Gini: Chciałem być gimnastykiem
W wywiadzie z Andym Hunterem w dzienniku 'The Guardian' pomocnik Liverpoolu wyjawił swoje rozczarowanie ubiegłym sezonem, opowiedział o długu wdzięczności wobec Erwina Koemana oraz o własnych nadziejach na bycie gimnastykiem.
Pierwszego czerwca bieżącego roku Georginio Wijnaldum dał Holendrom zwycięstwo nad Polakami umieszczając piłkę w siatce Wojciecha Szczęsnego, i po raz 13 zapisał się na liście strzelców. Spakował swoje torby w Gdańsku i nie obejrzał żadnego oficjalnego spotkania aż do 10 lipca. Mogłoby to potrwać jeszcze dłużej, gdyby nie jego przyjaciel, który tego dnia rozgrywał mecz finałowy Mistrzostw Europy. Skończyłem z futbolem na kilka tygodni - wyjaśnił Holender. Niejako wyłączył się ze świata futbolu na 39 dni i powrócił dopiero na szokujące zwycięstwo Portugalczyków nad Francuzami. Klęski odniesione na polu klubowym i reprezentacyjnym mogą podciąć skrzydła, ale to wydaje się już być odległą przeszłością. To są moje lepsze dni - powiedział Georginio z szerokim uśmiechem na twarzy.
Jeśli to rezultaty determinują samopoczucie dwudziestosześciolatka, to nie ma się co dziwić, że pomocnik Liverpoolu był w świetnej formie przed spotkaniem z Sunderlandem. Co za fajny gość - napisał fotograf, kiedy spotkał się z otwartością zawodnika, uprzednio prosząc go o zapozowanie do serii fotek. Dobra forma Liverpoolu, czołowa pozycja w tabeli Premier League, oraz spotkanie z Jürgenem Kloppem na pewno po części za to odpowiadają. Urodzony w Rotterdamie pomocnik wybrał Liverpool ponad Tottenham Hotspur, chociaż szczerze powiedziawszy, to nie miał wyboru, ponieważ Koguty nie wyrównały oferty 25 milionów funtów, i Holender dołączył do zespołu o rosnącej reputacji.
Odbyłem świetne rozmowy z Pochettino i Kloppem - wyjawił Wijnaldum. Ale to na spotkaniu z Jürgenem Kloppem mogliśmy pośmiać się i porozmawiać nie tylko o futbolu. Był zainteresowany moim życiem osobistym i to mi odpowiadało. Był zainteresowany nie tylko Wijnaldumem jako piłkarzem, ale również Wijnaldumem osobą prywatną. Kiedy nie jesteś na boisku piłkarskim musisz komunikować się z ludźmi i wówczas dobrze jest wiedzieć, jaka jest drugą osoba. To wiele ułatwia.
Debiutancki sezon Wijnalduma na Wyspach nie był łatwy, pomimo tego, że jedenaście razy wpisał się na listę strzelców, oraz jego forma wybuchła pod wodzą Rafy Beniteza, albowiem spadł z Premier League wraz z Newcastle. Klęska Holendrów w kwalifikacjach do Mistrzostw Europy ostatecznie przekreśliła cały sezon.
To był bardzo trudny okres. Po pierwsze, nie było łatwo zaakceptować fakt, że nie zakwalifikowaliśmy się na Euro. Kiedy kończysz Mistrzostwa Świata na trzeciej pozycji, to możesz być być przekonany, że wygrasz Euro. A my nawet tam nie pojechaliśmy - wspomniał Wijnaldum.
Nie oglądałem Euro, widziałem wyłącznie mecz finałowy. Chciałem spędzić czas z moją rodziną i przyjaciółmi, ale żeby być szczerym, skończyłem z futbolem na kilka tygodni, ponieważ wszystko poszło nie tak. Dla mnie osobiście był to dobry rok, ale kiedy nie osiągasz sukcesów ze swoim zespołem, a szczególnie kiedy doznajesz spadku z ligi, to jest naprawdę trudno. Byłem trochę zmęczony futbolem, ale Moussa [Sissoko] jest moim dobrym przyjacielem, więc pomyślałem, że powinienem obejrzeć go w finale.
