Gini – klucz do sukcesu Liverpoolu
Inni zawodnicy Liverpoolu zbierają większość pochwał wśród kibiców i mediów, ale inteligentna gra Georginio Wijnalduma jest równie ważna dla zespołu, co ich efektowne wyczyny. Artykuł Henry'ego Jacksona uświadamia nam, jak bardzo ważnym elementem zespołu Jürgena Kloppa jest holenderski pomocnik.
„To ulubieniec kolegów z drużyny. To właśnie oni są jego największymi fanami, bo wiedzą że mogą na nim polegać. Zawsze wykona swoją robotę szybko, prosto i bez samolubstwa.” W taki sposób Bob Paisley opisywał Ronniego Whelana w latach 80 ubiegłego wieku. Pomocnik był kluczowym elementem niesłychanie mocnego składu Liverpoolu. Osoby pokroju Kenny'ego Dalglisha, Iana Rusha, Johna Barnesa i Petera Beardsleya zdobywały trofea i stawały się idolami trybun, ale to na Whelanie w dużej mierze opierała się gra. Słowa Paisleya idealnie opisują typ piłkarza, którego każdy zespół mający odnosić sukcesy potrzebuje jak ryba wody – zawodnika, który spaja grę drużyny i sprawia, że klubowe gwiazdy mogą świecić jeszcze jaśniej. W Liverpoolu Jürgena Kloppa taką osobą jest Georginio Wijnaldum.
Zrozumieć doskonałość
Gdy 26-latek został w lecie zatrudniony przez klub z Anfield wielu z niedowierzaniem zastanawiało się nad jego przydatnością dla składu drużyny Kloppa. Kibice nie byli pewni, czy menedżer znajdzie miejsce dla nowego zawodnika. Sądząc po występach Holendra w Newcastle, był potencjalnym „towarem luksusowym”, którego cechą charakterystyczną są przede wszystkim wahania formy. Wijnaldum, jakiego znamy z Anfield jest jednak zupełnie innym piłkarzem. W Liverpoolu zajmuje stabilne miejsce w środku pola i rzadko dostaje na boisku zadania wiążące się z podejmowaniem dużego ryzyka. Wśród fanów co i rusz podnoszą się wynikające z niewiedzy zdania krytyki (moje ulubione to „a co on w ogóle ma za zadanie robić w tym zespole?”), ale prawda jest taka, że reprezentant Holandii równoważy grę drużyny zarówno w ataku, jak i obronie. Kwartet Adam Lallana, Sadio Mané, Philippe Coutinho i Roberto Firmino (a ostatnio również Divock Origi) szaleje w napadzie, a obrona zaczyna się od Jordana Hendersona. Wijnaldum w subtelny sposób łączy te dwie formacje. Jego podania zawsze są celne i przemyślane. Fizycznie jest w zdecydowanie lepszej formie, niż jeszcze w Newcastle. Ponadto doskonale czyta grę.
Wijnaldum jest kimś, kto sprawia, że gra w piłkę wydaje się niezwykle łatwa. Paradoksalnie działa to na jego niekorzyść. Nie jest typem pracusia, który w widoczny sposób haruje na murawie, jak na przykład Emre Can. Dlatego też nie zyskał takiego uznania wśród kibiców. Gdy Can z impetem wpada w przeciwnika lub bardzo efektownie podaje piętą, czasami wynika to z jego nienajlepszego ustawienia na boisku. Wijnaldum jest piłkarzem na tyle inteligentnym i potrafiącym odnaleźć się na murawie, że nigdy nie musi wykonywać tego typu gestów. Can to świetny młody piłkarz, ale obecnie jest on gwarancją zarówno sukcesu, jak i chaosu. Drużyny święcące triumfy należy budować wokół bardziej stonowanych, odpowiedzialnych piłkarzy środka pola.
Gdy w wyjściowym składzie pojawia się Wijnaldum, gra Liverpoolu nabiera rytmu, staje się bardziej przemyślana, ale też bardziej stanowcza. Wygrana 3–0 z Middlesbrough w środowy wieczór idealnie skwitowała wpłw, jaki na cały zespół wywiera holenderski pomocnik. Od początku do końca spotkania Wijnaldum brał czynny udział w grze, choć nie musiał wyróżniać się efektownymi zagraniami, jak Lallana, Mané i Origi. Gracz określany niegdyś szczęśliwym talizmanem Newcastle nawet raz nie popełnił błędu w środku pola. Pokazał również, że ma talent do gry w ataku. Jego piękne zagrania z pierwszej piłki odegrały niebatagelną rolę w zbudowaniu akcji, którą na bramikę zamienił Divock Origi. 87-minutowy występ Wijnalduma na stadionie Rivereside był symptomatyczny dla całej dotychczasowej kariery zawodnika w Liverpoolu – solidny, z klasą i mający na grę całego zespołu o wiele większy wpływ, niż może się wydawać na pierwszy rzut oka. Gini robi dokładnie to, co w zeszłym sezonie miejscami osiągał Joe Allen, aczkolwiek z dużo większą dozą pewności siebie i szybkości. Zwłaszcza ta ostatnia była zawsze najwięszym minusem gry Allena. Wijnaldum nie jest piłkarzem, którego nazwisko kibice będą chcieli nosić na klubowych koszulkach, ale jest on absolutnie nieodzowny dla gry The Reds.
