik Chelsea dzięki temu ma czas i warunki, by przygotowywać swoją optymalną formę fizyczną. Daniel w najlepszej dyspozycji jest wart każdych pieniędzy.
– O patologicznej sytuacji Mamy Sakho… (Gall)
Dla mnie cała ta sytuacja wydaje się komiczna. Ledwo klub pożegnał jednego z największych parodystów w piłce nożnej, a tu nagle inny zawodnik ewidentnie próbuje grać na nosie menedżerowi. Problemy Sakho zaczęły się już dawno. Chyba największy problem jest jednak w jego głowie. Pragnę przypomnieć, że jego kłopoty występowały również w poprzednich klubach, także tutaj mamy przykład braku wyciągania wniosków. Klopp nie jest jednak menedżerem, który da się ustawić przez zawodnika i na pewno Francuz nie będzie sprawdzał jego cierpliwości. Niemiec może mówić, że Sakho potrzebuje ogrania i zawodnik powinien to przyjąć do wiadomości. Tym bardziej teraz, kiedy dobrze gra Matip, Lovren i Klavan. Mama, opamiętaj się!
– O nadchodzącym meczu z Łabędziami… (Kinio25LFC)
Lubię starcia z ekipą Łabędzi między innymi ze względu na bardzo żywe tempo tych spotkań, co z kolei wynika z relatywnie zbliżonych założeń taktycznych. W swoim ostatnim spotkaniu Swansea uległa na własnym obiekcie Manchesterowi City przegrywając 1:3, jednak momentami ich gra potrafiła się podobać. Zresztą porażka z drużyną Guardioli to raczej dla wielu drużyn będzie chleb powszedni. Liverpool – jeśli tylko chce na poważnie zagrozić potentatowi z błękitnej części Manchesteru – musi wygrywać w kolejnych spotkaniach bez względu na pogodę, okoliczności czy zbliżony styl gry obydwu ekip skupiający się na operowaniu piłką i szybkim przemieszczaniu się po boisku. Apetyty po wysokim zwycięstwie nad Tygrysami zostały rozbudzone. Swansea będzie poważnym testem na to, czy nasza forma może powoli zostać uznana za zwyżkującą i stabilną.
Komentarze (0)