Kwalifikacje były wielkim rozczarowaniem, ale spadek z Newcastle odczułem jeszcze gorzej. Zanim przybyłem do Newcastle rozmawiałem z menedżerem, i oni mieli plany, żeby sprowadzić dobrych zawodników i powalczyć o trofea. Byłem szczerze rozczarowany, ponieważ chciałem osiągnąć coś z Newcastle. Nawet jeśli nie byłby to żaden tytuł, to na początek chciałem pomóc im osiągnąć lokatę w drugiej piątce,a potem może powrócić do rozgrywek europejskich. Niestety nie poszło po mojej myśli. Właściwie to poszło fatalnie. To było moje największe rozczarowanie w ubiegłym sezonie.
Po czterech miesiącach w Liverpoolu Wijnaldum odnalazł to uczucie, które towarzyszyło mu w trakcie ostatniego sezonu spędzonego w Eindhoven, kiedy to jako kapitan zespołu poprowadził drużynę do pierwszego tytułu mistrzowskiego od 2008 roku. Pomocnik nie zdradzi, czy Liverpool jest w stanie w tym sezonie przełamać przecież jeszcze dłuższy okres oczekiwania na tytuł mistrzowski. Gdyby to zrobił, działałby wbrew wszystkiemu, czego Klopp wymaga od swoich zawodników, w całej tej pogoni za poprawą. Chociaż pomocnik przyznaje, że zawodnicy Liverpoolu czują że mogą aktualnie wygrać każde spotkanie. Nie ma szans, żeby nas poniosło - oznajmił Wijnaldum. To wychodzi od menedżera. Nawet gdy zagramy dobry mecz, on chce pracować nad rzeczami, które nie poszły już tak dobrze. To samo jest w każdym tygodniu, na każdej sesji treningowej. Każde ćwiczenie, które wykonujemy, życzy sobie, żebyśmy zrobili to na 100% i nie mniej.
Wijnaldum dodał: Czuję się tak, jak wtedy kiedy byłem w PSV. Najważniejsze jest, żeby cieszyć się futbolem, ponieważ nie nigdy nie wiesz, jak długo potrwa twoja kariera. Trudno jest to zrobić, kiedy nic się nie układa. Trudno było mi cieszyć się minionym sezonem. Przegrywasz mecze, wszystko idzie źle, nie grasz dobrze, a na koniec spadasz z ligi. To było trudne.
Radość powróciła, kiedy dowiedziałem się, że Liverpool naprawdę chce mnie u siebie, w szczególności po spotkaniu z Jürgenem. Powróciłem z tego spotkania przekonaniem, że mógłbym trenować z bardzo dobrym menedżerem. Teraz prawdopodobnie cieszę się grą, bardziej niż przedtem, ponieważ widziałem już drugą stronę futbolu. Tę stronę, kiedy przegrywałem gry i doznałem relegacji z Newcastle, oraz nie pojechałem na Euro. To są moje lepsze dni.
Do każdej sesji treningowej podchodzimy tak, żeby stać się lepszymi zawodnikami. To coś z czym nie miałem wcześniej do czynienia, i bardzo mnie to cieszy. Klopp buduje w tobie pewność siebie. On nie jest menedżerem, który krzyczy na ciebie, albo złości się kiedy popełnisz błąd. Rozzłości się tylko wtedy, kiedy robisz rzeczy w których jesteś dobry. Na przykład [Sadio] Mané jest dobrym dryblerem, [Philippe] Coutinho również jest dobrym dryblerem, i kiedy przestaną to robić wówczas jest szansa, że Klopp się zezłości, ponieważ nie wykorzystujesz swoich atutów. W zeszłym tygodniu przeciwko Southampton chciał, żebym zrobił rajd. Zrobiłem to, ale było już za późno i potem coś o tym powiedział.