To dopiero początek
Warto podkreślić, że początek sezonu nie był dla Wijnalduma idealny. Miejscami brakowało mu chęci podejmowania ryzyka i bezwzględności w ataku. Zbyt często wybierał najprostsze podania, co mogło irytować. Ponadto, jedna bramka dla Liverpoolu w całym dotychczasowym sezonie to bardzo niewiele jak na pomocnika, który w ubiegłej kampanii strzelił 11 goli w 40 meczach dla Newcastle, a wcześniej zanotował 56 trafień w 154 spotkaniach dla PSV Eindhoven. Nawet ta pojedyncza bramka to tylko uwieńczenie dobrego występu całego zespołu, strzelona przy wyniku 5–1 w meczu z Watfordem. Miejsce Wijnalduma w pierwszej jedenastce drużyny Kloppa nie jest zagwarantowane na sto procent – kilka razy prym na boisku wiódł tercet Henderson, Can i Lallana. Holender musi więc zachować dobrą formę, by móc liczyć na regularne występy. Biorąc jednak pod uwagę presję, z jaką radzić sobie muszą nowe nabytki klubu z Merseyside, 26-latek bardzo dobrze wprowadził się do gry i można mieć nadzieję, że będzie tylko lepiej. Trzeba również przypomnieć, że od Wijnalduma w tym sezonie więcej występów zaliczył tylko Nathaniel Clyne (19). Jordan Henderson wystąpił w takiej samej ilości meczów, co Holender (18). Z czasem zapewne pomocnik zacznie strzelać więcej bramek, a kibice będą mogli się cieszyć z efektownej gry, jaką prezentował w Newcastle. Obecnie Gini wykonuje swoją pracę w bardzo satysfakcjonującym stopniu.
Jeszcze zdecydowanie zbyt wcześnie, by wyrokować, czy Wijnaldum będzie w stanie odcisnąć na grze Liverpoolu takie piętno jak wspomniany już Whelan, ale między tymi dwoma zawodnikami można znaleźć wyraźne analogie. Obydwu charakteryzuje bardzo subtelny sposób gry. Patrzenie na ich poczynania to uczta dla oczu, choć rzeczywiście trzeba się im przyglądać z wprawą i niezwykle wnikliwie. Każda wielka drużyna potrzebuje kogoś takiego w swoich szeregach – piłkarza, który wykonuje tę prawie niewidoczną, ale niezwykle ważną pracę. Jürgen Klopp doskonale wiedział co robi, gdy ściągał Wijnalduma z Newcastle za 25 milionów funtów – pozytywne efekty tej decyzji sprawią, że za jakiś czas tę cenę wszyscy będą postrzegali jako niezwykle bagatelną.
Henry Jackson
Komentarze (7)
człowieku czy Ty myślisz że piłka nożna polega na tym że jak wstawisz na boisko bramkarza, 4 obrońców i 6 stricte ofensywnych zawodników to będą lepiej grali niż obecny skład? Rozumiem, że jeszcze tego nie ogarniasz, ale ktoś taki jak Gini jest nam cholernie potrzebny, gdyby nie on to nasi ofensywni zawodnicy już by tak nie błyszczeli, bo musieliby co chwilę wracać się po piłkę do obrony. Zawodnik na jego pozycji ma grać efektywnie i mądrze, a nie mega efektownie, przecież to gołym okiem widać że wypełnia swoje obowiązki w 100%. Skończ gadać głupoty, a zacznij dokładniej oglądać mecze, młodzieńcze.
mecze ogladam od czasów jak Ciebie jeszcze w planach nie bylo, zwykle kolo 10 tygodniowo wiec nie pitol mi tu glupot. Kazdy inny zawodnik ze skladu daje wiecej ofensywnie i defensywnie, twierdze jedynie ze jest malo produktywny i spisuje sie zwyczajnie przecietnie jego robote moglby rownie dobrze wykonac inny przecietny gracz. Mozna go oczywiscie wychwalac jak druzynie idzie dobrze, wtedy latwo powiedziec ze jest pozyteczny, ale wyobraz sobie ze nie idzie nam tak dobrze jak teraz, wtedy wszyscy by po nim jechali ze nic nie daje. W dzisiejszych czasach dominuje futbol totalny wszyscy bronią i każdy musi cos dać w ofensywie. Mysle ze nie sluzy mu taka bardziej cofnieta pozycja i nie czuje sie u nas narazie zbyt pewnie. Niemniej ma duzy potencjal i technike dzieki ktorym powinien grac 30% lepiej i adekwatnie do swojej ceny.
Kolego szacunku trochę jak rozmawiasz z (zapewne) starszym od siebie. Rocznik 73 pozdrawia, ten sam co Sami Hyppia, więcej pokory młodzieńcze i może oglądaj mniej meczy tygodniowo, ale oglądaj je dokładniej, amen.