Kuyt: Prawie opuściłem finał LM
Dirk Kuyt stwierdził, że byłby zachwycony możliwością gry pod wodzą Jürgena Kloppa. I chyba nikt nie ma co do tego wątpliwości - Holender został ulubieńcem the Kop dzięki żelaznym płucom i umiejętności strzelania ważnych bramek.
Kuyt spędził na Anfield sześć lat od transferu w 2006 roku, strzelając 71 bramek w 285 występach. Holender gra obecnie w Feyenoordzie, ale na bieżąco śledzi poczynania the Reds.
- Patrząc na to z zewnątrz myślę, że tak - odpowiedział Kuyt spytany o to, czy pasowałby do drużyny Kloppa. - Nie znam go i nie wiem jak wyglądają treningi, ale patrząc na to ze swojej perspektywy chciałbym grać pod jego wodzą.
Podczas pobytu na Anfield 35-letni zawodnik strzelał bramki w każdej rundzie Ligi Mistrzów, od kwalifikacji zaczynając, na golu w przegranym 1:2 finale z AC Milanem w 2007 roku kończąc. Kuyt wyjawił, że jeden z jego kolegów z drużyny był bliski pozbawienia go możliwości gry w Atenach.
- Przegrana w finale była dla mnie jednym z największych rozczarowań, ale szczerze mówiąc byłem zadowolony, że w ogóle miałem okazję grać w tym meczu. Podczas zgrupowania przed finałem wybraliśmy się całą drużyną na gokarty - ja jednak odpuściłem sobie jeżdżenie, chcąc zregenerować się po małym urazie i znalazłem wyglądające na bezpieczne miejsce obok toru, gdzie stanąłem razem z Rafą.
- Nagle, znikąd, pojawił się Peter Crouch, pędzący wprost na mnie z prędkością 60 km/h. Nie mógł zahamować! Jedyne co przyszło mi do głowy to podskoczenie i ostatecznie udało mi się przeskoczyć nad Peterem, a on wjechał wprost w pudła kartonowe tuż za mną.
- Byłem o włos od poważnej kontuzji i mogłem opuścić finał Ligi Mistrzów. Crouchy był blady jak ściana, na chwilę przestał kontaktować. Na szczęście w ostatecznym rozrachunku nikomu nic się nie stało.
Kuyt strzelił decydującego karnego w pamiętnym półfinałowym meczu z Chelsea na Anfield.
- Pamiętam to wszystko jak przez mgłę, to był niesamowity mecz, ale kosztował mnie mnóstwo nerwów. Strzeliłem bramkę w dogrywce - byłby to decydujący gol w dwumeczu - ale nie została ona uznana, co było błędem.
- Podczas rzutów karnych myślałem tylko o awansie do finału. Nagle znalazłem się w sytuacji, w której strzelając jako czwarty w naszej drużynie mogłem zdecydować o losach meczu. Do dzisiaj pamiętam reakcję kibiców gdy wykorzystałem karnego. To była jedna z moich najlepszych nocy na Anfield.
Holender wyjawił również, że pozostaje w kontakcie z kolegami z czasów gry na Anfield, zwłaszcza ze Stevenem Gerrardem.
- To najlepszy piłkarz z jakim miałem okazję grać. Miał wszystko: szybkość, niesamowity strzał, potrafił grać na pełnych obrotach przez pełne 90 minut i nigdy nie bał się twardych starć.
- To urodzony przywódca. Był bardzo wszechstronny i świetnie było grać z nim w jednej drużynie. Byliśmy ze sobą blisko związani. Graliśmy w jednej drużynie przez sześć lat i do tej pory utrzymujemy kontakt.
Komentarze (6)