LIV
Liverpool
Premier League
05.05.2024
17:30
TOT
Tottenham Hotspur
 
Osób online 845

Trzy kropki: Mecz z Bournemouth


Spotkanie z Liverpoolem pozostanie w pamięci graczy Bournemouth na długo; w głowach „The Reds” niech jednak pozostanie tylko jako przestroga, że straciwszy koncentrację, da się przegrać nawet wygrany mecz. Pojedynek z „The Cherries” w naszej kolumnie analizują dziś Gradu, Mleko i debiutujący TurekLFC.

– O ogólnym przebiegu meczu… (Gradu)

Od początku spotkania przeważali podopieczni Jürgena Kloppa. Dwa świetne podania, zamienili na bramki, dzięki równie świetnym wykończeniom, Sadio Mané i Divock Origi, zapewniając drużynie dwubramkową przewagę nad przeciwnikiem przed drugą połową meczu. Także Bournemouth miało swoje okazje, było blisko wywalczenia jedenastki, lecz Bobby Madley podjął dość kontrowersyjną decyzję i nie odgwizdał przewinienia na Aké. Po przerwie kluczowym momentem była zmiana w 55. minucie, w której boisko opuścił kontuzjowany Stanislas, a w jego miejsce pojawił się Fraser, który całkowicie odmienił losy tego pojedynku. Dokładnie chwilę po tym wydarzeniu, defensywa Liverpoolu popełniła koszmarny błąd i w konsekwencji James Milner sfaulował w obrębie szesnastki świeżo wprowadzonego na boisko Szkota. Rzut karny wykorzystał Wilson, a osiem minut później Emre Can odpowiedział pięknym trafieniem z dystansu. Jednak potem gospodarze całkowicie przejęli inicjatywę w meczu, a bezradna obrona the Reds została bez reszty rozbita. Gole Frasera i Cooka doprowadziły do remisu. Na domiar złego w ostatnich minutach, Nathan Aké, otrzymawszy prezent od Lorisa Kariusa, nie miał problemów z umieszczeniem piłki w bramce i ustalił wynik spotkania na 4:3 dla ekipy Wisienek.

– O hokejowym zamku w pierwszym kwadransie… (Gradu)

W pierwszych piętnastu minutach, the Reds ponownie nie mogli odnaleźć drogi do bramki przeciwnika. Kolejny raz udowodnili, że potrzebują trochę czasu, by dobrze wejść w mecz, wyczuć słabe punkty przeciwnika oraz odnaleźć skuteczność. Podopieczni Kloppa musieli uporać się z cofniętą, pod własne pole karne, ekipą gospodarzy. Stworzyli sobie kilka okazji, z których najdogodniejszą była ta Divocka Origiego. Belgijski napastnik nie trafił, jednak, w piłkę, będąc sam na sam z Arturem Borucem, i pozbawił tym samym Clyne’a znakomitej asysty. Patrząc z perspektywy całego meczu, można powiedzieć, że ta sytuacja srogo się zemściła na zespole gości.

– O całkowitej katastrofie w ostatnim kwadransie… (Mleko)

Finałowe piętnaście minut meczu z Bournemouth będzie pamiętne dla wszystkich kibiców the Reds, którzy już dopisywali kolejne trzy punkty swojej drużynie. Niestety rzeczywistość zwana również Premier League pokrzyżowała te ambitne plany i ku uciesze fanów Wisienek to oni mogli cieszyć się z sensacyjnej wygranej. Liverpool nie raz w tym sezonie pokazywał momenty kompletnej stagnacji, których na całe szczęście nie potrafili wykorzystać rywale. Sytuacja zmieniła się w niedzielę, gdzie całkowicie zdezorganizowana ekipa Kloppa miotała się po boisku w ostatnich minutach bez energii licząc na to, że mecz sam się wygra. Gospodarze dostali szansę od losu, z której postanowili skorzystać upokarzając tym samym przeciwnika. Nie powinniśmy jednak demonizować tej sytuacji i przełknąć dzielnie, gorzką pigułkę porażki. Liga po raz kolejny pokazała jak potrafi być nieprzewidywalna, pytanie tylko czemu akurat na nas, Crystal Palace jego mać?!