Czasem, kiedy łatwo stracę piłkę, to spodziewam się, że go rozgniewam, ale tak nie jest. Łatwo usłyszeć jego głos, jest całkiem głośny. Ma wiele pasji i to nie tylko w trakcie meczu. Ludzie mogą widzieć go podczas meczu i pomyśleć, że to tylko gra. On nie gra. Tak samo zachowuje się na treningu. Dla mnie to dobra rzecz, ponieważ utrzymuje nas na wysokich obrotach, i z jego perspektywy, robi wszystko, aby drużyna była przygotowana do meczów. To dobrze.
Holender spełnia w Liverpoolu bardziej defensywną rolę, niż w Newcastle, gdzie operował jako numer 10. Klopp wyjaśnił mi swój styl gry i powiedział, że wpasowałbym się do zespołu. Odtąd byłem bardzo podekscytowany - powiedział Wijnaldum, który zapomniał jednak w rozmowie z Jürgenem Kloppem wspomnieć o zwycięstwie Newcastle nad Liverpoolem w grudniu ubiegłego roku. W tamtym momencie Klopp nadal musiał złożyć mi ofertę, dlatego pomyślałem, że najlepiej będzie nic nie mówić o tym spotkaniu. Może przypomnę mu.
Wijnaldum przyznał, że w innych okolicznościach z przyjemnością dłużej współpracowałby z Benitezem. Miałem już inne plany, więc po prostu obaj poszliśmy w swoją stronę. On powiedział, że chce mnie zatrzymać i awansować do Premier League, a żebym odszedł musi pojawić się odpowiednia oferta. Kiedy było już po wszystkim powiedział mi ,że Liverpool to wspaniałe miejsce i ma nadzieję, że spodoba mi się tutaj.
Osoba , która miała wielki wpływ na Wijnalduma aktualnie rezyduje na Stanley Park. Erwin Koeman, asystent Ronalda Koemana w Evertonie, był trenerem Feyenoordu, który ofiarował Georginio profesjonalny debiut w kwietniu 2007 roku. Pomocnik został najmłodszym debiutantem w historii klubu, i wystąpił u boku Pierre'a van Hooijdonka i Angelosa Charisteasa, naprzeciw Groningen, w którym grał sam Luis Suarez.
Mecz był w niedzielę, ale już w środę dowiedziałem się, że zagram - wspomina starszego z braci Koemanów. To była naprawdę wyjątkowa chwila. Nie każdy trener ma jaja, żeby postawić na szesnastolatka w pierwszym składzie w chwili, kiedy drużynie nie wiodło się i nie chciano ryzykować niepotrzebnie z młodymi zawodnikami. Miałem wtedy 16 lat i 148 dni.
Dlatego zawsze szanowałem go jako trenera, ponieważ podjął decyzję, której nie miałby odwagi podjąć żaden inny. Powiedział mi, że mogę przekazać mojej babci, z którą wówczas mieszkałem, ale poprosił abym nie zdradził nikomu w szkole. Nadal jeszcze uczęszczałem do szkoły i on chciał, żebym zachował to dla siebie. Wiecie jak to jest z dziennikarzami. Bardzo trudno było skoncentrować się na zajęciach.
Choć Georginio Wijnaldum jest szczodry w swoich pochwałach dla byłych i aktualnych trenerów, to jego babcia Francina jest osobą, której zawdzięcza najwięcej. Kiedy byłem młody chciałem być gimnastykiem. Robiłem backflipy i wszystkie te inne rzeczy w domu i na ulicy. Babcia powiedziała mi, że to jest niebezpieczne i kazała mi przestać. Teraz moja córka zajmuje się gimnastyką i trochę jej zazdroszczę, ponieważ robi wszystko to, co ja chciałem kiedy byłem młody. Musiałem zaprzestać i skoncentrować się na futbolu, ale dziś jestem z tego zadowolony.
Andy Hunter
Komentarze (0)