– O Kariusie, który miewał w życiu lepsze mecze… (TurekLFC)

Sprowadzony w lipcu 23-latek miał z miejsca stanowić konkurencję dla Simona Mignoleta. Niemiec bronił bramki Liverpoolu w dziewięciu spotkaniach ligowych, tylko trzy razy zachowując czyste konto. Można śmiało rzucić tezę, że za „zero z tyłu” odpowiada cała drużyna, lecz Karius do tej pory niczym specjalnym się nie wyróżnił, a na pewno nie na plus. Wisienki wpakowały mu cztery bramki, z których każda kolejna uświadamiała czerwonego widza, jak wiele aspektów swojej gry musi poprawić. O ile za utratę bramki z rzutu karnego nie wolno go obwiniać, tak przy drugiej i trzeciej powinien lepiej się zachować. Ostatnia bramka w doliczonym czasie gry całkowicie spoczywa na jego barkach. Ktoś powie: „Przecież on świetnie gra nogami!”. Cóż z tego? Nie zapominajmy, że podstawowym zadaniem gracza stojącego między słupkami jest bronienie strzałów rywali. Klopp lubi swojego rodaka i faworyzuje go, ale siedzący na ławce Belg w niczym nie odstaje od młodszego kolegi i tanio skóry nie sprzeda.

– O braku choćby trzeciego solidnego stopera… (Mleko)

Jeszcze niedawno pisałem o niewielkiej poprawie gry defensywnej the Reds, żeby już po kilku dniach skonfrontować z rzeczywistością wcześniejsze rozważania. Nie chciałbym się zbyt mocno pastwić nad Lucasem, jednak ciężko oprzeć się wrażeniu, że nie jest to piłkarz najwyższej klasy (delikatnie mówiąc). Moglibyśmy zastanawiać się, czy lepiej w defensywie spisałby się Ragnar Klavan z tym, że w tej chwili nic to nie zmieni. Brak zmienników na pozycji stopera, a raczej w moim odczuciu dokonanie złego wyboru zastępując Matipa okazało się dla nas bardzo bolesne. Oczywiście nie jednym Lucasem wczorajsza porażka stoi, jednak spokój jaki dawał Joël u boku solidnego Lovrena był bezcenny w porównaniu z chaosem oglądanym w wykonaniu Brazylijczyka. Dodatkowa niepewność Kariusa w bramce zapewniła nam horror bez szczęśliwego zakończenia. Wierzę jednak, że Klopp jest na tyle dobrym menedżerem, iż poskłada do kupy całą orkiestrę i wymieni jakiś jej fałszujący, lecz zasłużony instrument

– O zbliżającym się starciu z Młotami… (TurekLFC)

W przypadku dzisiejszego zwycięstwa Hull City nad Middlesbrough, West Ham może przystąpić do starcia z the Reds okupując strefę spadkową. 12 oczek po 14 kolejkach – taką zdobyczą może pochwalić się ekipa Slavena Bilicia. Defensywa Młotów przypomina w ostatnim czasie ser szwajcarski. 29 straconych bramek mówi wszystko o atmosferze panującej w zespole. W ostatniej serii gier ekipa z zachodniego Londynu dała sobie zaaplikować pięć bramek, z czego trzy zdobył Alexis Sánchez. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że Liverpool powinien gładko odprawić ich z kwitkiem, lecz w futbolu nic nie jest takie proste, a statystyki niestety nie grają. Ostatnie sześć spotkań pomiędzy obiema drużynami zakończyło się tylko jednym zwycięstwem the Reds. Młoty „nie leżą” Liverpoolowi, lecz kluczowym elementem tej batalii może okazać się Anfield i wielka chęć rehabilitacji po dramatycznym meczu z Wisienkami. Czerwoni mają coś do udowodnienia swoim kibicom.

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (0)

Pozostałe aktualności

Wczorajszy trening - wideo  (0)
03.05.2024 20:18, Piotrek, liverpoolfc.com
Klopp: Nie ma już żadnej presji  (6)
03.05.2024 16:17, Bartolino, liverpoolfc.com
Statystyki przed meczem z Tottenhamem  (0)
03.05.2024 12:21, Fsobczynski, liverpoolfc.com
Van Dijk może nie zagrać z Tottenhamem  (23)
03.05.2024 11:35, Bajer_LFC98, liverpoolfc.com
Zdjęcia z czwartkowego treningu The Reds  (0)
03.05.2024 10:27, Bartolino, liverpoolfc.com
Liverpool wraca do Ligi Mistrzów  (8)
02.05.2024 23:39, BarryAllen, liverpoolfc.com